Roland Garros. Hubert Hurkacz odpadł w drugiej rundzie. Marin Cilić lepszy. Ale niewiele lepszy

Hubert Hurkacz nie dał rady Marinowi Ciliciowi w drugiej rundzie wielkoszlemowego French Open. Polak przegrał z czwartą rakietą świata 2:6, 2:6, 7:6(3), 5:7, ale urwał mistrzowi US Open 2014 seta i pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie.

Do turnieju głównego Hubert Hurkacz dostał się przez kwalifikacje. W pierwszej rundzie trafił na ćwierćfinalistę tegorocznego Australian Open, Tennysa Sandgrena. Polak niespodziewanie pokonał Amerykanina i w nagrodę mógł się zmierzyć turniejową „trójką”, Marinem Ciliciem, na arenie Philippe’a Chatriera.

Pierwsze czwartkowe spotkanie na korcie centralnym było z początku bardzo wyrównane. Hubert Hurkacz nie przestraszył się bardziej utytułowanego rywala – konsekwentnie atakował jego drugie podanie i potrafił nawiązać walkę w wymianach. Przy stanie 2:2 Cilić obronił breakpointa, a chwilę później przeszedł do ofensywy. Popełniał mniej błędów, rozrzucał rywala po korcie trafiając w same narożniki, w efekcie czego przełamał Polaka dwukrotnie i wygrał pierwszą partię 6:2.

Z biegiem czasu faworyt zaczął coraz bardziej dominować. Cilić złapał swój rytm, w ważnych momentach prezentował swój najlepszy tenis. Zdecydowanie poprawił też statystyki serwisowe. Polak się nie poddawał, próbował różnych wariantów – skrótów, wypadów do siatki, zmian tempa. Ale w ogólnym rozrachunku znowu był bez szans. Chorwat powtórzył wynik z pierwszego seta i wyszedł na prowadzenie 2:0.

Cilić ewidentnie się rozluźnił. Uwierzył, że zwycięstwo ma w kieszeni i trochę zlekceważył rywala. Zaczął popełniać proste błędy, przez co po raz pierwszy w meczu stracił podanie. Hurkacz nie nacieszył się zbyt długo – już w kolejnym gemie Chorwat wyrównał. Obaj pewnie wygrywali swoje gemy serwisowe, zwycięzcę musiał więc wyłonić tie-break. Tym razem role się odwróciły – to młodszy z tenisistów spisał się lepiej, oddał rywalowi tylko trzy punkty i niespodziewanie wygrał seta.

Czwarta odsłona toczyła się pod dyktando serwujących. Hurkacz grał mądrze, odważnie, posyłał atomowe returny, asy i ewidentnie złapał swój rytm. Cilić potrafił popisać się widowiskowym winnerem, ale czasem zagrywał też niewielkie auty lub w siatkę. Był bez wątpienia zaskoczony dobrą postawą Polaka. Ale jak na mistrza przystało, potrafił się zmobilizować w najważniejszym momencie. Przełamał na 6:5 i chwilę później dopełnił formalności swoim serwisem. Ostatecznie zakończył spotkanie w czterech setach.

Hurkacz zanotował 24 zagrania kończące (Cilić – 48) i popełnił 46 niewymuszonych błędów (Cilić – 52). Chorwat zaserwował mniej asów – 9 do 10, ale przełamał polskiego tenisistę sześciokrotnie, sam stracił podanie raz.

Hubert Hurkacz opuści Paryż z uśmiechem na twarzy. 21-latek z Wrocławia sprawił wielkie problemy czwartej rakiecie świata i udowodnił, że już niebawem może zbliżyć się do światowej czołówki. W nagrodę awansuje w okolice 150. miejsca światowego rankingu.

Cilić po raz ósmy w karierze awansował do trzeciej rundy French Open. O czwartą powalczy z Amerykaninem Stevem Johnsonem. Ze wszystkich turniejów wielkoszlemowych tylko na kortach Rolanda Garrosa nigdy nie osiągnął finału. Jego najlepszy rezultat to zeszłoroczny ćwierćfinał.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.