Roland Garros. Fyrstenberg/Matkowski odpadają w I rundzie

Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, rozstawieni w Paryżu z numerem szóstym, podzielili los Łukasza Kubota i Olivera Maracha i odpadli z French Open już w I rundzie. Polska para uległa duetowi gospodarzy Julien Benneteau/Nicolas Mahut 4:6 6:3 6:7(3). W Roland Garros nie ma już żadnego polskiego debla.

Roland Garros: II runda kobiet ? II runda mężczyzn ?

To był kolejny bardzo zacięty mecz. Spotkanie rozpoczęło się dla Polaków bardzo dobrze. Marcin Matkowski rozpoczął dwoma asami serwisowymi, a pierwszy punkt przy jego podaniu Polacy stracili dopiero w dziewiątym gemie. Jak się później okazało, koniec dobrej passy był początkiem tej złej. Francuzi wygrali gem przy podaniu Marcina do zera i dodając do tego swoje podanie, wygrali pierwszego seta 6:4.

Drugi set to z kolei przykład solidnej gry Polaków. Szalejący na korcie Matkowski swoją dobrą postawą mobilizował przeżywającego mały kryzys Fyrstenberga. Mecz był bardzo wyrównany i rywale nie oddawali punktów za darmo. Polski duet objął prowadzenie 3:0 i nie oddał go już do końca partii.

Matkowski przez całe spotkanie siał na korcie spustoszenie. Demolował rywali swoim atomowym podaniem, dobrze mijał forhendem. O sile jego uderzeń przekonał się w drugim secie także Nicolas Mahut. Piłka po smeczu Matkowskiego odbiła się od kortu i zawadziła o twarz Francuza. Marcin natychmiast przeprosił, choć zagranie było oczywiście nieumyślne. Przy stanie 1:2 w trzecim secie Matkowski zdobył punkt wolejem, jednak piłka trafiła jeszcze w dziewczynkę poddającą piłki na tyle soczyście, że jej miejsce na korcie musiał zająć kolega "po fachu".

Końcówka decydującego seta była bardzo emocjonująca, niemal każdy gem grany był na przewagi(w Paryżu nie ma zastosowania zasada "decydującego punktu"). Dość powiedzieć, że przy stanie 3:5 Fyrstenberg i Matkowski wykorzystali ósmą(!) w tym gemie szansę na przełamanie powrotne. Kilka minut później, po kolejnym zaciętym gemie przy podaniu Fyrstenberga, doszło do rozgrywki tie breakowej. W niej emocje bardzo szybko opadły. Rywale błyskawicznie uciekli na pięć punktów (1:6) i tylko cud mógł dać zwycięstwo biało-czerwonym. Cud jednak się nie zdarzył i ubiegłoroczni ćwierćfinaliści pożegnali się z turniejem.

Obie pary zachowywały się wobec siebie bardzo fair. W decydujących fragmentach pierwszego seta Fyrstenberg trafił returnem w linię końcową, jednak po chwili zawahania sędzia liniowy wykrzyknął aut. Julien Benneteau podszedł do miejsca, w którym piłka trafiła w kort i zatarł ślad nogą przyznając tym samym, że punkt wędruje na konto Polaków. Do poziomu swoich zawodników nie wzbiła się jednak część publiczności. Tłum zgromadzony na trybunach kortu 14 nie zawsze zachowywał się w czasie wymian tak jak powinien, a przed jednym z chybionych smeczów Matkowskiego francuski fan zaczął bić brawo. Bez wątpienia sprawdziło się powiedzenie, że ściany pomagają gospodarzom.

Tysiące fanów nie może się mylić. Wejdź na Facebook.com/Sportpl ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.