Teoria McEnroe ma sens. Federer po wygraniu 15. turnieju wielkoszlemowego spuścił z tonu. Przegrany z Juanem Martinem del Potro wrześniowy finał US Open pokazał, że jeśli ktoś ma pomysł, jak Szwajcara pokonać, wcale nie stoi na straconej pozycji. Widać też wyraźnie, że Federer nie trenuje na najwyższych obrotach, więcej czasu poświęcając żonie i córkom. Rok zaczął ospale - w pokazówce w Abu Zabi dał się po raz pierwszy w karierze pokonać Robinowi Soederlingowi, a w półfinale w Dausze przegrał z Nikołajem Dawidienko, który po raz drugi z rzędu rozbroił Szwajcara niczym profesor. Zazwyczaj w pojedynkach między nimi było na odwrót.
Po przylocie do Australii Federer zrezygnował z występu w pokazówce w Kooyong, czyli ze swojej tradycyjnej rozgrzewki przed Melbourne. - Chcę pobyć z rodziną, trening wystarczy mi, by się dobrze przygotować - stwierdził trzykrotny zwycięzca Australian Open. Znów wskazano to jako dowód, że trochę mniej mu zależy.
Rafael Nadal zaczął rok mocno - od zwycięstwa w Abu Zabi, ale potem mimo meczboli przegrał z Dawidenką w Dausze. Wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, patrząc na Hiszpana, bo jego muskuły gdzieś wyparowały. Wciąż jest bardzo szybki, ale smuklejszy i nie aż tak silny jak w poprzednim sezonie. Czy to wystarczy do obrony tytułu? - Tegoroczny turniej to będzie loteria. Dawno nie było Szlema tak trudnego do przewidzenia - stwierdził Hiszpan na konferencji. Zapytany, czy jest spokojny o swoje kolana, odparł: - Zobaczymy.
McEnroe stawia na Murraya, bo grający defensywny tenis Szkot powinien czuć się na twardej, ale nie tak szybkiej jak w US Open, nawierzchni jak ryba w wodzie. Murray ma jednak ten problem, że od dwóch lat wszyscy na niego stawiają, a on zawsze przegrywa. W zeszłym roku z Fernando Verdasco, na Wimbledonie z Andym Roddickiem, a w US Open z Marinem Ciliciem. Podczas przygotowań do sezonu Szkot też nie błyszczał, wręcz przeciwnie - dość niespodziewanie przegrał z weteranem Tommym Robredo w finale Pucharu Hopmana. Na kogo kolej teraz?
Najwięcej osób stawia na Juana Martina del Potro. Triumf Argentyńczyka przewidują m.in. Australijczycy Pat Cash, Pat Rafter i Mark Phillipousis. Del Potro przed Australią wycofał się z pokazówki z Kooyong, bojąc się kontuzji nadgarstka, ale wcześniej robił dobre wrażenie. Jego podstawową zaletą jest odporność psychiczna - udowodnił już, że potrafi wygrywać w Wielkim Szlemie z Nadalem i Federerem.
Dawidenko, czyli tenisista, który od listopada miał najlepsze wyniki - wygrał Masters w Londynie i turniej w Dausze - jest wymieniany wśród faworytów przez wszystkich, ale bez przekonania. Mało kto wierzy bowiem, że Rosjanin w wyjątkowej dla siebie roli tego, na którego się stawia, wytrzyma presję i zaliczy dobry występ w Szlemie. Wyznacznikiem tego, jaki los może spotkać Dawidienkę jest to, że stawia na niego Virginia Wade, była triumfatorka Wimbledonu, która... jeszcze nigdy nie przewidziała trafnie zwycięzcy. Podobnie traktuje się Djokovicia - Serb też niby jest solidnym faworytem, ale bez błysku, jaki towarzyszy Murrayowi, czy del Potro.
- Stawiam na Federera. Australia lubi niespodzianki, więc kiedy nikt nie wierzy w Rogera, wygra właśnie on - stwierdził Stefan Edberg.
U kobiet wydarzeniem ma być powrót do Wielkiego Szlema Justine Henin. Pierwszy poważny test będzie jednak czekał Belgijkę już w II rundzie. Zmierzy się zapewne z Jeleną Dementiewą, czyli triumfatorką największego przed Australian Open turnieju w Sydney. Wszyscy bukmacherzy i eksperci wśród faworytek wymieniają właściwie tylko dwa nazwiska: Kim Clijsters i Serenę Williams.
Mężczyźni
Kobiety
...
Urszula to "twarde ciasteczko" - mówi Serena Williams ?