Roland Garros. Jak oceniać występ Radwańskiej przeciwko Szarapowej?

Ojciec i trener Robert Radwański zganił, Wojciech Fibak wysłał esemesa z gratulacjami, komentatorzy chwalą w stonowany sposób. Jak należy oceniać porażkę Agnieszki Radwańskiej z Marią Szarapową w czwartej rundzie Rolanda Garrosa?

Rozstawiona z nr. 12 Polka zaczęła od prowadzenia 4:1 i 40:15 w szóstym gemie, ale pierwszego seta przegrała 6:7 (4-7). W drugim miała aż pięć setboli, w tym przy stanie 5:4 i 40:0 przy własnym serwisie, ale przegrała 5:7.

Trener Radwańskiej był bardzo krytyczny: - Czy można bardziej zawalić mecz tenisowy, jak dzisiaj Agnieszka z Szarapową? Otóż nie można. Powinno się go szkoleniowo puszczać młodym zawodnikom, by wiedzieli, jak można wypuścić z ręki wygrany mecz.

- Przypomnę, mogła go dzisiaj wygrać w dwóch setach, stosunkowo gładko, nawet 6:1, 6:3, jakby ktoś sobie optymistycznie policzył, co się działo i w pierwszym i w drugim secie - teoretyzował Radwański. I dalej krytykował córkę: - Czasami zachowuje się jak mała dziewczynka, która boi się wszystkiego i wszystkich. No nie można przegrać dwunastu piłek pod rząd, poddawać się i patrzeć na buty, jak w ostatnich gemach.

Należą się uznanie i dobre słowo

Dziennikarze i komentatorzy są znacznie mniej krytyczni. "Siła gry Szarapowej jest ogromna, nawet na korcie ziemnym, po którym sprawnie poruszać się nie umie i Agnieszce należy się uznanie za to, że nie pozwoliła, by ten żółty pancerny pociąg wydający przeraźliwe odgłosy jej odjechał, a tym bardziej ją zmiażdżył - pisze korespondent "Rzeczpospolitej" .

"[Ta porażka to] Jedna z tych, które najbardziej bolą - gdy sukces był o włos. Ale prawdę mówiąc, prawie przez cały czas większa była w nas nadzieja, że Szarapowa zacznie znów popełniać błędy i ten mecz przegra, niż że Radwańska zwycięży dzięki własnym zasługom, bo to Rosjanka dyktowała przebieg wydarzeń, atakowała każdą piłkę."

"Za to "prawie", za podtrzymywanie nadziei, że upiornie krzykliwa przy każdym odbiciu siła Szarapowej może jednak nie wystarczyć do wygranej, należy się tenisistce z Krakowa dobre słowo, szczególnie, gdy ojciec był tak surowy" - dodaje dziennikarz gazety. I wspomina, że po meczu Polki Wojciech Fibak pogratulował Radwańskiej esemesem wspaniałej gry i emocji.

Gdyby nie przebieg meczu...

Radwańska nadzieje na historyczny dla niej ćwierćfinał w Paryżu rozbudziła pewną grą w trzech pierwszych rundach. Mimo bólu pleców pokonała kolejno Austriaczkę Patricię Mayr-Achleitner 6:1, 6:2, Indyjkę Sanię Mirzę 6:2, 6:4 i Belgijkę Yaninę Wickmayer 6:4, 6:4. Każda z tych tenisistek zajmuje niższe miejsce niż Polka w rankingu WTA, każda była niżej notowana w Paryżu.

Oceniając paryskie wyniki Radwańskiej z perspektywy rankingu i ostatnich lat, awans do czwartej rundy - znalezienie się w gronie 16 najlepszych tenisistek turnieju - był dla Polki potwierdzeniem pozycji na świecie. W ostatnim notowaniu rankingu WTA Polka jest na 13. pozycji. Szarapowa jest ósma, więc jej zwycięstwo i awans do ćwierćfinału też odpowiada sile tej tenisistki.

Występ Radwańskiej w Paryżu zostałby przyjęty jako wyrobienie normy, gdyby nie przebieg meczu z Szarapową, w którym Polka miała przebłyski. "Radwańska starała się wstrzelić w te słabsze momenty gry Rosjanki i na początku pierwszego seta, a potem przez długą część drugiej partii, udawało jej się to doskonale" - pisał z Paryża dziennikarz "Gazety Wyborczej" . "Zaliczyła kilka fantastycznych wyjść do siatki, zagrała parę świetnych dropszotów, Szarapowa była chwilami bezradna. W kluczowych momentach zaciskała jednak zęby i grała nieziemsko skutecznie, a Agnieszka nie umiała jej wtedy zagrozić".

"Trener nie uwzględnia klasy rywalki"

- Znowu presja, znowu coś się w głowie obudziło i porażka - mówił o tych kluczowych momentach Radwański. - Pojedziemy do Krakowa, będziemy trenować, a przyjdzie kolejny turniej i znowu będzie porażka w ważnym meczu. Nie wiem, co robić, nie trafia do niej to, co mówię.

- Na pewno tata musi zacząć współpracować z psychiatrą, szczególnie po takich meczach, a co do Agnieszki zobaczymy. Ja mogę nauczyć forhendu, bekhendu i serwisu, ale ja głowy nie zmienię i mogę się tylko poddać - zaznaczył, przyznając się pośrednio do własnej bezradności.

"Można się zgodzić, że Agnieszka zawaliła końcówki obu setów. Ale trener nie uwzględnia w swojej ocenie klasy rywalki" - zauważa na blogu dziennikarz "Gazety" Jakub Ciastoń . "Szarapowa ma 190 cm wzrostu, zabija serwisem oraz ma kończące uderzenie z forhendu i bekhendu. I właśnie to sprawia, że w kluczowych momentach meczu gra jej się dużo łatwiej".

"Zawodniczka niższa o 20 cm, bez kończącego uderzenia, bez mocnego serwisu, znacznie słabsza fizycznie, musi w decydującym momencie zagrać niesamowicie kombinacyjny tenis albo strasznie ryzykowny, żeby wygrać. Szarapowa - ze swoimi atutami - ma znacznie ułatwione zadanie" - uważa Ciastoń. I dodaje, że poniedziałkowy mecz, choć tylko dwusetowy, był najbardziej wyrównanym spotkaniem Radwańskiej z Szarapową od 2007 roku.

"Trzeba mieć trochę wyczucia!"

Dlaczego zatem Radwański tak głośno lamentuje? "Moim zdaniem on się wstydzi. Tak jak ojciec, który uczy dziecko siedzieć prosto przy stole i jeść widelcem, a kiedy przychodzą goście, musi się czerwienić, bo pociecha włazi na stół i wkłada całą rękę do talerza" - pisze na blogu dziennikarz "Gazety Wyborczej" Jakub Ciastoń. "Wstydzi się przed znajomymi, którzy siedzą obok, przed kumplami w Krakowie, przed dziennikarzami, którzy byli na meczu, wreszcie przed całą Polską."

Dziennikarz "Gazety" dodaje, że ten publiczny wstyd trenera i ojca nie przynosi pożytku. "Połajanki Radwańskiego przynoszą skutek zupełnie odwrotny - zamiast trenera usprawiedliwić, czy bardziej szanować, zrażamy się do niego coraz bardziej, bo ktoś, kto tak ostro publicznie krytykuje własne dziecko/zawodniczkę, popełnia błąd (wychowawczy/szkoleniowy/marketingowy/wizerunkowy). Trenera Radwańskiego zawsze bardzo ceniłem za szczerość, wolę stokrotnie jego prawdę prosto w oczy niż PR-owe półprawdy w stylu rzeczników prasowych wielkich korporacji, ale na litość boską, trzeba mieć trochę wyczucia!" - pisze Ciastoń.

Za trzy dni u Radwańskich spokój?

Co z Radwańską? "Ona chyba nie czuje się do końca źle w obecnym układzie. To nie jest bowiem tak, że tylko Radwański niesłusznie złości się na córkę i bezsensownie się za nią publicznie wstydzi. Agnieszka też potrafi walnąć na odlew, wyjść obrażona z treningu, fuknąć na ojca przy użyciu nieparlamentarnych słów. Jego uwagi taktyczne jej się często nie podobają, odpowiada, że się "nie zna" albo mówi mu: "wejdź na kort i zagraj, jak jesteś taki mądry" - przypomina dziennikarz "Gazety".

"My, postronni widzowie, patrzymy na to z boku i jesteśmy czasem zgorszeni, zniesmaczeni. Ale prawda jest taka, że ten rodzinny układ, choć toksyczny i głośny, doprowadził Agnieszkę do czterech ćwierćfinałów Wielkiego Szlema i pięciu milionów dolarów. Myślicie, że Agnieszka będzie chciała zmienić coś, co funkcjonuje tak dobrze? Na razie obstawiam, że za trzy dni w rodzinie Radwańskich znów zapanuje olimpijski spokój". - kończy Ciastoń.

Jak oceniasz występ Radwańskiej przeciwko Szarapowej?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.