Nieco ponad dwie godziny spędził na korcie nr 7 Jerzy Janowicz. Tyle wystarczyło, by w trzech setach wygrać z Nieminenem i awansować do trzeciej rundy Rolanda Garrosa. Im dłużej trwał mecz, tym lepiej Polak grał i chwilami w trzeciej partii można było odnieść wrażenie, że wraca stary, dobry Jerzy Janowicz. W piątek czeka go prawdziwy sprawdzian - pojedynek z ulubieńcem paryskiej publiczności Jo-Wilfriedem Tsongą, prawdopodobnie na korcie centralnym im. Phillipa Chartiera.
Jak ważne było to zwycięstwo dla łodzianina, można było usłyszeć podczas pomeczowej konferencji prasowej. Polak pojawił się szybko, był zrelaksowany i nawet próbował chwilami żartować. Od razu przeszedł do analizy pojedynku z Nieminenem. - Z Jarrko gra się niezwykle ciężko, bo jest niezwykle doświadczonym zawodnikiem, wie kiedy i co zagrać, wchodzi w kort, gra niezwykle równo cały mecz. Musiałem zagrać swój najlepszy tenis, by ten pojedynek wygrać. To wcale nie był łatwy mecz dla mnie, bo jak wiecie, znamy się doskonale.
- Tu trzeba być przygotowanym na sto procent do każdego meczu i grać na całego. Z Tsongą już grałem, więc wiem, czego się spodziewać. Szczerze mówiąc, to przed meczem obawiałbym się bardziej Nieminena niż Tsongi, bo Fin to mój dobry kolega i wiem, jak ciężko się z nim gra, a on zna doskonale mnie. Nawet prowadząc, można się spodziewać, że nagle może się wszystko odwrócić, bo on gra do końca o każdą piłkę. A Tsonga niczym mnie nie zaskoczy.
- Francuzi wspierają swoich, to dość logiczne. Miałem już z tym do czynienia w 2012 roku w hali Bercy podczas półfinału z Simonem. Ale ja mam się skupić na sobie i nie zajmować się rywalem czy publicznością.
- Zdecydowanie wolę znać przeciwnika i wolę wiedzieć, czego mogę się po nim spodziewać. Jeśli kogoś nie znam, to logiczne, że nie wiem, co może mnie z jego strony spotkać. Inna sprawa, że Jarkko to mój kolega i choćby dlatego takie mecze mogą być ciężkie.
- Nie wiem. Nie mam zamiaru spekulować, ile mi jeszcze brakuje. Wygrałem i cieszę się z tego powodu. Staram się grać jak najlepiej i już. Ostatnio mi się to nie udawało, teraz jest lepiej, ale nie każcie mi tu spekulować, ile jeszcze mi brakuje. Pewne jest, że wychodząc na kort, robię wszystko, co mogę, by wygrać.
- Z tego, że wygrałem (śmiech). To jest dla mnie najważniejsze. Potrzebuję zwycięstw i one są dla mnie teraz najważniejsze. Można grać pięknie, ładnie i można przegrywać. Ja potrzebuję teraz zwycięstw.
- Trudne pytania dziś mi zadajecie (śmiech). Nie wiem, staram się grać jak najlepiej. Czasem jest z górki, czasem pod górkę. Zdarza się różnie w tenisie. Dziś widać było z górki.
- Klasyczna godzinna drzemka. To będzie przygotowanie do meczu.
- Bardzo dobrze, czym więcej takich niespodzianek, tym lepiej dla Agnieszki. Co prawda do wygrania turnieju jeszcze jej dużo brakuje, ale ona spokojnie wychodzi na kort i robi swoje i kto wie, może właśnie tu wygra swojego pierwszego Wielkiego Szlema.
Notował w Paryżu Adam Romer, Tenisklub.pl
Djoković częstuje napojem pod parasolką. Zobacz najlepsze żarty Serba >>
Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy