Tenis. Novak Djoković wszechmocny

Nikt nie ma dziś w tenisie tak mocnej głowy i tak wytrzymałych mięśni. Serb pokonał Andy'ego Murraya 6:7 (2-7), 7:6 (7-3), 6:3, 6:2 i zdobył trzeci z rzędu tytuł Australian Open. U kobiet wśród gwizdów i buczenia triumfowała Wiktoria Azarenka. ?Agassi siedział na trybunach i pewnie myślał: Bogu dzięki, że oni nie grali w moich czasach? - żartował na Twitterze Nick Bollettieri, właściciel słynnej akademii na Florydzie.

Djoković zdobył swój szósty tytuł wielkoszlemowy i doścignął Stefana Edberga oraz Borisa Beckera.

Przechodzi do historii, bo jako pierwszy w erze zawodowego tenisa sięgnął w Melbourne po trzy tytuły w kolejnych latach. Nie udało się to ani Rogerowi Federerowi, ani Andre Agassiemu, którzy - jak Djoković - triumfowali w Australii w sumie czterokrotnie (Serb także w 2008 r.).

Zwycięstwo Djokovicia jeszcze przed turniejem typowała większość fachowców. Lider rankingu ATP w Melbourne czuje się idealnie, bo pasuje mu wolna nawierzchnia (jeśli chodzi o szybkość piłki, korty twarde w Australii są czymś między Rolandem Garrosem a US Open), a także dlatego, że na początku roku jest zdrowy, a sprawność fizyczna to u niego 50 procent sukcesu.

W całym turnieju Djoković miał jeden słabszy moment - w IV rundzie o mało nie przegrał z atakującym wściekle Szwajcarem Stanislasem Wawrinką. W tamtym pięciosetowym meczu aż siedem razy tracił własny serwis, w pozostałych sześciu - tylko raz (w 83 z 84 gemów utrzymywał swój serwis!).

Zarówno z Wawrinką, jak i w finale z Murrayem w kryzysowych momentach Djokovicia ratowała jego najsilniejsza broń - głowa. Serb mentalnie jest niezniszczalny. Nigdy nie drżą mu ręce, im trudniejsza sytuacja, tym lepiej gra. To odróżnia go od Murraya, który choć pod okiem Ivana Lendla znacznie się rozwinął, wciąż miewa załamania, gubi koncentrację, gra nonszalancko i popełnia głupie błędy. Djoković też się myli, ale tylko w nieistotnych dla wyniku momentach. W kluczowych zamienia się w maszynę.

Serb wygrywa też returnami - nie ma tenisisty, który tak umiejętnie czytałby serwisy rywali. Murray wygrał tylko 46 procent piłek po swoim drugim podaniu (Djoković - 66 procent). "W tej statystyce rozstrzygnął się mecz" - napisał na Twitterze Brad Gilbert, były trener Agassiego.

Być może Murray postawiłby się Serbowi bardziej, ale najwyraźniej pięciosetowy bój z Rogerem Federerem w półfinale kosztował go zbyt wiele. Djoković miał dodatkowy dzień na odpoczynek, bo swój półfinał - genialny mecz z Davidem Ferrerem - rozegrał w czwartek. - Murray jest w stanie ograć Federera albo Djokovicia, ale nie obu naraz - komentował Pat Cash, zwycięzca Wimbledonu z 1987 r. Turniej pokazał, że przygotowanie fizyczne w męskim tenisie jest dziś kluczowe. "Guardian" opisywał, jak na Florydzie do turnieju przygotowywał się Murray: pobudka o 6.30, przebieżka po plaży, trzy godziny na siłowni, 90 minut jogi, dwie godziny na korcie, a pomiędzy - 6000 kalorii (np. wieczorem 40 kawałków sushi). Djoković ćwiczy podobnie, choć jego trening owiany jest tajemnicą. Wiadomo, że w 2011 r. odmieniła go bezglutenowa dieta. Jest wytrzymalszy i silniejszy. - Novak ma unikalną zdolność regeneracji, potrafi błyskawicznie odpoczywać. Tym zwycięża - mówi jego słowacki trener Marijan Vajda.

Po trzech godzinach biegania w finale Djoković wciąż wyglądał, jakby truchtał po parku, a Murray miał już problemy z pachwiną i odciskami na stopach. Przegrał ten mecz na serwisy, returny, ale też fizycznie. "Agassi siedział na trybunach i pewnie myślał: Bogu dzięki, że oni nie grali w moich czasach" - żartował na Twitterze Nick Bollettieri, właściciel słynnej akademii na Florydzie. "Jak pokonać faceta, który nie ma słabych stron? Ma najlepszy return w tenisie. I jeszcze nigdy się nie męczy" - napisał "Sports Illustrated". Djoković wygrał 11 meczów z rzędu z zawodnikami z Top 8, ostatnią porażkę zanotował na US Open z Murrayem. Po chwilowej zapaści w męskim tenisie znów nie ma na niego mocnych.

- Murray i Djoković są szybcy, grają technicznie i choć czasem potrafią zaatakować, to robią to z głębi kortu. Fundamentem ich tenisa jest defensywa. W ich meczach 90 procent wymian kończy się błędami, ale nie można z tego robić zarzutu, taka jest istota ich tenisa, muszą być cierpliwi - mówi "Gazecie" Wojciech Fibak, były najlepszy polski tenisista. - Lubię oglądać taki tenis, ale zdaję sobie sprawę, że niektórym ciężko go zrozumieć. Dlatego cieszmy się, że grają jeszcze Federer czy Jo-Wilfried Tsonga, czyli tenisiści atakujący. Bez nich groziłyby nam w najbliższych latach nieustanne powtórki finałów Borg - Vilas, Borg - Lendl, Lendl - Wilander czy Courier - Agassi - dodał Fibak.

W sobotę Wiktoria Azarenka pokonała Na Li 4:6, 6:4, 6:3. "Jeszcze nigdy finalistka Szlema nie została tak źle przyjęta przez kibiców" - napisał Steve Tignor, amerykański historyk tenisa. Białorusinka w półfinale ze Sloane Stephens wzięła tzw. przerwę medyczną w kluczowym momencie. Wielu ekspertów zarzuciło jej, że specjalnie wybiła rywalkę z rytmu. "Cheatarenka" - głosił napis na jednym z transparentów [cheat - ang. oszukiwać], fani gwizdali, buczeli i krzyczeli: "Cicho, Azarenka!", bo Białorusinka głośno pojękuje, odbijając piłkę.

Chinka przegrała, bo gorzej wytrzymała presję w decydujących fragmentach ostatnich setów. Dwukrotnie groźnie się przewracała - w drugiej partii o mało nie zwichnęła kostki, a w trzecim secie uderzyła głową w kort. Po meczu powiedziała jednak, że to nie miało znaczenia. - Fani? Myślałam, że będzie gorzej. Zapamiętam ten turniej do końca życia ze względu emocje, jakie mu towarzyszyły. Te dobre i złe - stwierdziła Azarenka.

- Turniej powinna wygrać Serena Williams. Nie wygrała, bo kocha swoją siostrę Venus i niepotrzebnie grała z nią debla. Trzygodzinny bój z Sarą Errani i Robertą Vinci spowodował późniejsze kłopoty z plecami i porażkę w ćwierćfinale singla. Azarenka grała gorzej niż przed rokiem, nie jest w wielkiej formie, ma nawet nieco nadwagi. U kobiet zabrakło mi dobrych meczów. Najlepszy był pierwszy set spotkania Li - Radwańska - podsumował Wojciech Fibak.

Więcej o:
Copyright © Agora SA