Roland Garros. Radwańska: To, że odpadły faworytki, nie znaczy, że ja wygram turniej

- Ja uważam, że na te warunki, co były - a były tragiczne, bo nie da się tego innego inaczej nazwać - ten mecz stał na wysokim poziomie - powiedziała po swoim meczu drugiej rundy Rolanda Garrosa Agnieszka Radwańska.

Polka i Czeszka prawie całe spotkanie musiały rozegrać w deszczu. Warunki atmosferyczne nie były bez wpływu na przebieg spotkania. Krakowianka była jednak zadowolona ze swojej gry. - To był naprawdę bardzo dobry mecz. Pomimo tego, że piłki były naprawdę ciężkie, a kort bardzo mokry. Spotkanie od początku do końca było na tym samym poziomie. Nie było zbyt wielu gorszych momentów gry. Cieszę się oczywiście najbardziej z tego, że udało mi się odrobić straty w drugim secie i zakończyć spotkanie w dwóch setach. Granie w takich warunkach trzysetowego meczu na pewno w niczym by mi nie pomogło - mówiła na konferencji prasowej Agnieszka Radwańska, która pojawiła się trochę zachrypnięta, ale w dobrym nastroju.

Z którą z sióstr grało się ciężej? Z Krystiną grałaś niedawno w Katowicach.

- To były zupełnie inne warunki. To była hala i to było jeszcze wtedy, kiedy w Spodku były dwa korty, a wtedy było naprawdę bardzo szybko. Zawsze też troszkę ciężej gra się z leworęczną, aczkolwiek Karolina jest na pewno o klasę lepsza. Jest dużo solidniejsza. Zresztą, można to chyba wywnioskować po miejscach, które zajmują w rankingu.

Czy śledziłaś to, co działo się dzisiaj w turnieju? Chodzi głównie oczywiście o odpadnięcie Sereny Williams.

- W szatni oglądamy wszystkie mecze. Mamy całą ścianę telewizorów, więc wyniki znam, jak najbardziej. Tym bardziej, jak się dzieją takie rzeczy jak dzisiaj.

Czy gdy faworytki odpadają jedna za drugą, to nie pojawia się u Ciebie myśl, że "ja mogę być następna"?

- To jest sport, może zdarzyć się wszystko. W pierwszych, drugich rundach odpadło już kilka osób, których porażek nikt by się nie spodziewał. Pomimo tego, że to jest Wielki Szlem i wydawałoby się, że wszyscy faworyci powinni być w najwyższej formie, zawsze trafi się jakaś niespodzianka. Ta tabelka jest tak duża i jest tyle meczów, że zawsze komuś się powinie noga.

Podchodzisz do tego na zasadzie, że "limit niespodzianek się już wyczerpał"?

- Po zeszłorocznym Wimbledonie zdążyliśmy się już chyba przekonać, że nie ma czegoś takiego jak limit niespodzianek.

Wszyscy zauważyli, że pozostałaś najwyżej rozstawioną zawodniczką w turnieju.

- To, że jestem trzecia, nie znaczy od razu, że wygram cały turniej. Numerki nie grają. Jeszcze daleka droga do wygrania turnieju, a ja nie jestem nawet w połowie. W szatni zupełnie się nie myśli w takich kategoriach. To, że przegrała jedynka i dwójka, nie znaczy, że wygra trójka. Tak nie ma. Bardzo bym chciała, ale niestety tak nie ma (śmiech).

Jak u Ciebie ze zdrowiem?

- Taka pogoda nie pomaga na przeziębienie. Jeżeli chodzi o udo, to jest coraz lepiej. To, że jest zimno, sprawia, że troszkę gorzej idzie leczenie, ale tutaj nic się nie dzieje i już prawie wszystko jest OK.

Twoja następna rywalka to Ajla Tomljanović. Co o niej powiesz?

- Nie jestem pewna, czy z nią kiedyś grałam, aczkolwiek znam tę zawodniczkę. Widziałam kilka jej meczów. To jest jedna z tych młodszych zawodniczek, które wchodzą do touru. Nowa generacja i pewnie będziemy widzieć więcej jej dobrych występów w przyszłości. Ciężko powiedzieć, co będzie. Dużo będzie zależało od tego, jakie będą warunki.

Czy dla Ciebie będzie lepiej, jeśli pojawi się trochę więcej słońca?

- Myślę, że tak. Od razu zrobi się troszkę szybciej. Piłki nie będą już tak namoknięte i ciężkie. Kort nie będzie już tak mokry. Szczególnie że w tym roku organizatorzy czekają, jak długo mogą, z przerwaniem gier. Kiedyś było tak, że jak tylko zaczynało trochę padać, to od razu przykrywali kort plandekami. Wydaje mi się, że trochę boją się pogody i ciągną mecz jak najdłużej się tylko da.

Radek Szymanik powiedział, że po zmianie nawierzchni te korty zrobiły się trochę wolniejsze. Też tak uważasz?

- Tak, to prawda. Normalnie, jak tu przyjeżdżasz, to spodziewasz się najszybszego "clayu", jaki tylko jest. Te korty nazywane były "stołem", bo były tak równe i twarde. Było mało mączki i przez to były dużo szybsze. W tym roku ewidentnie tak nie jest. Jedynka, na której dzisiaj grałam, była kiedyś bardzo szybka. Teraz już zupełnie nie jest. Jest na niej bardzo dużo mączki. Zupełnie inny kort się zrobił. Są na pewno wolniejsze, niż było to rok temu.

Więcej informacji o tenisie czytaj na Tenisklub.pl

Roland Garros. Radwańska zachwyciła kwiecistą sukienką, a inni? [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA