Tak twierdzi James Blake. - Przypadek Lance'a Armstronga podziałał na wyobraźnię. Skoro tyle lat z taką łatwością oszukiwał, to dlaczego miałoby nie być oszustw w tenisie, gdzie za zwycięstwo w US Open dostajesz 1,9 mln dol.? - pyta 32-letni Amerykanin, kiedyś zawodnik z czołowej dziesiątki rankingu ATP.
- Przydałoby się więcej testów. W tym roku byłem sprawdzany może cztery razy. Gdy przeczytałem o Armstrongu, zdałem sobie sprawę, że powinniśmy robić znacznie więcej - wtóruje mu Andy Murray, trzecia rakieta świata. Jego zdaniem testy powinny nasilić się zwłaszcza między listopadem a styczniem, gdy większość sportowców przygotowuje się do kolejnego sezonu.
To samo mówił Roger Federer w Londynie, gdzie trwa kończący sezon turniej ATP World Tour Finals. - Jestem zaskoczony, że testów jest tak mało. Badań krwi miałem w tym roku mniej niż w poprzednich latach.
Fani i dziennikarze przecierają oczy, bo to zwrot o 180 stopni. Murray i wielu innych tenisistów jeszcze w styczniu grymasiło podczas Australian Open, że kontrolerzy nie dają im spać i budzą ich o szóstej rano. Apelowali o "większe poszanowanie prywatności". Afera Armstronga podziałała jednak jak zimny prysznic. Zdali sobie sprawę, że wśród nich też są dopingowicze, a cztery kontrole rocznie to za mało, by ich złapać.
Statystyki rzeczywiście mogą szokować. W 2011 r. Międzynarodowa Federacja Tenisowa (ITF) oraz federacje ATP i WTA przeprowadziły poza turniejami tylko 21 testów krwi, dzięki którym można wykryć nowoczesny doping, np. EPO. 18 u mężczyzn, wśród kobiet - tylko trzy! Dla porównania, kolarstwo w tym czasie miało ponad 2 tys. testów krwi.
W sumie w tenisie było ponad 3 tys. kontroli antydopingowych (w piłce nożnej - 28 tys., w lekkoatletyce - 12 tys.), ale większość z nich to badania moczu, tańsze i dużo mniej skuteczne, poza tym większość przeprowadzono w trakcie zawodów. - Testy na turniejach tenisowych są przewidywalne. To właściwie nie są testy na doping, ale na inteligencję - stwierdził w "USA Today" Dick Pound, były szef Międzynarodowej Agencji Dopingowej. Zawodnicy są sprawdzani wyłącznie po meczach, z góry wiedzą, że mają dzień lub dwa (na Wielkim Szlemie), gdy nic im nie grozi. - Dziś wiemy, że sportowcy, jak Armstrong, obchodzą system, stosując zakazane środki w mikrodawkach. Oczyszczają ciało z EPO czy sterydów nawet w sześć godzin. Tylko wyrywkowe kontrole są skuteczne - dodał Pound.
W tenisie dopingowe afery zdarzają się od święta. W ostatnich latach wpadli m.in. Argentyńczycy - Mariano Puerta i Guillermo Coria, nikt z czołówki. Najgłośniejsza dyskwalifikacja to nie zasługa systemu, ale australijskich celników, którzy na lotnisku złapali Amerykanina Wayne'a Odesnika z walizką pełną butelek z hormonem wzrostu (TGH). "W tenisie nie ma wpadek, bo praktycznie nie ma kontroli. Ich system antydopingowy to żart" - pisał już w 2010 r. Bill Gifford z amerykańskiego magazynu "Slate".
Andre Agassi wspominał w autobiografii "Open", że gdy w latach 90. wykryto u niego metamfetaminę, ATP sama pomogła zamieść sprawę pod dywan. Nie chciała niszczyć własnej gwiazdy. Obserwując, jak tenis obchodził się z niektórymi przyłapanymi, trudno oprzeć się wrażeniu, że polityka przymykania oczu nie ustała. ITF dał np. wiarę wyjaśnieniom Richarda Gasqueta, że kokaina w jego krwi to efekt... pocałunku z dziewczyną w nocnym klubie. Belgijka Yanina Wickmayer nie została ukarana, mimo że kontrolerzy trzy razy nie zastali jej w domu o wyznaczonej porze, więc według przepisów powinna odsiedzieć trzy lata poza kortem. Nawet Odesnikowi skrócono ostatecznie karę za szmugiel THG do roku.
Yannick Noah, mistrz Rolanda Garrosa z 1983 r., wiosną o metodyczny doping oskarżył w "Le Monde" Hiszpanów. Napisał, że mają "magiczną miksturę", która zapewnia im zwycięstwa, a dopingowiczów kryją władze sportowe. Po aferze Armstronga dodał: - Jest gorzej, niż myślałem. Teraz wiemy, że oszukańczy system może spokojnie działać na dużą skalę.
Niedawno okazało się, że włoska tenisistka Sara Errani, która weszła do pierwszej dziesiątki m.in. dzięki niesamowitej silne i wytrzymałości, korzystała z usług hiszpańskiego dr. Luisa Garcii del Morala, który wstrzykiwał EPO Armstrongowi. Errani twierdzi, że w kontaktach z lekarzem nie było nic złego, ale na wszelki wypadek je zerwała. Z del Moralem kojarzono też Davida Ferrera i Dinarę Safinę. Hiszpan zaprzecza, że w ogóle zna rodaka. Safina zakończyła karierę.
ITF wydaje na program antydopingowy zaledwie 1,6 mln dol. rocznie. - Pula nagród w US Open to 26 mln dol. Sami sobie odpowiedzcie, czy to dużo - stwierdził James Blake.
Władze tenisa broniły się, że w ich sporcie nie ma sensu przeprowadzać wielu kontroli ze względu na jego specyfikę. To nie kolarstwo, gdzie pedałuje się przez sześć godzin - na korcie każda wymiana kiedyś się kończy i jest chwila oddechu. Ale "USA Today" zauważa, że tenis nigdy nie był tak mocno związany z przygotowaniem atletycznym. Mecze trwają dziś i po pięć godzin, tyle co górski etap Tour de France, a każdy czołowy gracz ma w sztabie specjalistów od żywienia, masażu, odnowy, treningu ogólnego i lekarza. Jak w kolarstwie.
Novak Djoković ? pokonał Andy'ego Murraya. Śledź mecze i wyniki turnieju Masters na Sport.pl
Czy w tenisie jest doping? Czy powinno się wzmożyć kontrole? Dyskutuj na Facebooku Sport.pl ?