Agnieszka Radwańska: - Li nie miała żadnych potknięć, zagrała prawie idealny mecz. Nie byłam w stanie jej zagrozić.
- Chinka zazwyczaj nie gra tak agresywnie. Na mączce, czy na hardkorcie raczej wymiany są dłuższe. Tak samo było, gdy spotkałyśmy się rok temu w III rundzie WImbledonu. Ale teraz zagrała ze mną inaczej niż wtedy - wyszła z nastawieniem, żeby wszystko kończyć ryzykownie " na raz". I wszystko trafiała. Miała dzień. Na pewno zagrała dużo bardziej agresywnie. Chinki zawsze grają falami, często mają kontuzje, ale potem się wybijają. Akurat trafiłam na " górkę".
- Nie da się z kimś wygrywać całe życie. Czasem się przygrywa, normalna rzecz. Wcześniej rzeczywiście przegrałam kilka meczów na własne życzenie, ale kryzys? Każdemu życzę takiego kryzysu, żeby grał w 1/8 finału Wimbledonu.
- Nie liczę punktów, nie zajmuję się takimi rzeczami. Kryzys to jest jak się wypadnie z pięćdziesiątki. Spadek o dwa-trzy miejsca to jest normalna rzecz czasami.
- Kiedy grałam z Errani, był na korcie numer dwa. Nie ma dla mnie znaczenia czy jest, czy go nie ma. Chodzi o to, żeby był cicho. Jest duże ciśnienie, a jego uwagi wypowiadane na głos mi przeszkadzają. Poza tym, nasze stosunki są jednak jak najbardziej normalne, trenujemy i nic się nie zmieniło.
- Grałam z dziewczyną z pogranicza pierwszej dziesiątki. To byłoby zbyt piękne, żeby miało dalej trwać. Nie da się porównać tego meczu z poprzednimi, bo rywalki były słabsze.
- Zostaję jeszcze chwilę w Londynie, ale rakiety już do ręki nie wezmę. Muszę odpocząć - fizycznie i psychicznie. Potem mam kilka tygodni przerwy. Będę trenowała w Krakowie. Dopiero w połowie lipca lecę do USA na turnieje na twardych kortach.
- Jeśli chodzi o kobiety, to nie będę oryginalna i powiem, że znów któraś z sióstr Williams. U mężczyzn spodziewam się niespodzianki. Ani Federer ani Nadal mogą tym razem nie zdobyć tytułu.
Na Li gładko ograła Agnieszkę Radwańską ?