Tenis. Jaką tajemnicę kryją kolana Nadala

"Dlaczego nie grał tak długo? Czy dostał zezwolenie na leczenie sterydami? Co wstrzykiwano w jego ścięgna? Czemu jego kariera znów przypomina sinusoidę?" - pyta anonimowy autor coraz popularniejszego bloga o rzekomym dopingu w tenisie.

Wreszcie jest! Aplikacja Sport.pl LIVE w wersji na Androidy. Ściągnij i oceń!

Rafael Nadal nie zagrał w żadnym turnieju od 28 czerwca, czyli od dnia, gdy sensacyjnie w II rundzie Wimbledonu pokonał go Lukas Rosol. Powrót na kort 26-letniego Hiszpana wielokrotnie przekładano. Najpierw media spekulowały, że wróci na sierpniowy US Open, potem - że jesienią w Azji, w końcu - że na listopadowy Masters w Londynie i finał Pucharu Davisa. Ale Nadal przez pół roku nie zagrał ani razu. Początkowo sztab Hiszpana twierdził, że problemem, podobnie jak w 2009 r., jest zapalenie ścięgien, potem zdiagnozowano, że siedmiokrotny mistrz Rolanda Garrosa ma uszkodzoną rzepkę.

- Mógłbym przejść operację, ale nie chciałem ryzykować. Wybrałem rehabilitację, metodę dłuższą, ale mam nadzieję - skuteczniejszą - mówił, ogłaszając na Majorce wznowienie treningów. Jego pierwszym turniejem po kontuzji ma być pokazówka w Abu Zabi pod koniec grudnia, potem wystąpi w Dausze, a w połowie stycznia w Australian Open. - Ale nie spodziewajcie się po mnie wiele. Jestem daleki od formy - stwierdził. Toni Nadal, wujek i trener Rafy, podkreśla, że szykują się raczej na wiosnę i obronę tytułu w Rolandzie Garrosie. Wujek Toni za przedłużającą się kontuzję obwinia przeładowany kalendarz ATP, źle dopasowane terminy największych turniejów i meczów Pucharu Davisa.

Ale po raz kolejny przy okazji kontuzji Nadala wracają też teorie spiskowe o jego rzekomym dopingu. Muskularny Hiszpan od pojawienia się na kortach w 2005 r. budził skrajne emocje. "Jak można być tak wytrzymałym i biegać pięć godzin bez wytchnienia?" - pytali fani. Takie znaki zapytania nad dziwnymi zdarzeniami na korcie i poza nim od kilku lat zbiera autor bloga "Tennis Has a Steroid Problem", czyli "Tenis ma problem ze sterydami". Nie wiadomo, kto zamieszcza wpisy, ale widać, że jest to osoba doskonale znająca środowisko tenisowe i medyczne aspekty dopingu. Blog jest bardzo popularny, wchodzi na niego ponad 30 tys. osób dziennie, wpisy śledzą i komentują znani dziennikarze tenisowi. Większość uważa go jednak za "zbyt wywrotowy".

Tajemniczy autor wytyka Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF) oraz władzom ATP i WTA, że od lat przymykają oko na doping. Podaje liczne przykłady zamiatania pod dywan afer - m.in. Richarda Gasqueta i Yanniny Wickmayer. W pierwszym przypadku federacja dała wiarę Francuzowi, że kokaina dostała się do organizmu podczas pocałunku z dziewczyną w nocnym klubie, w drugim - Belgijka uniknęła dyskwalifikacji, mimo że trzykrotnie kontrolerzy nie zastali jej w domu.

Bloger wytyka luki w systemie - m.in. kontrolowanie zawodników głównie w trakcie turniejów, zbyt małą liczbę testów poza zawodami (w tenisie w 2011 r. 21 badań; w kolarstwie - dwa tysiące!). Nadal miał jeden, góra dwa testy rocznie, a i tak najgłośniej narzekał, że "budzą go o szóstej rano".

Autor uważa, że władze tenisowe stosują tzw. ciche zawieszenia. Gdy gwiazda ma pozytywny wynik testu, jest zmuszona do przerwania startów na kilka miesięcy, ale sprawa nie jest nagłaśniana. Zdaniem blogera tak było m.in. z Nadalem w 2009 r., gdy odpadł z Rolanda Garrosa, a potem nie zagrał w Wimbledonie. Tajemniczy wojownik o czystość tenisa idzie jednak jeszcze dalej - uważa, że Nadal symuluje większość swoich kontuzji, żeby móc kilka razy w roku na Majorce poddać się terapii sterydowej (często legalnej, bo na niektóre kontuzje można dostać tzw. wyjątek od Międzynarodowej Agencji Antydopingowej). "Kariera Nadala od początku przypomina cykle: świetna gra, kontuzja, długa przerwa, znów świetna gra" - czytamy na blogu.

Według blogera legalna terapia PRP, czyli wstrzykiwanie wzbogaconej krwi plazmowej w ścięgna i stawy, której Nadal poddaje się u doktora Mikela Sancheza, może mu być potrzebna do maskowania silniejszych środków. W odprysku hiszpańskiej afery Puerto wyszło na jaw, że lekarze zalecali sportowcom symulowanie kontuzji, żeby móc potem wstrzykiwać sterydy.

Bezimienny bloger nie przytacza dowodów, jedynie poszlaki, spekulacje, zasłyszane plotki. Ale ma sojuszników. Pierwszymi są fani, którzy czują, że "coś jest na rzeczy". W komentarzach piszą, że tenis w walce z dopingiem jest na przeciwległym biegunie niż kolarstwo. Drugim - Francuzi, którzy od lat atakują Hiszpanów, zarzucając im nielegalne wspomaganie. O stosowanie przez nich systemowego dopingu oskarżył ich niedawno Yannick Noah, były mistrz Rolanda Garrosa.

- Brzydzę się dopingiem. Te ataki są wstrętne. Sportowcy w dzisiejszych czasach znaleźli się na granicy ludzkich możliwości. Aby być na szczycie, trzeba ryzykować zdrowie. Dlatego nasze życie to ciągła walka z kontuzjami. Reszta to wyssane z palca bzdury - odpowiada Nadal.

Zrób mema z Mourinho i wygraj koszulkę z autografami gwiazd Realu!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.