Wimbledon. Tajwańczyk Lu pokonał Roddicka!

Zeszłoroczny finalista Andy Roddick sensacyjnie przegrał w 1/8 finału Wimbledonu z Tajwańczykiem Yen-hsun Lu, tym samym, który w II rundzie wygrał z Michałem Przysiężnym. - Mam nadzieję, że mój tata widział to zwycięstwo z nieba - powiedział na konferencji prasowej Lu. Jego ojciec, który zachęcił go do gry w tenisa, zmarł w 2000 r. Na koniec Lu chciał wszystkich uczyć, jak się... łapie kurczaki.

To sensacja dnia w Wimbledonie. Roddick rok temu doszedł w Londynie do finału, w którym przegrał dopiero po pięciosetowym thrillerze z Rogerem Federerem.

Amerykanin w tym roku przyjechał jednak na Wimbledon w nieco słabszej formie. Grał zdecydowanie zbyt schematycznie i - nie licząc kilku wyjątków - nie ruszał się z linii końcowej. Lu zagrał prawdopodobnie mecz życia - w końcówce serwował wprost fenomenalnie. W całym meczu doszło tylko do dwóch przełamań serwisu - Roddick wygrał gema przy podaniu Lu w pierwszym secie, potem trzy kolejne sety rozstrzygały się w tie-brakach, i dopiero w końcówce Lu udało się przełamać Amerykanina. Ostatecznie wygrał 4:6, 7:6 (7-3), 7:6 (7-4), 6:7 (5-7), 9:7.

Tajwańczyk, który na liście ATP zajmuje 82. miejsce, awansując do ćwierćfinału odniósł największy sukces w karierze - wcześniej nigdy nie udało mu się w Wielkim Szlemie przejść III rundy.

- Jak to zrobiłem? Po prostu koncentrowałem się na własnym serwisie. Mówiłem sobie " wytrzymaj jeszcze jednego gema, a nuż coś się stanie". Nie sądziłem jednak, że zdołam przełamać Roddicka - powiedział Lu, który przegrał poprzednie dwa pojedynki z Amerykaninem. - Wtedy nie wytrzymywałem psychicznie, teraz wreszcie mi się udało - stwierdził Tajwańczyk, któremu w treningach pomaga Mark Woodforde, legendarny australijski deblista.

Zwycięstwo Lu zadedykował swojemu zmarłemu w 2000 r. ojcu, który zachęcił go do trenowania tenisa. - Mam nadzieję, że jest w niebie i oglądał ten mecz - powiedział Lu wzruszony. Do tej pory było o nim głośno tak naprawdę tylko raz, gdy w 2008 r. wyeliminował na igrzyskach w Pekinie Andy'ego Murray'a.

Dziennikarze dopytywali się o ojca, okazało się, że zajmował się handlem żywymi kurczakami. Jego firma sprzedawała zwierzęta dla przetwórni spożywczych. - Jestem mistrzem w łapaniu kurczaków. Jeśli chcecie, to złapię dla was kurczaka - stwierdził z poważną miną Lu, a cała sala się roześmiała.

W kolejnej rundzie pogromca Przysiężnego i Roddicka zmierzy się z Novakiem Djokoviciem. - Mam respekt dla każdego, ale też nikogo się nie boję - zakończył Lu.

Wimbledon pełen niespodzianek. Kanepi lub Kvitova w półfinale ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.