Fed Cup. Radwańska z orzełkiem

Od soboty mecz Hiszpania - Polska o Grupę Światową Pucharu Federacji. Prestiż rozgrywek podupadł, ale Agnieszka Radwańska nigdy nie odmówiła reprezentacji. Czy wprowadzi ją na sam szczyt? Pierwszy mecz o 11. Relacja na żywo na Sport.pl

Wszystko o meczu Hiszpania - Polska w Fed Cupie

Puchar Federacji (oficjalnie Fed Cup) to kobiecy odpowiednik męskiego drużynowego Pucharu Davisa. Tenisistki kilka razy w roku odrywają się od zarabiania dużych pieniędzy w Wielkich Szlemach i turniejach WTA, zakładają stroje w barwach narodowych i za mniejsze stawki - wypłacane przez rodzime federacje - rozgrywają w weekendy mecze międzypaństwowe.

Wiele lat temu Puchar Federacji cieszył się dużym prestiżem. W latach 80. reprezentacji USA nie można było sobie wyobrazić bez Chris Evert i Martiny Navratilovej. W latach 90. Niemki do zwycięstw prowadziły Steffi Graf i Anke Huber.

Ale z czasem zawodowy tenis zaczął zabierać kobietom coraz więcej energii. Ich ochota, by grać półamatorsko z godłem na piersi, zmalała. W ostatnich sezonach dochodziło do kuriozalnych sytuacji, gdy np. dla Rosji grały tenisistki z drugiej setki rankingu, choć nad nimi było 20 lepszych, ale żadna nie przyjęła zaproszenia do kadry. Serena Williams (USA) i Wiktoria Azarenka (Białoruś) też grają w reprezentacji od święta.

Są wyjątki, czyli kraje, gdzie drużyna to wciąż zazwyczaj rzecz święta: Czechy, Francja czy Włochy. Ale zasada jest taka, że Puchar Federacji nie jest dziś dla tenisistek priorytetem. Najważniejsze są Szlemy i pieniądze.

Niektórzy kibice wciąż nie mogą zapomnieć Agnieszce Radwańskiej, że miała zbyt dobry humor po porażce w I rundzie igrzysk w Londynie. Przytaczają to jako przykład, że nie zależy jej na reprezentacji. Ale to niesprawiedliwe, biorąc pod uwagę wszystkie występy trzeciej rakiety świata w kadrze. Radwańska, o ile tylko była zdrowa, gry w Pucharze Federacji nigdy nie odmawiała. Występowała nawet, gdy Polska tułała się po III lidze rozgrywek - w Izraelu, Estonii czy na Węgrzech - i rozgrywała mecze, o których polskie media nawet nie wspominały.

Mimo to, że starsza z sióstr Radwańskich ma dopiero 25 lat, jest już najbardziej utytułowaną reprezentantką Polski, z największa liczbą meczów (45) i zwycięstw (38). Prowadzi w prawie każdej statystyce. Ostatnie mecze wygrywa niemal w pojedynkę. W lutym w Boras Polki zwyciężyły Szwedki 3-2. Radwańska zdobyła dwa punkty w singlu, trzeci dołożyła w deblu z Alicją Rosolską.

Głównie dzięki liderce Polki są dziś o krok od awansu na sam szczyt - do ośmiozespołowej Grupy Światowej (w Pucharze Federacji startuje 95 państw), skąd są już tylko trzy mecze do zwycięstwa w rozgrywkach. Polki tak wysoko jeszcze nie grały. Formalnie ostatni raz w GŚ występowały w 1994 r., ale wtedy startowały w niej aż 32 drużyny, po reformie i podziale pucharu na strefy, do elity przebić się nie udało.

Ostatnią przeszkodą na drodze do GŚ będą od soboty do niedzieli na olimpijskich kortach w Barcelonie Hiszpanki. Drużyna, której kapitanką jest Conchita Martinez, była mistrzyni Wimbledonu, to w Pucharze Federacji jedna z upadłych potęg. Hiszpanki triumfowały pięciokrotnie, ale ostatnio w 1998 r., teraz przeżywają chude lata. Przez moment było tak źle, że zawodniczki groziły totalnym bojkotem kadry. Martinez pożar ugasiła, ale ciągle ma problemy. Z Polską nie zagrają dwie najlepsze singlistki - Carla Suarez Navarro (WTA 16) powiedziała, że ma inne plany, a Garbine Muguruza (41) dalej waha się, czy nie reprezentować ojczyzny matki - Wenezueli.

Martinez powołała: Marię Teresę Torro-Flor (69), Silvie Soler-Espinosę (107), Estrellę Cabezę-Candelę (108) i Anabel Medinę Garrigues (123). Kapitan Tomasz Wiktorowski poza Agnieszką Radwańską (3) zabrał jej młodszą siostrę Urszulę (73), Paulę Kanię (169) i Rosolską (51. w deblu).

Radwańska i Wiktorowski podkreślają, że Polki faworytkami się nie czują, bo rywalki zagrają przed swoją publicznością, na dodatek na wolnym korcie ziemnym, który powinien im sprzyjać. Martinez odpowiada, że to nie ona ma w składzie trzecią rakietę świata. Każda ze stron próbuje zdjąć z siebie presję.

W sobotę dwa pojedynki singlowe, w niedzielę - o ile będzie potrzeba - kolejne dwa. Mecz wygra drużyna, która skompletuje trzy małe zwycięstwa. Jeśli w niedzielę po południu będzie 2-2, rozstrzygnie debel.

Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy

Kto wygra mecz?
Więcej o:
Copyright © Agora SA