Roger Federer rozdaje pizzę i goni Djokovicia

33-letni Szwajcar sięgnął w niedzielę w Bazylei po piąty tytuł od stycznia i ma realną szansę, by na koniec roku znów być numerem jeden na świecie. Jerzy Janowicz w ostatnim występie w tym sezonie przegrał w I rundzie w paryskiej hali Bercy.

Trudno dziś w to uwierzyć, ale nieco ponad rok temu Federer znajdował się na krawędzi przepaści. W rankingu ATP osunął się na siódme miejsce i coraz więcej ekspertów i dziennikarzy spekulowało, że koniec jego kariery jest bliski. Pete Sampras jako 33-latek od ponad 12 miesięcy machał już kijem golfowym na sportowej emeryturze. Federer, 17-krotny mistrz wielkoszlemowy, w całym sezonie 2013 wygrał ledwie jeden mały turniej, odpadł w II rundzie Wimbledonu, IV rundzie US Open, nie wystąpił w żadnym finale Szlema. Na korcie bili go już prawie wszyscy - nawet Niemiec Daniel Brands i Argentyńczyk Federico Delbonis.

Minął rok i... po kryzysie Federera właściwie nie ma śladu. W niedzielę w wypełnionej po brzegi St. Jakobshalle w Bazylei leżącej między szpitalem, w którym się urodził, a domem, gdzie mieszkał, zobaczyliśmy "Federeromanię" w najlepszym wydaniu. Tłum rodaków i wielbicieli z całego świata wiwatował po każdej piłce, gdy ich idol bez większych problemów rozbrajał na korcie Belga Davida Goffina (6:2, 6:2). Nawet 23-letni rywal (ATP 22) przyznał się, że jest członkiem fanklubu Federera - na konferencji prasowej opowiadał, że plakat Rogera wisiał w jego domu na każdej ścianie.

Po zakończeniu turnieju w St. Jakobshalle, gdzie Federer zwyciężył po raz szósty, odbyło się tradycyjne spotkanie mistrza z dziećmi do podawania piłek. Federer ponad 20 lat temu był na turnieju w Bazylei jednym z nich, tak zaczęła się jego przygoda z wielkim tenisem. Świat znów obiegły zdjęcia, jak roześmiana gromadka zajada się z Rogerem ufundowaną przez niego pizzą.

Federer ma dużo powodów, by uśmiechać się razem z dzieciakami. Obecny sezon, choć bez wielkoszlemowych triumfów, był więcej niż udany. Szwajcar wygrał pięć turniejów, w tym duże z serii Masters w Szanghaju i Cincinnati. Przestał odbijać się jak od ściany od najlepszych młodych rywali - Novaka Djokovicia pokonał w tym sezonie trzykrotnie (bilans 3-2), nie przegrał ani razu z Andym Murrayem (2-0). Powody, dla których Federer odżył, są dobrze zdiagnozowane - pomógł agresywniejszy styl zaadoptowany dzięki współpracy trenerskiej ze Stefanem Edbergiem, a także nowa rakieta oraz świetne przygotowanie fizyczne. Federer praktycznie nie miewa kontuzji, gra cały czas na równym poziomie.

Rok Szwajcara jest tak efektowny, że po triumfie w Bazylei pojawiła się szansa, by wrócił na czoło rankingu ATP, gdzie nie był od 2009 r. Gdyby się udało, byłby to prawdziwy cud, bo o ile w triumf trzydziestoparoletniego Szwajcara w Szlemie fachowcy jeszcze wierzyli, to w rankingowe zwycięstwo z młodzieżą na długim dystansie - już nie.

Federer jest drugi w rankingu ATP i traci do Djokovicia tylko 490 pkt (w rankingu ATP Race liczonym od stycznia). Do końca sezonu do wywalczenia jest jeszcze ponad 2500 pkt. Najwięcej w tym tygodniu w Paryżu (1000) i za dwa tygodnie w kończącym sezon Masters w Londynie (1500). Ale Federer będzie miał potem jeszcze szansę na ostatnie słowo, bo pod koniec listopada w Lille Szwajcarzy zmierzą się z Francją w finale Pucharu Davisa, gdzie do zarobienia jest kilkaset punktów (zależy, ile meczów singlowych wygra Szwajcar). Federer będzie w Lille dodatkowo zmotywowany, bo Puchar Davisa to jedno z niewielu trofeów, których nie zdobył.

- Jestem zadowolony z sezonu i bardzo się cieszę, że otworzyła się szansa na powrót na czoło rankingu. W końcu o to w tym wszystkim chodzi, żeby być numerem jeden - zaśmiał się Federer w Bazylei. - Ale jestem pewien, że Novak nie odpuści i też zagra z dodatkową motywacją - dodał.

Smutno zakończył się sezon dla Jerzego Janowicza. Polak przegrał w I rundzie w Paryżu z Amerykaninem Samem Querrey'em 7:6 (7-5), 2:6, 4:6. W ostatnim notowaniu rankingu ATP zajmował 42. miejsce, rok zaczynał jako numer 21.

Czy Eugenie Bouchard to nowa tenisowa królowa (Internetu)? [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.