- Nie wierzyłam, że mogę odrobić stratę. Grałam na luzie i jakoś gra zaczęła się układać - mówiła na korcie nie kryjąca zaskoczenia Halep.
Rumunka przeszła jak burza przez pierwsze rundy Rolanda Garrosa. W ćwierćfinale miała prawdziwy sprawdzian. Svitolina, która dwa tygodnie temu pokonała ją w finale turnieju w Rzymie, znów była blisko wygranej.
Ukrainka zaczęła od mocnego uderzenia. W pierwszym secie prowadziła nawet 5:0, a Halep nie miała pomysłu na to, jak zatrzymać atakującą wściekle rywalkę. Ostatecznie ugrała trzy gemy. W drugim secie powtórka - Svitolina prowadziła 5:1, ale wtedy zaczęła się mylić. I Halep to wykorzystała. Wygrała pięć gemów z rzędu, objęła prowadzenie w drugim secie 6:5, jednak Svitolina do tiebreaka doprowadziła, broniąc wcześniej czterech piłek setowych.
Tenisistka z Ukrainy w tiebreaku miała szansę na wygranie meczu, ale jej nie wykorzystała. Halep i z tego prezentu skorzystała. A potem zmiotła rywalkę z kortu w trzecim secie, który trwał ledwie 23 minuty.
Halep o finał zmierzy się z Karoliną Pliskovą, która z turnieju wyeliminowała Caroline Garcia (7:6, 6:4). Stawką rumuńsko-czeskiego pojedynku będzie też szansa na objęcie prowadzenia w rankingu WTA. Czeszce wystarczy sam awans do finału, Halep będzie musiała wygrać turniej.
W drugim półfinale zmierzą się Szwajcarka Timea Bacsinszky, która ograła Kristinę Mladenović (6:4, 6:4), z Łotyszką Jeleną Ostapenko, która z turnieju wyrzuciła Dunkę polskiego pochodzenia Caroline Wozniacki (4:6, 6:2, 6:2).