Trening Radwańskiej, turniej życia Panfila

Dzieli ich przepaść w zarobkach, popularności i osiągnięciach, a połączył niecodzienny turniej nad Oceanem Indyjskim. O wejście do finału Pucharu Hopmana Agnieszka Radwańska i Grzegorz Panfil zmierzą się z Włochami, Kanadyjczykami i Australijczykami.

Dla niego to duża sprawa, dla niej nic wielkiego. Choć o tym turnieju mówi się "nieoficjalne mistrzostwa świata drużyn mieszanych", to najlepsi tenisiści pewnie jednym tchem wymieniliby tuzin bardziej prestiżowych imprez.

Żadna nie byłaby jednak podobna do tej. W Perth na zachodzie Australii co roku rywalizuje osiem dwuosobowych reprezentacji narodowych. Zasady są proste: najpierw na kort wychodzą tenisistki, potem tenisiści, a na koniec oboje stają do miksta. - Trudno powiedzieć jednym zdaniem, na ile ważny jest ten turniej. To bardziej impreza pokazowa, punktów do rankingu dostać nie można, jednak prestiż jest duży. Nazwiska uczestników też robią wrażenie - przekonuje Radosław Szymanik, kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Davisa, czyli turnieju tylko dla panów.

Polska debiutuje w Pucharze Hopmana i jest... rozstawiona z numerem 1. Ale to zestawienie powstało, gdy wydawało się, że partnerem Radwańskiej będzie Jerzy Janowicz (21. w rankingu ATP). Nasz najlepszy tenisista nie zdążył jednak wyleczyć urazu śródstopia i trzeba było szukać zastępstwa. A skoro następni w kolejce Michał Przysiężny (ATP 66) i Łukasz Kubot (ATP 72) nie mogli zmienić planów (są zgłoszeni do turnieju w katarskiej Dausze), prezent dostał Panfil (ATP 288). "Podziękowania dla Grześka, że zgodził się zastąpić Jerzyka. Zrobimy, co w naszej mocny" - ćwierknęła na Twitterze Radwańska i w drugi dzień świąt wsiadła w samolot.

Dla niej Puchar Hopmana będzie przede wszystkim solidnym treningiem i okazją przystosowania się do australijskiego klimatu. Właśnie tam w połowie stycznia rozpocznie się pierwszy w tym roku turniej wielkoszlemowy, który jest dla Radwańskiej priorytetem. W przeszłości zdarzało się, że na antypody dolatywała tuż przed pierwszym meczem i potem narzekała na problemy z aklimatyzacją.

Panfil nigdy nie przekroczył nawet granicy 250. miejsca w rankingu ATP, na żadnym innym turnieju nie mógłby zagrać przy tak licznej publiczności i przeciwko tak utytułowanym rywalom. Teraz zmierzy się m.in. z 11. na świecie Kanadyjczykiem Milosem Raoniciem. Z tak silnym rywalem nie grał nigdy. - Czy nie zje go presja? Oczywiście, że w żadnym z meczów nie będzie faworytem, ale jest doświadczony. Miał udany sezon, a tenis to nie tylko rankingi - przekonuje Szymanik.

I dodaje, że nawet bez Janowicza naszego duetu nie można skreślać: - Agnieszka jest piątą tenisistką świata. Na pewno podejdzie do turnieju na poważnie i zrobi swoje. Nawet jeśli Grzesiek przegra swój mecz, to zostaje jeszcze mikst, w którym wszystko może się wydarzyć. Ciągle mamy duże szanse. A nawet jeśli się nie uda wyjść z grupy, to będzie to świetne przetarcie przed początkiem sezonu.

Zaczynają dziś w nocy. W meczu otwarcia Polska gra z Włochami. Radwańska nie będzie miała łatwo z Flavią Pennettą (WTA 31), a Panfil musi liczyć na mecz życia, by wygrać z Andreasem Seppim (ATP 25).

W grupie A nasza drużyna rywalizuje jeszcze z Kanadą (Raonić i Eugenie Bouchard) i Australią (Barnard Tomić i Samantha Stosur). Zwycięzca grupy awansuje do finału. Tytułu bronią Hiszpanie grający bez Rafaela Nadala.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.