ATP: Komu pierwsza, komu druga?

Do zakończenia pierwszego sezonu Ligi atp pozostały już tylko dwa tygodnie. Nic więc dziwnego, że emocji coraz więcej, a każdy mecz - ba, set! - ma ogromne znaczenie. Przecież w przyszłym roku w I lidze wystąpią tylko zwycięzcy grup, a prawo gry w II lidze walka wcale nie jest mniej zacięta. Pogoda, siła wyższa, wprowadziła do terminarza rozgrywek sporo zamieszania, ale coraz szybciej nadrabiamy zaległości i już wkrótce wszystko będzie jasne.

Zwycięzcom XII Memoriału Henryka Skoneckiego w Sosnowcu bardzo się gdzieś śpieszyło. Dość powiedzieć, że w żadnym finale singla nie stracili więcej niż sześć gemów.

O to, kto wygra z głośniejszym przytupem, rywalizowali "amatorzy z odzysku". Beniamin Budziak, mistrz i wicemistrz świata 35-latków, wystartował w kategorii open. W każdym meczu chociaż jednego seta wygrywał do zera, a w drugim (niekoniecznie chronologicznie) z rundy na rundę był coraz hojniejszy. W finale pokonał Dariusza Nowaka 6:3, 6:0. Droga Michała Piękosia po puchar była o jeden mecz krótsza, ale nieco trudniejsza, o czym świadczy wyniki finału - 6:1, 6:4 z Klaudiuszem Fojcikiem.

Nienadzwyczajnie zmęczyła się także najlepsza wśród kobiet Aneta Turaj, ponieważ najwięcej gemów oddała w półfinale Annie Czarneckiej (cztery), a najmniej w finale Hannie Listek (jeden). Na pewno nie można tego powiedzieć o Katarzynie Bieniec, która rozegrała trzy pojedynki i tak się złożyło, że były to trzy najbardziej zacięte mecze tej konkurencji. W pierwszej rundzie - 5:7, 6:4, 6:2 z Ewą Sakwerdą, potem 7:5, 7:5 z Patrycją Szmidt, wreszcie 6:2, 5:7, 1:6 w półfinale z Listek.

Rodzinny hat-trick

Weekend był - chciałoby się powiedzieć, że "wyjątkowo", ale to już chyba polska norma - długi, więc wielu tenisistów zdążyło zagrać także w Pucharze Lata z Dunlopem (w ramach cyklu Cztery Pory Roku). I trudno orzec, który z tych turniejów był mocniej obsadzony. Odpowiedź zależy od tego, kogo byśmy zapytali - jednym poszło lepiej w Sosnowcu, innym w Katowicach.

Numer zobowiązuje

W Otwartych Mistrzostwach Legnicy faworyci tak bardzo przywiązali się do swoich ról, że nie pozwolili wygrać nikomu, kto nie był rozstawiony. Na dodatek do czterech finałów dopuścili tylko jednego singlistę i jedną parę deblową bez numerów przy nazwiskach.

Połowę tytułów zdobyli tenisiści oznaczeni dwójką. Artur Kurasz (kat. +40) pokonał 6:1, 6:0 Zbigniewa Czecha (nr 1), natomiast Wojciech Kostrakiewicz i Łukasz Słodyczka wygrali 6:3, 6:0 z nierozstawionymi Stanisławem Bartoszkiem i Zbigniewem Lemieszem. Honor jedynek obronił Jan Janiszak, mistrz w kat. +50 - w finale 6:3, 6:4 z Pawłem Wojtyczką. W najbardziej prestiżowej konkurencji open zwyciężył Tomasz Huszczo (nr 3), pokonując Kostrakiewicza (nr 1) 6:4, 6:2.

Tenis błyskawiczny

Bardzo szybko toczył się drugi turniej Grand Prix Toyoty w Olsztynie. Tylko jeden mecz zakończył się w trzech setach, gdy w pierwszej rundzie Andrzej Lasota pokonał Jacka Tomalika 1:6, 6:1, 6:3. Potem wszyscy załatwiali sprawy w tempie błyskawicznym i dopiero wynik finału wskazuje na dość zaciętą walkę. Dariusz Kardaś wygrał z Tomaszem Chacińskim 6:3, 6:4.

Więcej o Amatorskim Tenisie Polskim - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.