Wielkoszlemowym debiutem nadziei kanadyjskiego tenisa był tegoroczny Wimbledon. Shapovalov Londynu nie zawojował, ponieważ przegrał w pierwszej rundzie z Jerzym Janowiczem. Kiedy w turnieju rangi Masters 1000 w Montrealu wyeliminował lidera światowego rankingu, Rafaela Nadala, po raz kolejny udowodnił, że przyszłość należy do niego. Mało kto się jednak spodziewał, by dotarł do trzeciej rundy US Open.
W pierwszym meczu pokonał Rosjanina Daniła Miedwiediewa, któremu eksperci dawali nieco większe szanse. Kolejny rywal, doświadczony i utytułowany Jo-Wilfried Tsonga, miał być jednak przeszkodą nie do przejścia. Spacerek był, ale dla młodszego z tenisistów.
Chyba każdy obserwator tego spotkania był zdumiony, z jaką lekkością poczyna sobie na Arthur Ashe Stadium debiutant. Shapovalov grał agresywnie, z pomysłem i całkowicie dominował na korcie. Pierwsze dwa sety wygrał 6:4 6:4, a w kolejnym serwował na mecz. Tsonga zdołał się jeszcze obronić i doprowadzić do tie-breaka, ale tylko na tyle było go stać tego dnia. Ostatecznie 18-latek zwyciężył pewnie w trzech setach i awansował do trzeciej rundy.
Tam zmierzy się z Kyle’em Edmundem. Brytyjczyk z pewnością jest faworytem tej rywalizacji, ale Kanadyjczykowi nie będzie to przeszkadzać. Na tym polega jego siła, że mimo młodego wieku potrafi wygrać z dużo wyżej notowanymi przeciwnikami. Teraz spróbuje się pokusić o kolejną niespodziankę.