Odszedł Bohdan Tomaszewski. "Nie usłyszymy już: haloooo, tu Wimbledon"

"Haloooo, tu Wimbledon" - już nie usłyszymy tego legendarnego zdania wypowiadanego TYM legendarnym głosem. Pan Bohdan Tomaszewski nie żyje. Trudno w to uwierzyć, bo wydawał się człowiekiem nieśmiertelnym, człowiekiem, który przeżyje nas wszystkich. Miał 93 lata - pisze na swoim blogu "Serve & Volley" dziennikarz "Gazety Wyborczej" Jakub Ciastoń.

Blog Serve & Volley

Odeszła legenda polskiego sportu - przecież on biegał z Kusocińskim, grał w tenisa z Jędrzejowską, widział na żywo medale olimpiad, znanych przez nas tylko z książek i czarno-białych kronik w TV! - odeszła legenda polskiego dziennikarstwa. Odszedł niezapomniany radiowy głos. O sporcie potrafił mówić z wielką pasją, z miłością, bez wygórowanych oczekiwań, umiał docenić przegranych.

Pamiętam doskonale duży wywiad , który robiliśmy z Radkiem Leniarskim dwa lata temu w mieszkaniu Pana Bohdana przy Inflanckiej w Warszawie. Gęsto od dymu - Pan Bohdan palił jak smok nawet po dziewięćdziesiątce - ale też gęsto od wspaniałych historii. O przedwojennej Warszawie, o ukochanej Legii, o tym, jak grało się w tenisa w czasie wojny, o konspiracji, powstaniu, o radiu. O tym, że współczesny sport i nowoczesne radio to już nie jest Jego bajka. To była lekcja, której nie zapomnę nigdy.

Nade wszystko jednak Pan Bohdan kochał tenis. I nie chodzi tylko o to, że umiał pięknie o nim mówić, ale też o to, że do końca działał na rzecz rozwoju swojej ukochanej dyscypliny. Gdy nadchodził czas turnieju Tomaszewski Cup, małej imprezy dla kadetów i młodzików na kortach Legii, brał telefon, dzwonił do zaprzyjaźnionych dziennikarzy i bez ogródek, ale zawsze z elegancją karcił: "Wie pan, powinien pan coś o tym napisać, dla tych młodych ludzi to jest ich Wimbledon". I wszyscy pisaliśmy. I dalej będziemy pisać, choć Pana już nie ma.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA