Agnieszka Radwańska: To było świetne spotkanie, każdy set był lepszy niż poprzedni. Miałam szansę go wygrać. Poprzednio w II rundzie mi się udało, teraz przegrałam. To oczywiście rozczarowujące, po trzech godzinach na korcie czuję się wyczerpana i zła. Ale co mogę zrobić?
- Kiedy się przegrywa 1:6, 1:6, wtedy wiadomo, że wszystko było źle. A tu zadecydowały jeden-dwa punkty, więc ciężko powiedzieć, co zrobiłam nie tak.
- Cóż, każdy punkt ma znaczenie w tego rodzaju meczu. Oczywiście, miałam swoje szanse. Odrobiłam straty, potem wynik szedł do przodu i do tyłu. Było dużo przełamań serwisów. Trudno wskazać jakiś decydujący moment. Był nim może meczbol, ale go nie wykorzystałam.
- Dla mnie nie ma to teraz znaczenia. Oczywiście, lepiej zagrać dobry mecz niż kiepski, ale wynik pozostaje taki sam. Jestem tu jako przegrana.
- Jesteśmy obie bardzo solidne i regularne w grze z głębi kortu. To czyni nasze mecze ciężkimi, długimi i wyrównanymi. Ostatnio dzieje się tak na każdym typie nawierzchni.
- Myślę, że tak. To decyzja sędzi, ale te przerwy między serwisami przeciągały się do ponad 20 sekund. Ja podeszłam się tylko spytać, bo nie wiedziałam, czy straci punkt. Taki jest przepis WTA, ale tu obowiązują zasady ITF, a ich nie znałam.
- Tak myślę. Szczególnie na trawie, to ciężka nawierzchnia do gry. W turnieju mężczyzn też były bardzo długie mecze. Nie wiem, co oni myślą, ale ja byłabym za taką zmianą.