Życiowy sukces Igi Świątek i jeden z najbardziej wyrównanych sezonów od lat [PODSUMOWANIE FRENCH OPEN]

W Paryżu zakończył się wielkoszlemowy French Open. Co zapamiętamy z tego turnieju? Spostrzeżenia przygotował Dominik Senkowski, dziennikarz Sport.pl.

Król jest tylko jeden

Po dwunasty tytuł w Paryżu sięgnął Rafael Nadal. Hiszpan nie znalazł w całym turnieju ani jednego godnego siebie rywala. Nie był nim Roger Federer w półfinale, nie był Dominic Thiem w finale. Ten ostatni co prawda urwał mu seta, ale na więcej nie było go stać. Nadal w Paryżu czuje się jak na swoich kortach w Manacor - jak w domu. Dopóki będzie w formie fizycznej, trudno podejrzewać, by ktoś mógł mu na Roland Garros zagrozić.

French Open 2019 udowodniło, że stara gwardia dalej trzyma się mocno. Novak Djoković, Rafael Nadal i Roger Federer dotarli do półfinałów. Stan Wawrinka był w ćwierćfinale. Z młodszych najlepiej wypadł oczywiście Thiem, ale nawet on nie był w stanie sięgnąć po końcowe zwycięstwo. Następna szansa na Wimbledonie, ale tam młodszym graczom może być jeszcze trudniej.

Zobacz wideo

Kobiecy turniej zmiennym jest

Jeśli ktoś przed rozpoczęciem tegorocznego Rolanda Garrosa postawiłby, że w meczu decydującym o tytule w Paryżu zagrają Australijka Ashleigh Barty i Czeszka Marketa Vondrousova, to zarobiłby naprawdę ogromne pieniądze. Takiego składu finału nie spodziewał się nikt. Barty co prawda była rozstawiona z nr 8, ale nigdy specjalnie nie przepadała za kortami ziemnymi. Tuż przed French Open odpadła w 1/8 w Rzymie i w ćwierćfinale w Madrycie. 19-letnia Vondrousova z kolei przed paryską imprezą przeszła tylko raz drugą rundę na Wielkim Szlemie – w zeszłym roku na US Open. Jej obecność w finale to największa wielkoszlemowa niespodzianka ostatnich lat.

Tegoroczny turniej pań był pełen zaskoczeń. Kontuzje wyeliminowały faworyzowane Kiki Bertens i Petrę Kvitovą, które po przylocie do stolicy Francji musiały poddać swoje pierwsze mecze. Szybko z zawodami pożegnały się też Karolina Pliskova, Serena Williams i Naomi Osaka. Wśród ćwierćfinalistek murowaną kandydatką do zwycięstwa była obrończyni tytułu Simona Halep, która rundę wcześniej wyeliminowała Igę Świątek. Rumunka jednak niespodziewanie nie dała rady 17-letniej (młodszej nawet o trzy miesiące od Świątek) Amandzie Anisimowej, która ograła ją 6:2, 6:4. Czy ktoś byłby w stanie to przewidzieć przed startem turnieju? Przebieg półfinału Anisimowa – Barty był najlepszym podsumowaniem nieprzewidywalnego French Open 2019 w wykonaniu pań.

Australijka w pierwszym secie prowadziła z Amerykanką 5:0, by przegrać 6:7. W drugiej partii Anisimowa prowadziła 3:0 i miała już na tacy zwycięstwo. Niespodziewanie przegrała jednak sześć gemów z rzędu i seta 3:6. W trzeciej partii 17-latka także prowadziła z przełamaniem, ale nie dała rady 27-letniej Australijce i to ta bardziej doświadczona awansowała do finału, który następnie także wygrała.

Tegoroczny sezon WTA jest jednym z najbardziej wyrównanych od lat. Barty jest obecnie jedyną zawodniczką, która wygrała dwa turnieje głównej rangi w tym roku. Liderką rankingu po Paryżu pozostanie Osaka, która jednak od czasu rozstania po Australian Open z trenerem Saschą Bajinem gra znacznie poniżej oczekiwań. W kobiecym tenisie ostatnio nie sposób cokolwiek przewidzieć, ale niewykluczone, że na Wimbledonie w finale także zagrają tenisistki, których byśmy w tym momencie o to nie posądzali.

Stary Roger a może

Roger Federer po trzech latach przerwy wrócił na Roland Garros i zaimponował. Co prawda w półfinale odbił się od ściany, jaką był Rafael Nadal (gładkie 0:3 w setach), ale już sam fakt, że Szwajcar doszedł do najlepszej czwórki w Paryżu zasługuje na szacunek. Federer nigdy nie przepadał za grą na mączce i nawet jeden tytuł zdobyty we French Open (2009 rok) tego nie zmienił. W dodatku skończył już 37 lat i wydawało się, że w takim wieku nie będzie chciał już grać na kortach ziemnych.

