Janowicz mógł być pierwszym Polakiem, któremu udało się dwukrotnie awansować do półfinału szczecińskiego challengera. Rywal z Hiszpanii na pewno był w zasięgu Polaka. Dość powiedzieć, że w marcu łodzianin zwyciężył "być może potomka" sławnego pisarza 7:6 (7:3), 6:2. Dziś przegrał z nim 4:6, 2:6.
- Dało znać o sobie zmęczenie sezonem. Już przed tym meczem zrezygnowałem ze startu w kolejnym turnieju. Musze iść do fizjoterapeuty, trochę odpocząć i potem zacząć grać od nowa - przyznał Janowicz po meczu.
Cervantes wytrącił z rąk Janowicza drugą z głównych broni Polaka - czyli dropszoty. Prawie każdy skrót zagrany przez Polaka kończył się dojściem rywala do piłki i odegraniem nie do odbioru.
Na dodatek pod koniec pierwszego seta dwa skróty Polaka zatrzymały się na siatce, dając decydującego breaka rywalowi.
- Nie zamierzam zrezygnować ze skrótów tylko przez ten mecz. W tym roku dwa pojedynki ważne kończyłem udanymi skrótami - mówi Janowicz. - Wszystko zależy od sytuacji na korcie. Decyzja następuje w 1/10 części sekundy.
W drugiej partii Polak szybko przegrał swoje podanie na 1:2, wziął czas na pomoc medyczną, ale przerwa nic nie dała, bo rywal nie przegrywał piłek po własnym serwisie i pewnie zwyciężył.
Inigo Cervantes (Hiszpania) - Jerzy Janowicz (Polska) 6:4, 6:2