Rafael Nadal rezygnuje z Barcelony żeby wygrać Roland Garros

Wycofanie się Rafaela Nadala z turnieju w Barcelonie dowodzi, że Hiszpan wyciągnął wnioski z poprzedniego roku. Czy to wystarczy, by znów został tenisowym królem?

Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?

Jego rezygnacja była dla sponsorów i fanów szokiem. To tak, jakby Roger Federer, będąc w pełni sił, odpuścił turniej w rodzinnej Bazylei. W piłkarskiej Barcelonie grał przed laty wujek "Rafy" Miguel Angel Nadal. To właśnie w Katalonii, poza Majorką, gdzie się urodził, ma najwięcej fanów. Nie zraża ich nawet to, że na przekór rodzinie kibicuje Realowi Madryt.

Decyzja Nadala kibiców szokuje, bo po raz pierwszy od wielu miesięcy jest w wielkiej formie. Cztery dni temu został pierwszym w historii zawodowego tenisa graczem, który wygrał sześć razy z rzędu ten sam turniej. Zwyciężając w Monte Carlo, zrównał się też z Federerem w liczbie triumfów w imprezach z serii Masters. Obaj mają ich teraz po 16. W finale Nadal zmiażdżył Fernando Verdasco 6:0, 6:1. Zademonstrował tenis nieziemsko skuteczny, o druzgocącej sile rażenia.

Do tej pory, gdy tylko zaczynał się sezon na jego ulubionej czerwonej mączce, Hiszpan zmieniał się w robota. Po Monte Carlo jechał do Barcelony, potem Rzymu i Madrytu, a na koniec do Paryża na Rolanda Garrosa. Bywały lata, że wygrywał wszystkie pięć imprez z rzędu.

W zeszłym roku coś się jednak zacięło. Okazało się, że Hiszpan - uprawiający tenis niezwykle energochłonny, oparty na bieganiu do upadłego - rozsypał się pod ciężarem zawrotnej liczby meczów. Zaczęły go boleć kolana, w których utrzymywał się chroniczny stan zapalny. Nadal najpierw przegrał z Federerem w Madrycie, a potem poniósł najboleśniejszą porażkę w karierze - nie udało mu się pobić rekordu Bjoerna Borga i wygrać Roland Garros pięć razy z rzędu. W IV rundzie zatrzymał go Szwed Robin Söderling, którego dotąd bił zawsze i wszędzie. Był to pierwszy w życiu przegrany przez Nadala mecz w Paryżu.

Od kolan, Madrytu i Söderlinga zaczęło się 11 miesięcy klęsk i upokorzeń Hiszpana, który grał mało, a jak już wracał, to zazwyczaj spektakularnie przegrywał, np. w finałach Masters w Londynie wszystkie mecze. Nie podbił też US Open ani Australian Open, gdzie znów odezwały się kolana. Stracił prowadzenie w rankingu ATP i spadł na czwarte miejsce, czyli do poziomu sprzed 2005 r.

Sztab "Rafy" z wujkiem Tonim Nadalem podejmował próby ratunkowe. Najlepiej zauważalna była zmiana w przygotowaniu fizycznym. Żeby odciążyć kolana, Rafa z muskularnego osiłka zmienił się w smukłego atletę, lżejszego o kilka kilogramów mięśni. Zmienił też styl gry, uderza teraz piłkę agresywniej, żeby szybciej kończyć wymiany, czyli mniej biegać, nie męczyć kolan.

Dopiero wiedząc to wszystko, można zrozumieć wycofanie się z ukochanej Barcelony. Nadal, choć na mączce nie ma sobie równych, a kolana na razie go nie bolą, poświęca turniej, żeby całość sił rzucić na najważniejsze - Roland Garros. Stawka jest podwójnie wysoka, bo nikt nie wierzy, że będący ostatnio w słabszej formie najgroźniejsi rywale: Roger Federer, Andy Murray i Novak Djoković, będą w stanie zagrozić Nadalowi pod wieżą Eiffla. Zagrozić mu mogą chyba tylko własne kolana.

Hiszpan, co w tenisie jest ewenementem, przyznał się, że rezygnuje z gry, będąc w pełni sił. Nie symulował kontuzji, jak zazwyczaj robią gwiazdy w takich sytuacjach. Z poważną miną zapłaci organizatorom turnieju w Barcelonie kilkadziesiąt tysięcy euro zadośćuczynienia. Przeprosił też fanów, że ich zawiódł.

Jeśli po raz piąty wygra w Paryżu, wybaczą mu na pewno.

Kim Clijsters i Justine Henin ? chcą pobić rekord frekwencji

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.