Nicka Kyrgiosa można określić mianem tenisowego Dra Jekylla i Pana Hyde’a. Podczas turniejów w Indian Wells czy przed tygodniem w Cincinnati pokazał się ze znakomitej strony – grał świetnie, popisywał się widowiskowymi zagraniami, zależało mu na wygranej, a na jego twarzy często gościł uśmiech. Innym razem potrafi budzić niechęć swoim zachowaniem i tak właśnie było w pierwszej rundzie US Open.
Po przeciwnej stronie siatki stanął John Millman, z którym Kyrgios nie powinien mieć przy swojej optymalnej dyspozycji żadnych problemów. Od początku meczu coś mu jednak nie pasowało. Kręcił głową, mówił do siebie niecenzuralne słowa i był ewidentnie rozdrażniony. Na domiar złego z czasem zaczęła go boleć ręka, co jeszcze pogłębiło jego irytację. Wezwał fizjoterapeutę, ale nic to nie pomogło. Po nieco ponad dwóch godzinach przegrał w czterech setach, kończąc spotkanie z 60 niewymuszonymi błędami na koncie.
Australijczyk po raz kolejny zawiódł. Jego liczni kibice wciąż mają nadzieję, że ich ulubieniec w końcu ustabilizuje formę zarówno fizyczną jak i psychiczną i zacznie osiągać wyniki na miarę swoich możliwości. Tymczasem jego najlepszym rezultatem wielkoszlemowym pozostaje ćwierćfinał i ciężko określić, kiedy ulegnie to zmianie.
Trzeciego dnia US Open deszcz już nie przeszkadzał w grze, dlatego na kortach Flushing Meadows toczyło się wiele spotkań pierwszej i drugiej rundy. Oprócz Kyrgiosa z turniejem pożegnali się m.in. Fabio Fognini, Jo-Wilfried Tsonga i Richard Gasquet, ale zdecydowanie największą niespodzianką jest odpadnięcie rozstawionego z „czwórką” Alexandra Zvereva. Niemiec przegrał po zaciętym boju z Chorwatem Borną Coriciem 6:3 5:7 6:7(1) 6:7(4).
W czwartek na kort wyjdą m.in. Roger Federer i Rafael Nadal. Szwajcar zmierzy się w drugiej rundzie z Rosjaninem Michaiłem Jużnym, Hiszpana czeka natomiast pojedynek z Japończykiem Taro Danielem na tym samym etapie rywalizacji.