Tenis. Ojciec Bernarda Tomicia to barbarzyńca. Postrzelił syna w nogę

Ojciec australijskiego tenisisty Bernarda Tomicia (ATP 50.) postrzelił syna w nogę z wiatrówki w teście na męstwo, obciął pensję sparingpartnerowi syna w Boże Narodzenie, pędził 160 km/h przez Francję tylko po to, by wygrać darmowy posiłek - kulisy tenisowej rodziny Tomiciów w pamiętniku opisuje Thomas Drouet.

Drouet to były sparingpartner Tomicia. Ze współpracy zrezygnował po tym, jak w maju w Madrycie znany z wybuchowego charakteru John Tomić, ojciec tenisisty, zaatakował Droueta, plując mu w twarz i uderzając go głową. W wyniku tego zdarzenia sparingpartner jego 20-letniego syna doznał złamania nosa. Tomić senior został skazany na osiem miesięcy w zawieszeniu na dwa lata i zakaz zbliżania się do Droueta.

Drouet pisał pamiętnik od miesięcy, ale opublikował go na łamach dziennika "Herald Sun" by bronić się przed oskarżeniami Tomicia seniora, który twierdzi, że Francuz jest kłamcą. Drouet ujawnia, jak wygląda współpraca krewkiego ojca z synem oraz innymi członkami zespołu. Według relacji Francuza zespół Tomicia jest dysfunkcjonalny, pełny chaosu i przemocy. Wszystko kontroluje ojciec-zamordysta, który chce mieć wpływ na wszystko. Gdy tylko coś idzie nie po jego myśli, wpada w szał. Wyżywa się na członkach sztabu i na 20-letnim synu. Tenisista był pod ciągłą presją ze strony ojca, zarówno na korcie, jak i poza nim. Według relacji Droueta im ojciec ostrzej traktował syna, ten coraz bardziej uciekał w świat gier komputerowych i całonocnych imprez ze znajomymi. Często wykradał się z hotelu balkonowymi drzwiami.

Drouet wspomina też, że widział, jak ojciec uderzył syna podczas treningu w Monte Carlo. "John wpadł w furię i nagle - łup! Jeden cios. Nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem. Bernard nic nie powiedział, ale miał łzy w oczach. John odszedł i połamał dwie rakiety. Powiedział Bernardowi, że ten nie zagra teraz przez trzy tygodnie i kazał mi anulować wszystkie bilety lotnicze. Bernard ze złości połamał swoją rakietę. Mój Boże, ci ludzie są szaleni" - czytamy w pamiętniku. Na potwierdzenie swych słów zamieścił zapis wymiany SMS-ów z Bernardem.

Drouet cały czas był pomiędzy ojcem a synem. "John kazał mi zagrać sparing z Bernardem. Miałem grać najlepiej, jak potrafię, a jeśli ugram trzy gemy w secie, to Bernard będzie biegł do domu. Z jednej strony bałem się ojca, z drugiej współczułem synowi. Zagrałem najlepiej, jak potrafiłem i wygrałem z Bernardem seta. Ten jest na mnie wściekły, łamie rakietę, a ojciec każe mu biec do domu. Świetna atmosfera" - pisze Drouet.

Ojciec Tomicia zachowywał się jak szaleniec. Postrzelił syna w nogę z wiatrówki w teście na męstwo, obciął pensję sparingpartnerowi syna w Boże Narodzenie, pędził 160 km/h przez Francję tylko po to, by wygrać darmowy posiłek. Członkom sztabu zdarzało się spać na lotniskach, bo ojciec oszczędzał pieniądze. O normalnej współpracy nie było mowy. "Ciągły krzyk, presja, poniżenie".

Doniesienia Droueta potwierdza Salvador Sosa, były trener przygotowania fizycznego Tomicia. On nazwał ojca tenisisty barbarzyńcą. Współpracę zerwał kilka miesięcy wcześniej niż Drouet, miał już dość. Mówił, że w swojej 27-letniej karierze nigdy nie widział niczego podobnego. Podejrzewa, że wpływ na zachowanie ojca może mieć jego pochodzenie (jest Chorwatem) i doświadczenia z wojny na Bałkanach.

Podobne zdanie o Tomiciu seniorze mają także inni trenerzy tenisowi, którzy mieli z nim do czynienia. - John jest nieprzewidywalny. Trening mógł przebiegać normalnie, ale nagle Bernard popełnił jakiś drobny błąd, a jego ojciec wpadał w furię. Nikt nie wiedział, o co chodziło. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego - uważa Neil Guiney, były trener Tomicia.

- On chce kontrolować wszystko, ale nie potrafi zapanować nad swoimi emocjami. Wiele lat temu został siłą usunięty z kortu treningowego przez policję, bo sam nie chciał zejść - wspomina Nick Watkins, były mentor Samanthy Stosur.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.