Spotkanie Huberta Hurkacza z Sebastianem Kordą otwierała rywalizację mężczyzn w czwartej rundzie tegorocznego Australian Open. Obu Panom bardzo zależało na awansie do ćwierćfinału turnieju, co pokazywał przebieg spotkania, który był serią wzlotów i upadków zarówno Polaka, jak i młodego Amerykanina.
Pierwsza odsłona spotkania zdecydowanie należała do wyżej rozstawionego wrocławianina. Już w drugim gemie całego meczu Polak zdołał przełamać rywala, ustawiając seta i pewnie mknąc po triumf. Choć Amerykanin bywał niebezpieczny głównie przy swoim podaniu, Hurkacz doskonale wykorzystywał swój mocny i dokładny serwis, nie dając rywalowi ani jednego punktu na przełamanie powrotne.
W drugim secie sytuacja obróciła się o 180 stopni. Młody Amerykanin, który w trzeciej rundzie zdołał wyrzucić z turnieju Daniła Miedwiediewa, zaczął grać agresywniej, co zaczęło przynosić efekty. Pierwsze szanse na przełamanie Polaka Amerykanin miał już w czwartym gemie, lecz Polak zdołał się obronić. Kluczowy okazał się szósty gem, w którym wyżej rozstawiony z tenisistów nie dał rady utrzymać swojego serwisu, co doprowadziło do wyrównania stanu spotkania po drugim secie.
Trzecia partia pięciosetowego meczu była zdecydowanie najgorsza w wykonaniu najlepszego polskiego tenisisty. Hubert Hurkacz zanotował wówczas wyraźny spadek formy, mając na korcie ogromne problemy, przegrywając gem za gemem i coraz częściej sygnalizując problem z jednym z mięśni tułowia. Skończyło się na dwóch bardzo szybkich przełamaniach na rzecz Kordy, który spokojnie doprowadził partię do końca i wyszedł na prowadzenie 2:1. Pod koniec seta Polak zdołał jednak dwukrotnie utrzymać podanie, co dało nadzieje na poprawę dyspozycji.
Gdy wydawało się, że 22-letni Amerykanin ma już wszystko pod kontrolą, to jego dopadł kryzys fizyczny. Polak, po przerwie toaletowej, wyglądał z kolei zdecydowanie lepiej, co pokazywał wynik. Hurkacz miał możliwość, podobnie jak w pierwszym secie, przełamania rywala już w jego pierwszym gemie serwisowym, lecz dopiął swego chwilę później, wychodząc na prowadzenie 3:1. Od tego momentu, rozstawiony z numerem 29. Amerykanin nieco odpuścił rywalizację, przegrywając trzy kolejne gemy i godząc się na finałową rozgrywkę w piątym secie.
Finałowa partia bardzo ciekawego meczu czwartej rundy Australian Open była prawdziwą wymianą ciosów ze strony obu znajdujących się na korcie zawodników. Zarówno Hurkacz, jak i Korda, byli w stanie nie tylko utrzymywać swoje serwisy, ale i pokazywać swoje najlepsze zagrania, gdy tylko rywal go do tego zmusił.
Niewiele brakowało, a piąty set rozstrzygnąłby się w siódmym gemie przy podaniu Amerykanina. Choć ten prowadził już 40:0, bardziej doświadczony Polak zdołał odrobić straty i do końca poważnie naciskać swojego przeciwnika. Ten jednak zdołał się obronić i wyszedł na prowadzenie 4:3.
Im bliżej było końca spotkania, tym napięcie towarzyszące obu zawodnikom było coraz większe. Przekonał się o tym Korda, który przy stanie 5:5 był bardzo bliski straty własnego serwisu. Amerykanin przegrywał już 15:40, lecz Hurkacz nie zdołał tego wykorzystać, popełniając dwa błędy i pozwalając rywalowi na doprowadzenie do równowagi. Walka o gema serwisowego niżej rozstawionego zawodnika trwała jednak jeszcze kilka minut. Ostatecznie, ku uciesze australijskiej publiczności, to Amerykanin okazał się lepszy, a Polakowi pozostała walka o doprowadzenie do super tiebreaka.
Wspomniana walka o tiebreak nie trwała długo. Polak wygrał swój gem na sucho, a oznaczało to, że niedzielny mecz rozstrzygnie się w gemie granym do dziesięciu wygranych punktów. W nim, wynikiem 10:7 lepszy okazał się Korda, który pierwszy raz w karierze awansował do ćwierćfinału turnieju wielkoszlemowego, gdzie czeka Karem Chaczanow, mający za sobą bardzo szybki mecz przeciwko Yoshihito Nishioce.