Australian Open. Wyjątkowy komfort psychiczny, czyli Polakom nie grożą spadki w rankingu

Wszyscy Polacy ze spokojem przystępują do tegorocznego Australian Open. Najwięcej do stracenia ma Agnieszka Radwańska, ale po porażkach Petry Kvitovej i Sary Errani nawet przegrana w I rundzie nie powinna przynieść jej spadku w rankingu WTA.

Tenisiści często zarzekają się, że nie śledzą rankingów i miejsca w nich nie są dla nich istotne. To jednak właśnie zestawienia ATP i WTA decydują o tym, w których turniejach mogą grać bez eliminacji i czy będą w nich rozstawieni, unikając groźnych rywali w pierwszych meczach.

Punkty zdobyte w danym turnieju są ważne tylko przez rok. Tenisiści rok po dobrych występach muszą grać ze świadomością, że szybka porażka spowoduje znaczny spadek ich notowań. W tym roku nie dotyczy to żadnego z reprezentantów Polski podczas Australian Open.

Radwańska traci dystans do czołówki rankingu od początku roku. Nie broniła 280 punktów za wygraną w Auckland, gdyż zdecydowała się na start w Pucharze Hopmana. W Sydney odpisano jej 470 punktów za wygraną, a zdobyła tylko jeden, po porażce w II rundzie z Amerykanką Bethanie Mattek-Sands.

Czołówka rankingu WTA:

W Melbourne Radwańska ma do obrony 500 punktów za zeszłoroczny ćwierćfinał, w którym uległa Na Li. O jej komfort psychiczny zadbały jednak rywalki znajdujące się tuż za nią w rankingu. Kvitova przegrała w poniedziałek z Tajką Luksiką Kumkhum, a Errani z Niemką Julią Goerges. Nawet gdyby najlepsza polska tenisistka odpadła w tym roku w pierwszej rundzie, to nie powinna stracić piątego miejsca w rankingu. Stanie się tak tylko wówczas, gdy przegra we wtorek w Julią Putincewą z Kazachstanu, a Jelena Janković lub Angelique Kerber dojdą co najmniej do finału.

Radwańska potrzebuje jednak punktów, gdyż ryzyko spadku jest wciąż większe, niż szansa na szybki awans. W lutym Polka będzie miała do obrony w sumie 515 punktów za półfinał w Dausze i ćwierćfinał w Dubaju.

Piter coraz bliżej setki

Urszula Radwańska dochodzi do siebie po operacji barku i nie zdecydowała się na występ w Australian Open. Nie ryzykuje jednak dużego spadku, gdyż straci tylko pięć punktów za zeszłoroczną porażkę w I rundzie z Amerykanką Jamie Hampton.

W przypadku Katarzyny Piter, już przejście przez trzyrundowe kwalifikacje da jej 60 punktów WTA. By mieć szanse na awans do pierwszej setki na świecie, Polka musiałaby pokonać rozstawioną z jedenastką Rumunkę Simonę Halep. Nawet w przypadku porażki skoczy o kilka pozycji w górę, gdyż przed rokiem bez powodzenia startowała w styczniu w turnieju ITF we Francji.

Piter może teraz szybko awansować, bo do końca lutego broni w sumie tylko siedmiu punktów WTA zdobytych w 2013 roku.

Komfort Janowicza, Przysiężnego i Kubota

Jerzy Janowicz (ATP 20) broni w Melbourne 90 punktów za III rundę osiągniętą przed rokiem. W poniedziałek wygrał w pierwszym meczu z Jordanem Thompsonem. Od wyrównania zeszłorocznego wyniku dzieli go zwycięstwo z Hiszpanem Pablo Andujarem (ATP 48).

Przed rokiem Janowicz przegrał z Nicolasem Almagro. Teraz w III rundzie najgroźniejszym rywalem może być Michaił Jużny (ATP 15), a w IV David Ferrer (ATP 3). Polak nie jest jednak w optymalnej formie i w meczach z tymi zawodnikami nie będzie faworytem.

W lutym Janowicz ma do obrony 45 punktów za ćwierćfinał w Marsylii, a w marcu w sumie 55 za III rundę Indian Wells i drugą w Miami.

Łukasz Kubot (ATP 72) zaczął rok dokładnie tak jak poprzedni. Najpierw obronił 20 punktów za drugą rundę w Dausze, a następnie odpadł po pierwszym meczu w Melbourne. W 2013 roku przegrał z Danielem Gimeno-Traverem, teraz z Rosjaninem Nikołajem Dawidenką (ATP 61), i w rezultacie nie powinien znacząco zmienić pozycji w ATP. W lutym też nie będzie musiał się stresować rankingiem, gdyż broni tylko 45 punktów za drugą rundę w Memphis.

Bez stresu do meczu z Horacio Zeballosem (ATP 65) powinien przystąpić także Michał Przysiężny (ATP 64). Rok temu przegrał w pierwszej rundzie kwalifikacji, więc każde zwycięstwo poprawi jego dorobek w rankingu. Punkty mu się przydadzą, gdyż na początku lutego straci ich 90 za wygranie challengera w Bergamo.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.