Tenis. Linette do setki przez Chorwację

Magda Linette pokonała w II rundzie Ukrainkę Ludmiłę Kiczenok 6:1, 6:2 i awansowała do ćwierćfinału turnieju w Kuala Lumpur. Polka jest coraz bliżej awansu do pierwszej setki światowego rankingu.

Dla 22-letniej Linette to drugi największy sukces w karierze po zeszłorocznym półfinale imprezy WTA w Baku. W stolicy Malezji pula nagród wynosi 250 tys. dol. Turniej ma dokładnie tę samą rangę jak zakończona w niedzielę impreza w Katowicach.

W Polsce Linette się nie powiodło, odpadła w I rundzie z rozstawioną z nr. 5. Czeszką Klárą Koukalovą. Ale w Malezji, gdzie losowanie drabinki bardziej jej sprzyjało, gra wyśmienicie.

W I rundzie pochodząca z Poznania tenisistka, która na liście WTA zajmuje 124. pozycję, pokonała Francuzkę Alizé Lim (WTA 145) 6:3, 6:0. Wczoraj w przerwanym na blisko trzy godziny przez ulewny deszcz pojedynku pewnie zwyciężyła 6:1, 6:2 Kiczenok (WTA 192). O drugi w karierze półfinał zagra w piątek z rozstawioną z nr. 3. Chinką Shuai Zhang (WTA 45), która w ćwierćfinale pokonała reprezentantkę Hongkongu Ling Zhang (318.) 6:3, 4:6, 6:0.

Awans do ćwierćfinału niewielkiej imprezy WTA dla tenisistki takiej jak Linette, która próbuje przebić się do czołówki zawodowego tenisa, to wielka sprawa. Polka dostanie co najmniej 60 pkt do rankingu i ponad 6,1 tys. dol. Jeśli przeszłaby jeszcze rundę, może już w przyszłym tygodniu awansować do czołowej setki. Jeśli przegra w ćwierćfinale, będzie jej brakowało bardzo niewiele - kilka, góra kilkanaście miejsc.

Gdyby się udało, pierwszy raz w czołowej setce WTA byłyby cztery polskie tenisistki: Agnieszka i Urszula Radwańskie (3. i 72.), Katarzyna Piter (98.) i Linette. Ale warunek jest też taki, że Piter obroni się w najbliższych tygodniach przed spadkiem.

Skąd nazwisko Linette? Magda zawdzięcza je wojnom napoleońskim. Francuski żołnierz zakochał się w Polce i pod Poznaniem założył rodzinę. Niespełna dwa wieki później jego daleka praprawnuczka jako sześcioletnia dziewczynka zakochała się w tenisie, gdy tata Tomasz, z zawodu trener i instruktor, pokazał jej, na czym polega ten sport. Potem długo było jak w większości tenisowych polskich opowieści: dużo poświęcenia rodziców, sporo wydanych pieniędzy i przelanego na treningach potu. Na ścianie w pokoju Magdy wisiał plakat motywujący z Monicą Seles.

W 2006 r. Linette została wicemistrzynią Europy do lat 14, cztery lata później zwyciężyła w swoim pierwszym turnieju ITF w Szczecinie. Imponowała drapieżnością i dość ofensywnym stylem gry, który stoi nieco w sprzeczności z tym, jaka jest poza kortem - raczej skromna i cicha.

W drugiej setce rankingu WTA utknęła na dłużej, ostrzejszy marsz w górę zaczął się w zeszłym roku. - Potrzebowałam wstrząsu, odmiany, dlatego wiosną 2013 r. zdecydowałam się na wyjazd do Chorwacji - opowiadała "Wyborczej" Linette tydzień temu w Katowicach. Polka ma bazę treningową w Splicie, jej trenerem jest Izo Zunić, ma też chorwackiego sparingpartnera i specjalistę od przygotowania fizycznego. Nawiązując do niedawnego wybuchu Jerzego Janowicza, podkreśliła jednak zdecydowanie, by jej wyjazdu nie traktować jak ucieczki z "tenisowej szopy". - Nie wyjechałem z Polski, bo u nas były złe warunki. W Chorwacji też nie ma dużego wsparcia od federacji i ciężko o sponsorów, ale jest lepsza pogoda, trochę więcej kortów. Na niektórych można grać za darmo. Głównym powodem wyjazdu było to, że na miejscu mieszkał mój trener, do którego mam zaufanie. Wokół siebie mam ludzi, którzy motywują mnie do cięższej pracy - mówiła Linette, która przez rok nieźle nauczyła się już chorwackiego. Rozumie prawie wszystko, ma jeszcze kłopoty z mówieniem.

Jej celem na najbliższe miesiące jest awans w okolice 70. miejsca na świecie. Wtedy przestanie dokładać do interesu i zacznie w końcu na tenisie zarabiać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.