Witajcie w lidze Sereny Williams

10 wygranych turniejów, 10 milionów dolarów, tylko cztery przegrane mecze - tak dobrego sezonu 32-letnia Amerykanka jeszcze nie miała. - Zawsze szła w jakość, wreszcie dołożyła ilość - mówi Martina Navratilova. W środę Amerykanka zagra w mistrzostwach WTA z Agnieszką Radwańską. Relacja na żywo w Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE. Początek meczu ok. 20.00.

Sezon może być jeszcze lepszy, bo Serena jest faworytką rozpoczętych we wtorek w Stambule mistrzostw WTA, kończącej rok imprezy dla ósemki najlepszych tenisistek.

Dziesięć lub więcej trofeów w jednym sezonie w ostatnich 15 latach wywalczyła tylko Justine Henin (w 2007 r.).

Serena, która gra zawodowo od 1995 r., miała już sezony, w których wygrywała więcej turniejów wielkoszlemowych (teraz dwa - Rolanda Garrosa i US Open), ale roku tak obfitującego w sukcesy, równego i dobrego od początku do końca, jeszcze nie przeżyła.

73-4 - to bilans jej meczów w 2013 r. Zwycięstw odniosła aż o 15 więcej niż w 2012 r. i aż o 17 więcej niż w 2002 r., gdy zgarnęła trzy Szlemy. 24 sety Serena kończyła wynikiem 6:0, w poprzednim sezonie, też imponującym - tylko 11. Jako pierwsza kobieta w tenisie Williams zarobi na korcie ponad 10 mln dol. z premii w turniejach (razem z kontraktami sponsorskimi - ponad 25 mln dol.).

"Najlepszy, kompletny, bliski ideału" - tak o 2013 r. w wykonaniu Sereny napisał "New York Times".

- Gdy miałam 18 czy 19 lat, nawet przez myśl mi nie przeszło, że w tym wieku wciąż będę grać w tenisa, a co dopiero odnosić takie sukcesy - powiedziała w Stambule młodsza z sióstr Williams.

- To zabawne, bo zazwyczaj na stare lata grasz mniej, a Serena - więcej i lepiej - mówiła "NY Timesowi" Martina Navratilova, zwyciężczyni 18 turniejów wielkoszlemowych.

Serenę od innych dominatorek - Navratilovej, Chris Evert, Steffi Graf czy Moniki Seles - odróżniało przez lata to, że nie potrafiła grać równo przez cały sezon. Mobilizowała się na Szlemy, ale inne turnieje lekceważyła. Odpuszczała je celowo albo trenowała mało i szybko łapała kontuzję. Albo przyjeżdżała nieprzygotowana i dawała się zaskakiwać niżej notowanym rywalkom.

- Serena zawsze szła w jakość, teraz wreszcie postawiła też na ilość i ciągłość - komentuje Navratilova. Na pobicie jej rekordu - 167 wygranych turniejów singlowych - jest już za późno (Serena uzbierała ich dopiero 56, ale wśród nich 17 wielkoszlemowych), ale na kolejny jeden sezon lub dwa pełne zwycięstw od stycznia do grudnia - niekoniecznie. - Jestem podekscytowana, bo w przyszłym sezonie mogę grać jeszcze lepiej. Jest jeszcze pole do poprawy - powiedziała w Turcji.

Wszyscy są zgodni, że za rewolucją w podejściu Sereny do tenisa stoi francuski trener Patrick Mouratoglou, który od zeszłorocznego Rolanda Garrosa pracuje z Amerykanką, a od kilku miesięcy jest także jej życiowym parterem. Od tego czasu wygrała 15 turniejów, w tym cztery Szlemy, złoto olimpijskie, przegrała tylko pięć spotkań.

Mouratoglou poprawił w grze Williams kilka detali - m.in. dodał do uderzeń więcej rotacji (dlatego zmieniła rodzaj naciągu w rakiecie), dzięki czemu ma więcej czasu na odbicie piłki i lepiej wytrzymuje dłuższe wymiany, nie musi już tak ryzykować jak kiedyś. - Serena rzadziej gubi się na korcie. Nauczyła się wydobywać z tarapatów. Ma plan B - podkreśla Mouratoglou. - Nigdy nie jestem zadowolony z wykonanej pracy. Gdybym był, byłby to znak, że mogę przestać się rozwijać. Napędza mnie ambicja - mówi Francuz.

Najwyraźniej swoją postawą zaraził Serenę, która przepracowała ten sezon rzetelnie jak nigdy wcześniej. Eksperci chwalą, że lepiej się rusza, jest odporniejsza na zmęczenie, nie grymasi, tylko pracuje.

Mouratoglou udało się to, co w 2006 r. próbowała osiągnąć Chris Evert, była amerykańska mistrzyni, pisząc list otwarty do Sereny, wówczas rozdartej między tenisem a branżą rozrywkową, by porzuciła imprezy, modę i skoncentrowała się na sporcie, bo szkoda marnować tak wielki talent.

"WTA Tour w 2013 r. spokojnie można przemianować na Serena Williams Tour. Ona wygrywa, inni tylko grają" - podsumował "NY Times".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.