Wszystkie drogi prowadzą do Indian Wells. Trudne zadanie Radwańskiej i Janowicza

W Kalifornii, gdzie miliarder Larry Ellison stworzył na pustyni tenisowy raj, zaczyna się ?piąta lewa Wielkiego Szlema?. Trudne zadanie czeka Agnieszkę Radwańską - broni punktów za zeszłoroczny finał. Jerzy Janowicz w II rundzie może zagrać z Rogerem Federerem.

Jeszcze kilka lat temu status "piątej lewy Szlema" miała impreza na wyspie Key Biscayne w Miami należąca do potężnej agencji marketingowej IMG. To właśnie turniej na Florydzie długo uchodził za najważniejszy i najbardziej prestiżowy w sezonie po czterech Szlemach. Ale odkąd w 2009 r. na korty w południowej, pustynnej części Kalifornii, wśród kaktusów i palm, wkroczył Larry Ellison, sytuacja się zmieniła.

Właściciel komputerowego giganta Oracle, piąty najbogatszy człowiek świata z majątkiem szacowanym na 54 mld dol. i wielki miłośnik sportu (wspiera także m.in. żeglarski Puchar Ameryki), mocno doinwestował podupadający turniej. Można właściwie powiedzieć, że go uratował, bo pod koniec poprzedniej dekady trwała powolna ucieczka dużych imprez na Bliski Wschód i do Azji. Na zachodnim wybrzeżu USA niegdyś biło serce tenisowego świata, a wielkich imprez było zatrzęsienie - m.in. w San Diego i Los Angeles. Dziś przetrwały dwie - w Indian Wells i Stanford.

Przebudowane przez Ellisona korty na pustyni to dziś najpiękniejszy obiekt tenisowy w Ameryce. Pula nagród rośnie z roku na rok, właśnie dobiła do 10,7 mln dol. (w sumie dla kobiet i mężczyzn). Tenisiści uwielbiają turniej Ellisona, bo zawsze jest perfekcyjnie zorganizowany, a oni są rozpieszczani na każdym kroku. Nic dziwnego, że Indian Wells od kilku lat zwycięża w plebiscycie zawodników na najlepszą imprezę sezonu.

Z dwoma wyjątkami. Od 14 lat imprezę bojkotowały siostry Williams, wybuczane przez kibiców po półfinale z 2001 r. Amerykanki miały wtedy zmierzyć się ze sobą, ale mecz odwołano, bo Venus na 20 min przed spotkaniem oddała go walkowerem Serenie z powodu urazu. Część fanów rozczarowanych, że starcia nie zobaczą, uznała, że siostry specjalnie ustaliły taki scenariusz, żeby Serena lepiej wypoczęła przed finałem. Amerykanka pokonała Kim Clijsters, ale znów na nią gwizdano i buczano. Richard Williams, ojciec tenisistek, twierdził, że słyszał też wulgaryzmy i rasistowskie obelgi. - Moja stopa nigdy więcej nie stanie w Indian Wells - powiedziała Serena w 2001 r. I przez 14 lat słowa dotrzymywała, mimo że organizatorzy obiecywali złote góry, by dała się przeprosić. - Czas leczy rany, dojrzałam do zmian, jestem gotowa wrócić i napisać inne zakończenie - powiedziała liderka rankingu WTA w tym sezonie. Ponoć w przekonaniu jej spore zasługi miał Ellison. Venus nie przyjedzie, ale zaznaczyła, że szanuje decyzję siostry.

Dobre wspomnienia z Kalifornii ma Agnieszka Radwańska świętująca zazwyczaj właśnie tam obchodzone 6 marca urodziny (teraz - 26.). Zazwyczaj prezenty sprawiała sobie też na korcie - kilka ćwierćfinałów, półfinałów, a przed rokiem finał. Obecny sezon zaczęła jednak przeciętnie, sięgnęła raptem jednego ćwierćfinału, dwukrotnie przegrywała z uderzającymi mocno Venus Williams i Garbine Muguruzą. W rankingu spadła na ósmą pozycję, a w Indian Wells musi bronić aż 650 pkt. Na szczęście Polka - jako rozstawiona zaczyna od II rundy - nie miała najgorszego losowania. Na początek może trafić na Amerykankę Alison Riske lub Chorwatkę Mirjanę Lucić-Baroni. W kolejnych rundach nie widać rywalek wybitnie Radwańskiej niepasujących. Dopiero w ćwierćfinale poziom gwałtownie rośnie, bo może wpaść na Simonę Halep.

Przebywająca w Kalifornii od tygodnia Polka ostro trenuje z Martiną Navrátilovą pełniącą od grudnia rolę jej konsultantki. Tomasz Wiktorowski, pierwszy trener, wierzy, że Radwańska powoli zacznie oswajać się z forsowanym przez Amerykankę agresywniejszym stylem gry.

Pełen nadziei jest też Jerzy Janowicz, który niedawno poprowadził reprezentację do zwycięstwa z Litwą w Pucharze Davisa. Polski numer jeden (ATP 51) gra w tym sezonie lepiej niż przed rokiem, w lutym sięgnął m.in. finału w Montpellier. W I rundzie w Indian Wells zmierzy się z Argentyńczykiem Diego Schwartzmanem (ATP 63). Jeśli wygra, dojdzie do hitowego starcia z Rogerem Federerem. Rozstawiony z dwójką Szwajcar w pierwszej rundzie ma wolny los. Janowicz grał z nim wiosną 2013 r. w Rzymie. Przegrał po zaciętym, elektryzującym pojedynku. - Pokazał wielki tenis, to był mecz, który powinien skończyć się remisem. W przyszłości może nieźle namieszać w męskim tenisie - mówił wówczas o Polaku Federer.

Stadiony Z Czuba! Nożyce, gol z kornera, bramkarz trafia przez całe boisko [WIDEO]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.