Trafiony w koszyk

Od kiedy gram amatorsko w tenisa, a robię to z marnym skutkiem już od ponad 30 lat, nawiedza mnie wciąż ten sam sen. Zatrzymuję samochód na wygodnym, bo obszernym i dobrze oznakowanym parkingu. Biorę torbę z bagażnika i wchodzę do pięknego ośrodka tenisowego

Wypielęgnowany trawniczek oblewa zielenią wszystkie ścieżki wymoszczone kamieniem. Czyste parasolki nad stoliczkami delikatnie łopoczą. Wokół kortów na świeżym powietrzu ustawione kilkurzędowe trybuny z wygodnymi krzesełkami, a przy niektórych kortach po prostu gustowne ławeczki, niczym w parku.

Dalej jest już tylko lepiej. Tenisowa kawiarenka oferuje nie tylko napoje, ale i coś ciepłego do zjedzenia. Tuż obok sklepik sportowy, w którym kompetentny sprzedawca zawsze z radością i zapałem odpowie na pytania, doradzi. Tu zawsze można kupić skarpetki, których się zapomniało, nową owijkę, koszulkę, a nawet buty czy torbę. Na wielkim stojaku rakiety do testowania. Sklep jest otwarty od godziny 9.00 do 17.00, ale spokojnie można liczyć, że kilka minut przed otwarciem lub kilkanaście po zamknięciu, ktoś z obsługi udzieli porad czy sprzeda brakujący element ubrania. Klient nasz pan

W klubowym budynku, który z zewnątrz wygląda kolorowo i przytulnie, mieszczą się, prócz kawiarni, siłownia i szatnie. W każdej stoi szafka zamykana na kluczyk, który można pobrać po uiszczeniu kaucji. W szatniach jest zawsze ciepło i bardzo czysto. Podobnie pod prysznicami z ciepłą i zimną wodą. W każdej kabinie wieszaki na ręczniki i ubrania skonstruowane tak, aby ręcznik nie spadał na ziemię. W recepcji budynku można wypożyczyć świeży ręcznik, kupić mydło, wszak nieustannie w pędzie między pracą a domem zapominam którejś z tych rzeczy. No dobrze - przyznam się, że w moim śnie jest nawet sauna.

W kawiarence na ścianie wisi duży telewizor, a pod nim zawsze grono domorosłych komentatorów relacjonuje mecze. Obok kawiarenki mieszczą się pięknie oszklone boiska do squasha, więc bez ruszania się sprzed telewizora kątem oka można oglądać zmagania grających. Zawsze gdy ich widzę, z zazdrością i podziwem myślę o tych, którzy tak organizują sobie pracę, by znaleźć dziennie kilka godzin i na tenisa, i na zajęcia poboczne z nim związane. Omówienie meczów własnych i Rogera Federera należy do tych zajęć w szczególności.

Na ścianie zawieszono elektroniczną tablicę, na której pojawia się aktualizowany on line grafik wynajmu kortów. Tu też w odpowiednie dni i w dogadanych terminach można umówić wybitnego specjalistę od masowania naciągniętych mięśni. Obok informacja na temat tenisowych trenerów, na stolikach prasa tenisowa, a na półce fachowa literatura. Przytulnie, miło, profesjonalnie.

Przebieram się w szatni, wychodzę na kort i sen się urywa. Może to i lepiej, bo po co nawet we śnie dostawać porządny łomot?

Co najdziwniejsze - wszystko, co się w tym śnie pojawia, nie jest wytworem mej umęczonej wyobraźni. Wyśniona rzeczywistość scaliła jedynie dziesiątki obrazów z kilkudziesięciu tenisowych ośrodków, które w życiu udało mi się odwiedzić jeżdżąc po Polsce.

Szkoda, że tylko we śnie łączą się w całość. Na jawie nie spotkałem jeszcze klubu jak ze snu, ale nie ustaję w poszukiwaniach!

Copyright © Agora SA