Masters. Za mało ognia Radwańskiej

Polka przegrała drugi mecz na Masters w Singapurze - tym razem z Włoszką Flavią Pennettą 6:7 (5-7), 4:6. Szansa na awans do półfinału wciąż się tli, ale Agnieszka Radwańska nie zależy już tylko od siebie.

Jedyny scenariusz, który może dać jej jeszcze półfinał kończącej rok imprezy dla ośmiu najlepszych singlistek sezonu, to zwycięstwo 2-0 w setach w ostatniej kolejce z Rumunką Simoną Halep przy jednoczesnej wygranej 2-0 Rosjanki Marii Szarapowej z Pennettą. Wtedy z pierwszego miejsca w grupie czerwonej z kompletem zwycięstw awansowałaby Szarapowa, a z drugiego - Radwańska z lepszym od rywalek bilansem setów, bo jako jedyna przegrałaby z Rosjanką 1-2.

Tyle teorii. Praktyka na korcie nakazuje większą wstrzemięźliwość w ocenie szans Radwańskiej. Wczorajszy mecz z Pennettą pokazał bowiem, że Polka jednak odczuwa już trudy sezonu, a zwłaszcza galopującej azjatyckiej końcówki, gdy w kilka tygodni zagrała ponad 20 meczów, triumfując w Tokio, Tiencinie i sięgając półfinału w Pekinie. To dzięki temu maratonowi Radwańska awansowała na Masters. Ale w samym turnieju Polka jedzie już na rezerwie paliwa.

Włoszce odskakiwała w pierwszej partii kilka razy - najpierw na 3:1, potem na 5:3 - ale za każdym razem w kluczowym momencie nie potrafiła zdobyć się na nokaut. Pennetta grała ostrzej, agresywniej, z zawziętą miną odrabiała straty. W akcjach Agnieszki brakowało ognia: za bardzo się cofała, zagrywała bezpiecznie, chyba bała się podjąć ryzyko. Bardziej liczyła na błędy rywalki niż na siebie.

- Pierwszego seta powinnam wygrać. Nie wykorzystałam szans, parę razy uciekła koncentracja - wzdychała po spotkaniu Polka, która po raz siódmy w karierze jest na Masters. - Jestem już trochę zmęczona, w ważnych momentach nie potrafiłam się skupić na walce o ważne punkty - dodała Radwańska.

Z Pennettą grała w lutym w Dausze i tamten mecz wyglądał zupełnie inaczej. Polka niemal zmiotła Włoszkę z kortu, zwyciężając 6:1, 6:1. Trener Tomasz Wiktorowski mówił niedawno, że to był najlepszy mecz Agnieszki w całym 2015 r.

Ale od tego czasu Pennetta wykonała jakościowy skok: popracowała nad regularnością, szybkością, wzmocniła ofensywę i we wrześniu sprawiła ogromną niespodziankę, triumfując w US Open. Pierwszy turniej wielkoszlemowy wygrała za 49. podejściem w wieku 33 lat. A tuż po triumfie równie sensacyjnie ogłosiła, że kończy karierę. Masters to jeden z ostatnich turniejów z jej udziałem.

Wiele osób wskazuje determinację Pennetty jako wzór do naśladowania dla Radwańskiej. O Włoszce też latami mówiono, że do zdobycia Szlema brakuje jej psychicznej twardości i regularności. Ale ona się nie poddała, ciężko pracowała i w końcu dopięła swego. - Każdy mecz grałam tak, jakby miał być ostatnim w karierze - powiedziała w Nowym Jorku.

Coś w tym jest. Wczoraj w starciu z Radwańską też momentami można było odnieść wrażenie, że Włoszka walczy jak o życie, a Radwańska po prostu wykonuje swoją pracę.

W drugim meczu grupy czerwonej Szarapowa pokonała 6:4, 6:4 Halep, co otworzyło jeszcze furtkę Polce. Ale dwusetowe zwycięstwo z Halep będzie piekielnie trudne. Radwańska w tym sezonie przegrała z drugą rakietą świata w Toronto, a wtedy nie była jeszcze tak zmęczona jak teraz.

W grupie białej Hiszpanka Garbine Muguruza i Niemka Angelique Kerber mają po jednym zwycięstwie i dziś zmierzą się ze sobą. W drugim meczu zagrają Czeszki Petra Kvitová i Lucie Šafárová.

Jak narysować sportowca jedną kreską nie odrywając ręki? Właśnie tak! [GRAFIKI]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.