Rumuńska królowa deszczu

Alexandra Dulgheru wygrała turniej Warsaw Open. W finale Rumunka pokonała Ukrainkę Alonę Bondarenko. Za zwycięstwo otrzymała 98,5 tys. dol., czyli dwa razy tyle, ile zarobiła w dotychczasowej karierze

Nie trwa ona długo. W tym tygodniu Dulgheru skończy 20 lat. Kilka miesięcy temu była w czwartej setce rankingu WTA, w ubiegłym tygodniu na 201. pozycji. Nie startowała jeszcze w turnieju rangi WTA. Próbowała się dostać do niego w Estoril w Portugalii. Nie przebrnęła eliminacji. Odpadła w II rundzie.

W Warszawie również zaczęła od kwalifikacji. W pierwszych dwóch meczach niemiłosiernie męczyła się w trzysetowych pojedynkach ze Słowaczką Lenką Vienerovą i Polką Anną Korzeniak. Łatwo pokonała dopiero Alicję Rosolską. Potem na jej drodze stanęły bardziej utytułowane rywalki. Poradziła sobie i z nimi. W drodze do finału pokonała m.in. Włoszkę Sarę Eranni (36. pozycja w WTA), Gainę Woskobajewą z Kazachstanu (94.) czy w półfinale Słowaczkę Danielę Hantuchovą (39.).

O mały włos w ogóle nie przystąpiłaby do turnieju. Spóźniła się na samolot do Warszawy. Przyleciała zamiast w sobotę w niedzielę. Organizatorzy przełożyli jednak rozpoczęcie eliminacji z uwagi na padający deszcz. Rumunka mogła wystartować.

Deszcz pomógł Dulgheru również w dniu finału. W drugim secie Bondarenko prowadziła już 4:0. Wtedy na korty Legii lunęło. Sędzina przerwała mecz. - Byłam wtedy bardzo zmęczona. W szatni złapałam oddech, odpoczęłam - opowiadała. Po kilkunastu minutach, gdy finalistki przystąpiły ponownie do gry, sytuacja diametralnie się zmieniła. Rumunka zaczęła odrabiać straty. Seta nie wygrała, ale znów wróciła do gry, zdobyła trzy gemy. W trzecim Rumunka, niezwykle cierpliwa w długich wymianach i mająca ciekawy repertuar dropshotów nie dała wygrać Bondarenko nawet jednego gema. Cały mecz trwał blisko trzy godziny, z czego najdłużej pasjonujący pierwszy set - aż półtorej.

Przegrana Ukrainka zeszła z kortu, płacząc, przegrała swój drugi finał w Warszawie. Dwa lata temu uległa rozstawionej wówczas z jedynką Belgijce Justine Henin. - Ale mam nadzieję, że za trzecim razem uda mi się wygrać - powiedziała na konferencji po polsku Bondarenko.

Rumunka po ostatniej piłce zrobiła rundkę honorową wokół kortu centralnego, owinięta w rumuńską flagę. Na deszcz w ogóle nie zwracała uwagi. Była szczęśliwa, bo zarobiła 470 punktów do rankingu WTA, w przyszłym tygodniu wykona więc żabi skok do pierwszej setki. W lipcu będzie mogła zagrać na Wimbledonie. Za wygranie Warsaw Open zarobiła 98,5 tys. dol. Do tej pory za grę w tenisa otrzymała 47 tys.

- Jeszcze nie zastanawiałam się, co zrobię z nagrodą, ale sądzę, że przeznaczę ją na bilety lotnicze i starty w kolejnych turniejach. Obiecałam sobie, że pójdę na zakupy do ekskluzywnego sklepu, a potem do jakiejś restauracji. Ale nie rumuńskiej - może coś polskiego?

Finały Warsaw Open (pula nagród 600 tys. dol.):

Gra pojedyncza: Alexandra Dulgheru (Rumunia) - Alona Bondarenko (Ukraina, 8) 7:6(7-3), 3:6, 6:0.

Gra podwójna: Raquel Kops-Jones, Bethanie Mattek-Sands (USA, 3) - Zi Yan, Jie Zheng (Chiny, 2) 6:1, 6:1.

Liczba turnieju: 201

aktualne miejsce w rankingu WTA zwyciężczyni Warsaw Open Alexandry Dulgheru

Kto w Warszawie triumfował w deblu? - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.