Australian Open. Radwańska w piekarniku

W upale sięgającym 43 stopni Celsjusza w cieniu Polka pokonała w I rundzie Australian Open Julię Putincewą. - Warunki do gry były nieludzkie - grzmiał Frank Dancevic, który zemdlał na korcie.

Wiktoria Azarenka mówiła, że czuła się, jakby tańczyła na rozgrzanej patelni. Karolina Woźniacka - że widziała, jak w słońcu topiła się plastikowa butelka. Chinka Shuai Peng nic nie powiedziała, ale z powodu ukropu zwymiotowała na korcie.

Dancevic, Kanadyjczyk, który stracił na chwilę przytomność, stwierdził, że w takich warunkach nie da się grać. Jego zdaniem mecze na kortach, gdzie nie ma zasuwanych dachów, powinny być przerwane. - Organizatorzy igrają z życiem, ktoś ma umrzeć, żeby zmądrzeli? - denerwował się.

Ale Australijczycy odpowiadali, że warunki nie były ekstremalne, bo upałom nie towarzyszyła duża wilgotność powietrza, i dlatego meczów nie przerwali. Część zawodników przyznała im zresztą rację. - Na Florydzie czy w Azji upał jest bardziej nieznośny przez wilgotność. Gdy jest sucho, da się wytrzymać. Nie przesadzajmy, w końcu jesteśmy w Australii i jest środek lata. Upał na korcie to sprawa mentalna, takie same warunki ma przeciwnik - powiedział Roger Federer, który swój mecz wygrał szybko i skrył się w cieniu.

Agnieszka Radwańska też przetrwała, ale musiała się smażyć w słońcu aż 2 godz. i 22 minuty, nim pokonała 6:0, 5:7, 6:2 reprezentantkę Kazachstanu (WTA 112). Trener Tomasz Wiktorowski przestrzegał, że to może być trudny mecz, bo 19-letnia Putincewa nie tylko umie uderzyć mocno, ale też nieźle się rusza i potrafi grać kombinacyjnie. Nie mylił się, choć początek meczu tego nie zapowiadał. Radwańska w drugim secie skapitulowała jednak przed odważnie atakującą rywalką, która pokrzykiwała sobie dla otuchy na zmianę "Da!" i "Come on!". Polka pozbierała się w trzeciej partii, w której imponowała pewnymi serwisami (9 asów w całym meczu) i przemyślanymi akcjami w ofensywie. Nie bała się wyjść do siatki czy zagrać ryzykownie blisko linii. Wiktorowski z zadowoleniem kiwał głową, właśnie tego brakowało bowiem w niedawnym przegranym pojedynku w Sydney z Bethanie Mattek-Sands.

- Zaczęłam świetnie, potem rywalka przyśpieszyła, mecz się wyrównał, cieszę się, że udało się wrócić. Upał był straszny, chyba grałyśmy w najgorszym momencie - mówiła rozstawiona z piątką Polka, która w II rundzie zmierzy się z Olgą Goworcową (WTA 98). Białorusinka ma 182 cm i jest jedną z najwyższych tenisistek, co po 161-centymetrowej Putincewej będzie dla Polki dużą odmianą. Mecz wcale nie musi być jednak trudniejszy. Goworcowa nieźle serwuje, ale gra mniej kombinacyjnie, więcej strzela na oślep, łatwiej wybić ją z rytmu. Radwańska dwukrotnie już z nią wygrywała, poległa tylko raz, poddając się z powodu kontuzji w New Haven w 2012 r.

Debiutancki występ w Melbourne nie wyszedł Katarzynie Piter. 22-letnia Polka (WTA 119), która po raz pierwszy w karierze przebrnęła wielkoszlemowe eliminacje, odbiła się jak od ściany od doświadczonej Rumunki Simony Halep (WTA 11), przegrywając błyskawicznie 0:6, 2:6. - Nawet jeśli nie wyjdzie, dla Kasi będzie to cenne doświadczenie - mówił Dariusz Piter, ojciec tenisistki.

W męskim turnieju awansował 29-letni Michał Przysiężny (ATP 64), który w ósmym wielkoszlemowym występie po raz czwarty przebił się do II rundy, tym razem po efektownej wygranej z Argentyńczykiem Horacio Zeballosem (ATP 65) 6:3, 7:6 (7-4), 7:5. Przysiężny po latach problemów z kontuzjami i brakiem wiary w siebie twierdzi, że wreszcie zrozumiał, na czym polega wygrywanie. W zeszłym roku poszybował w górę rankingu o 150 pozycji, wygląda na to, że wciąż jest na fali wznoszącej. W Melbourne ma szansę na więcej - w II rundzie zmierzy się z francuskim "lucky loserem" Stéphane'em Robertem (ATP 119).

43 stopnie, tenisista zasłabł na korcie. Zobacz zdjęcia

Więcej o:
Copyright © Agora SA