Australian Open. Azarenka zapanowała nad emocjami. Białorusinka nową liderką rankingu WTA

82 minut potrzebowała Viktoria Azarenka, by pokonać Marię Szarapową 6:3, 6:0. - Może przejąć władzę wśród kobiet, bo jako jedyna z młodych umie jednocześnie atakować i bronić się - mówi Mats Wilander.

Szarapowa walkę o czwarte zwycięstwo w Szlemie zaczęła od prowadzenia 2:0, ale później na korcie istniała już tylko Białorusinka. Choć był to jej pierwszy bój w finale Wielkiego Szlema, nie pękła, zaczęła grać dokładniej. Uderzała równie mocno jak Rosjanka, ale dużo lepiej poruszała się po korcie. Dlatego mecz stał się tak jednostronny. Im dłużej trwała wymiana, tym większe bowiem istniało prawdopodobieństwo, że Szarapowa nie zdąży albo trafi nieczysto.

Po ostatniej piłce Azarenka padła na kolana i schowała twarz w dłoniach, nie wierząc w to, co się stało. Potem pobiegła podziękować swojemu francuskiemu trenerowi - Samuelowi Symukowi. Pochodzący z Bretanii szkoleniowiec, który dwa lata temu przejął Azarenkę po Antonio Van Grichenie, dokonał przełomu. Białorusinka słynęła kiedyś z nagłych, niewytłumaczalnych załamań i głupich przegranych. W Australii prowadziła w 2010 r. z Sereną Williams 4:0 w decydującym secie, by ostatecznie przegrać po serii fatalnych błędów. Przykłady można mnożyć. Azarenka miała opinię tenisistki, która ma świetne podstawy - doskonały ofensywny tenis, ale brakuje jej silnej psychiki. Dopiero Symukowi udało się uspokoić Azarenkę. Rok temu w Wimbledonie po raz pierwszy sięgnęła półfinału Szlema. W Australii wdrapała się na szczyt.

- Trener właściwie niczego wielkiego nie zmienił. Kluczowa była wiara w siebie i zmiana nastawienia - mówiła Azarenka. I wyjaśniała, że problem sprawiały jej buzujące emocje i wybuchowy charakter. - Musiałam te emocje ukierunkować, zapanować nad nimi. Skoro ja jestem wybuchowa, to taki musi być także mój tenis - opowiadała Viktoria, która wygrała wcześniej dziewięć imprez WTA, największą z nich w zeszłym roku w Miami.

Tegoroczny Australian Open to dowód, że Azarenka do wielkich sukcesów dorosła. W ćwierćfinale nie załamała się, gdy Agnieszka Radwańska urwała jej seta (w tie-breaku 7-0). W półfinale nie zrobiło na niej wrażenia to, że broniąca tytułu Kim Clijsters też zabrała jej set. Tak samo w finale, gdy Szarapowa zaczęła uciekać od startu. W każdym z meczów Białorusinka opanowała emocje, atakowała skutecznie i zwyciężyła.

Dziś zostanie 21. w historii liderką rankingu WTA, przejmując prowadzenie po Karolinie Woźniackiej (Dunka spada na 4. lokatę). Druga będzie Petra Kvitova, trzecia - Szarapowa, a szósta - Radwańska. Eksperci podkreślają, że po Woźniackiej, krytykowanej, że na szczyt nie zasłużyła, bo nie zdobyła Szlema, teraz rządy przejmuje wreszcie tenisistka, która od razu potrafiła przypieczętować prowadzenie adekwatnym sukcesem.

Na razie kobiecy tenis wciąż spowijają jednak opary chaosu. Triumf Azarenki w Melbourne to piąty z rzędu Szlem wygrany przez inną zawodniczkę (Clijsters, Li, Kvitova, Stosur). Pewne jest tylko to, że powoli dokonuje się zmiana warty. Starsze mistrzynie - Clijsters i siostry Williams - nie są w stanie rywalizować z młodymi. Wśród nich najwięcej mówiło się dotąd o Petrze Kvitovej, czeskiej zwyciężczyni Wimbledonu i Masters. To ją typowano na kolekcjonerkę Szlemów. - Ale kto wie, czy szybciej nie stanie się nią Azarenka. Kvitova gra bowiem mocno, atakuje, ale też często się myli. Białorusinka jako jedyna z czołówki młodych umie atakować i jednocześnie grać regularnie, dobrze się bronić - stwierdził Mats Wilander, siedmiokrotny zwycięzca Szlemów, ekspert Eurosportu.

6 - lat temu Azarenka i Agnieszka Radwańska walczyły o prowadzenie w juniorskich rankingach. Białorusinka wygrała juniorskie US Open i Australian Open, Polka - Wimbledon i Rolanda Garrosa. Dziś Azarenka jest pierwsza na świecie, Polka - szósta

Wiktoria Azarenka nad rzeką - urocza sesja mistrzyni Australian Open

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.