Dla Li to drugi wielkoszlemowy tytuł w karierze. Pierwszy zdobyła w 2011 roku, wygrywając French Open. Na kortach Melbourne Park przegrała przed rokiem z Wiktorią Azarenką, a w 2011 roku z Kim Clisters, w obu przypadkach w trzech setach. Tym razem rozstawiona z "czwórką" Chinka problemy miała tylko w pierwszej partii. W niej pokonała rewelację turnieju, 25-letnią Dominikę Cibulkovą, po tie-breaku. Słowaczka, która w półfinale nie dała szans Agnieszce Radwańskiej, w drugim secie finału nie była w stanie nawiązać walki z Li. Przegrała go do zera.
Li i Cibulkova zmierzyła się po raz piąty. We wszystkich tych pojedynkach Chinka oddała rywalce tylko jednego seta.
Cibulkova, dopiero 24. tenisistka rankingu WTA w Melbourne, i tak odniosła życiowy sukces. Do tej pory jej największym osiągnięciem był półfinał Rolanda Garrosa z 2009 roku. W Australian Open Słowaczka była dotąd najdalej w czwartej rundzie - w 2009 roku.
- To były dla mnie dwa fantastyczne tygodnie. Chyba się rozpłaczę - powiedziała Cibulkova, odbierając trofeum za finał. Słowaczka zdążyła jeszcze podziękować ludziom ze swojego sztabu oraz najbliższym sobie osobom i rzeczywiście zaczęła płakać. Łzy nie przeszkodziły Cibulkovej mówić. - Gratuluję rywalce, ona zasłużyła na to, żeby wygrać - stwierdziła. A kibiców zapewniła, że Australian Open jest teraz jej ulubionym turniejem.
- Dwa razy byłam bardzo blisko zwycięstwa, teraz wreszcie się udało - cieszyła się Na Li, dziękując swojemu trenerowi, fizjoterapeucie i mężowi, o którym powiedziała - rozbawiając publiczność - że jest fajnym chłopakiem, który przynosi jej szczęście. - Gratuluję Dominice, rozegrała świetny turniej - dodała Chinka.