Niespodziewanie jednak w stolicy Francji radził sobie naprawdę przyzwoicie. W ćwierćfinale po jednym z najpiękniejszych spotkań w całym turnieju pokonał rodaka Stana Wawrinkę. Federer w Paryżu nie zdołał dojść do finału, ale swoim fanom udowodnił co innego – na rozpoczynającym się 1 lipca Wimbledonie będzie niezwykle groźny. To dla niego najważniejsza impreza w tym roku. Skoro na paryskiej mączce mógł być w półfinale, to na londyńskiej trawie może nawet wygrać. Dotychczas na Wimbledonie osiem razy był najlepszy.

Iga Świątek z życiowym sukcesem

Polskim kibicom najwięcej radości sprawiła Iga Świątek. 18-latka znów doszła najdalej ze wszystkich naszych singlistów. W Australian Open była jednak tylko w drugiej rundzie, teraz aż w czwartej. Po drodze wyeliminowała m.in. rozstawioną z nr 16 Qiang Wang, rozbijając ją 6:3, 6:0. Mimo to, Polka zachowywała spokój. - Mam nadzieję, że będę tu w Paryzu miała jeszcze kilka meczów przed sobą – mówiła po spotkaniu z Chinką. W kolejnej rundzie, mimo kontuzji pleców i słabego początku, potrafiła pokonać mistrzynię olimpijską z Rio, Monicę Puig. Świątek z French Open wyeliminowała dopiero obrończyni tytułu Simona Halep. Rumunce 18-latka urwała raptem jednego gema. Mimo to, całościowo jej występ w stolicy Francji należy oceniać bardzo pozytywnie.

- Jeśli popatrzymy na cały turniej, to uważam, że jej występ był bardzo udany. To duży sukces, że już w drugim seniorskim turnieju wielkoszlemowym w karierze potrafiła zakwalifikować się do drugiego tygodnia. Oczywiście biorąc pod uwagę jej ostatni mecz, to na myśl przychodzi przysłowie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wszyscy trzymali kciuki za Igę, ale wiadomo, jak wyszło. Aczkolwiek nie robiłbym z tej porażki z Halep jakiejś wielkiej tragedii – przekonywał w rozmowie ze Sport.pl ojciec Igi, Tomasz Świątek.

Obecnie Iga odpoczywa w domu. Nadrabia zaległości szkolne, bo przed zakończeniem roku musi zaliczyć w swoim liceum zaległe sprawdziany. Już za kilka dni jedzie do Anglii na dwa mniejsze turnieje na kortach trawiastych. Potem Wimbledon, choć jeśli nie dostanie dzikiej karty, to do trzeciego w tym sezonie turnieju wielkoszlemowego będzie musiała przebijać się przez eliminacje.

Hurkacz i Linette nie mieli szczęścia

Na brak szczęścia w losowaniu mogą narzekać Hubert Hurkacz i Magda Linette. Nasz zawodnik już w pierwszej rundzie French Open trafił na najwyższej rozstawionego Novaka Djokovicia. Polak starał się, walczył, ale nie był w stanie urwać nawet seta Serbowi. Djoković i tak chwalił go po spotkaniu. – Jest bardzo dojrzały jak na swój wiek. Może dojść do pierwszej dziesiątki rankingu – przyznał tenisista z Belgradu. Na razie Polak musi sumiennie zbierać punkty, by jak najszybciej znaleźć się w gronie rozstawionych w turniejach wielkoszlemowych. Tylko w ten sposób będzie mógł uniknąć gry z Novakiem Djokoviciem, Rafaelem Nadalem czy Rogerem Federerem już w pierwszym meczu. Przed Wimbledonem Hurkacz zagra w Halle, gdzie prawdopodobnie ostatni raz w historii odbędzie się impreza tenisowa (sponsor główny wycofuje się po tym roku). Potem pojedzie na Wimbledon, gdzie jeszcze nigdy nie przeszedł pierwszej rundy. Ale skoro ten sezon ma najlepszy w karierze, to przy lepszym losowaniu niż w Paryżu, może na londyńskiej trawie zajść dalej niż na tegorocznym French Open.

Szczęścia w losowaniu Rolanda Garrosa zabrakło także Magdzie Linette. Już w drugiej rundzie trafiła ona na obrończynię tytułu, Simonę Halep. Przegrała, ale po jednym z najlepszych spotkań w karierze (4:6, 7:5, 3:6). Imponujący był zwłaszcza powrót Polki w drugim secie, gdy przegrywała już 4:5 i rywalka serwowała, by skończyć mecz. Nasza zawodniczka wygrała wtedy trzy gemy z rzędu w stylu, jakiego mogłyby jej pozazdrościć najlepsze zawodniczki świata. Niestety w ostatniej partii opadła z sił, co Rumunka wykorzystała. Dla Linette występ w Paryżu to i tak ogromny zastrzyk pozytywnej energii. Przed Roland Garros przegrała pięć spotkań z rzędu, a ostatni pojedynek wygrała w Bogocie na początku kwietnia. Mecz z Halep, nawet przegrany, powinien wzmocnić jej pewność siebie, co w przypadku Linette od dawna stanowi największy problem.

Więcej o:
Copyright © Agora SA