Tenisowe podsumowanie sezonu. Na liście Sport.pl: Federer, Monfils, Janowicz...

W niedzielę Roger Federer pokonał Richarda Gasqueta i dał Szwajcarii pierwszy w historii triumf w Pucharze Davisa. Byl to ostatni akcent sezonu 2014. Na pierwszym miejscu w rankingu ATP rok zakończył Serb Novak Djoković. To nie on jest jednak naszym zdaniem największym zwycięzcą sezonu. Kogo za takiego uważamy? Kto najwięcej przegrał? I gdzie w tym wszystkim Jerzy Janowicz?

Największy wygrany

Roger Federer. Szwajcar w niedzielę dołożył do swej imponującej kolejki ostatnie trofeum, którego w niej brakowało - zwycięstwo w Pucharze Davisa.  Było to 73. zwycięstwo w 85. meczu tego sezonu. Z 11 finałów wygrał pięć. 33-latek z Bazylei zakończył rok na drugim miejscu w rankingu, choć niemal do końca walczył o pierwszą pozycję. I tak został najstarszym zawodnikiem w historii rankingu od 1973 roku, który uplasował się tak wysoko.
Po zakończeniu ubiegłego sezonu, wielu ekspertów wieńczyło koniec wielkiego tenisa w wykonaniu genialnego Szwajcara. Ci, którzy nie wierzyli w Federera musieli przeżyć spore zaskoczenie, bo tenisista wszech czasów znów czarował na korcie. Wielka w tym zasługa Stefana Edberga. Przed sezonem Szwed dołączył do sztabu Rogera i ponownie obudził w nim agresywny styl, którym Federer zachwycał.
Oczywiście, nie wszystko mu się udawało - nie wygrał żadnego turnieju Wielkiego Szlema. Najbardziej może żałować chyba US Open, w którym przegrał w półfinale z Marinem Ciliciem. Po tym jak Kei Nishikori pokonał Novaka Djokovicia, wydawało się, że Szwajcarowi nikt nie odbierze 18. wielkoszlemowego tytułu w karierze. Było inaczej. Nie ulega jednak wątpliwości, że w 2014 roku Federer zamknął usta krytykom i pokazał, że stać go na rywalizację nawet z takimi wytrzymałościowcami jak Djoković.

Andy Murray Andy Murray RONALD ZAK/AP

Największy przegrany

Andy Murray. Czy Szkot należy jeszcze do "wielkiej czwórki"? A może "wielkiej czwórki" już nie ma i trzeba mówić o "wielkiej trójce"? Czy jednak "wielka trójka" istnieje skoro Rafael Nadal ma tak wiele problemów ze zdrowiem?
To był przedziwny rok dla Murraya. Z jednej strony w najważniejszych turniejach, Wielkiego Szlema, grał dość równo - trzy razy był w ćwierćfinale, raz w półfinale. Dzięki awansowi do czwórki na kortach im. Rollanda Garrosa został dziesiątym tenisistą w historii, który awansował do półfinału w każdym turnieju wielkoszlemowym co najmniej dwa razy.
W teoretycznie mniej ważnych imprezach nie szło mu tak dobrze. Szczególnie na początku roku, gdy wypadł z pierwszej dziesiątki rankingu. Murray zdołał się pozbierać, wdrapać na szóste miejsce w rankingu, ale swoistym podsumowaniem roku może być spotkanie Murraya z Federerem podczas kończącego sezon turnieju w Londynie. Szkot został zmieciony z kortu. W przyszłym sezonie będzie miał sporo do udowodnienia. Podobnie jak jego trenerka - Amelie Mauresmo. Miejmy nadzieję, że w jego grze nie będzie już widać śladów po operacji pleców, bo trudno nie odnieść wrażenia, że to właśnie przez to w tym sezonie grał gorzej.

Jerzy Janowicz Jerzy Janowicz CHUCK BURTON/AP

Największe rozczarowanie

Jerzy Janowicz. Może dla kibiców na świecie dałoby się znaleźć kogoś, kto rozczarował bardziej, ale nad Wisłą wszyscy czekali na sukcesy Jerzyka. Nie doczekali się. Łodzianin przegrał w zakończonym sezonie więcej spotkań, niż wygrał (24-26). Spadł z 21. na 43. miejsce w rankingu. W żadnym turnieju Wielkiego Szlema nie doszedł dalej niż do trzeciej rundy.
Dużo o tym sezonie mówi też statystyka spotkań w turniejach rangi ATP World Tour Masters 1000 - wygrał w nich zaledwie trzy mecze, przegrywając dziewięć razy. Dwa lata temu błysnął w hali Bercy. W kolejnym sezonie grał w półfinale Wimbledonu, ale od tamtej pory zamiast czynić postępy, stale się cofa.

Kei Nishikori Kei Nishikori BENOIT TESSIER/REUTERS

Największy postęp

Kei Nishikori. Japończyk od kilku sezonów pukał do czołówki, ale było mu do niej mimo wszystko dość daleko. Zmieniło się to w tym roku. Zaczynał go jako 17. rakieta świata. Kończy na piątej pozycji.
Jako pierwszy zawodnik z Azji zagrał w finale turnieju Wielkiego Szlema. W US Open pokonał w drodze do finału trzech zawodników z pierwszej dziesiątki (Milosa Raonicia w czwartej rundzie, Stana Wawrinkę w ćwierćfinale, Novaka Djokovicia w półfinale). Wygrał w tym roku  54 mecze, zdobył cztery tytuły. Pierwszy raz w karierze zakwalifikował się do kończącego sezon turnieju masters.
29 grudnia skończy 25 lat. Obdarzony jednym z najlepszych oburęcznych backhandów w męskim tenisie Nishikori dał sygnał, że nie jest już zlęknionym i delikatnym tenisistą. Ma ambicje i jeśli będzie się dalej rozwijał, może zostać pierwszym Azjatą, który wygra turniej Wielkiego Szlema.

Dający najlepszą rozrywkę

Gael Monfils. Można się zachwycać pięknym stylem Federara, ogromną walecznością Djokovicia, niesamowitą grą na mączce Rafaela Nadala, ale tak czystej zabawy jak Francuz nie daje kibicom nikt.
Jak zwykle był chimeryczny, ale gdy nie miał żadnych problemów zdrowotnych zachwycał fantazją. Coraz częściej pojawiają się głosy, że Francuz jest pod względem sprawności najlepszym tenisistą w historii. Trudno się z nimi nie zgodzić. Monfils ma 28 lat, trudno więc spodziewać się, że nagle dojrzeje. Ale może to i dobrze, bo potrafi zrobić show z wszystkiego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.