Wimbledon 2015. Czego dowiedzieliśmy się po meczu Radwańskiej

Agnieszka Radwańska - Casey Dellacqua 6:1, 6:4 w III rundzie Wimbledonu. Najlepsza polska tenisistka awansowała do 1/8 finału, ale nagła zapaść w drugim secie, gdy rywalka wyszła na prowadzenie 4:0, przywołała najgorsze wspomnienia z pierwszej części sezonu. Gdyby po drugiej stronie siatki stała solidniejsza i mocniejsza psychicznie rywalka niż leworęczna Australijka, Polka tego seta by już nie uratowała, i zrobiłby się niepotrzebny dramat. Rywalką Radwańskiej w poniedziałek w walce o ćwierćfinał będzie Jelena Janković.

1. Pierwszy set był w wykonaniu Agnieszki świetny. Tak grającą Radwańską chcielibyśmy oglądać zawsze. Polka nie tylko szczelnie się broniła, potrafiąc przetrzymać mocniejsze uderzenia Australijki, ale umiała też sama przyśpieszyć, zagrywając np. kilka wyśmienitych agresywnych tzw. odwrotnych forhendów. Woleje, dropszoty - w tym elemencie też Australijka nie miała wiele do powiedzenia. Agnieszka szybko złamała jej opór, w grze rywalki pojawiło się coraz więcej błędów.

2. W drugim secie czekaliśmy na ciąg dalszy, ale on z niewiadomych przyczyn nie nastąpił. Radwańska wyhamowała, zaczęła przebijać piłki bez takiej energii jak w pierwszej partii, zbytnio się rozluźniła i straciła koncentrację. To był bardzo niebezpieczny moment, który mógł zaważyć na losach całego meczu. Dellacqua przycisnęła, zagrała agresywniej, kilka razy ruszyła do siatki. Jej leworęczne forhendy potrafiły być bardzo nieprzyjemne, lepiej grała też przy siatce. Te 0:4 z dwoma przełamaniami nieco lepsza tenisistka zamieniłaby na seta. Radwańska miała szczęście, że grała z Australijką, która w kluczowym momencie się zdenerwowała i znów zaczęła się mylić. Polka też zagrała końcówkę seta lepiej, ale nie ma się co oszukiwać - to rywalka dała jej w prezencie seta. A gdyby doszło do dogrywki, musielibyśmy już drżeć o Radwańską, która od zeszłorocznego turnieju w Montrealu zagrała 14 trzysetówek i wygrała raptem trzy.

3. Choć za nami już trzy mecze Agnieszki, wciąż tak naprawdę nie wiemy, na co ją stać. Ani Dellacqua, ani Tomljanović, ani Hradecka nie przycisnęły Polki naprawdę mocno. Wszystkie popełniały w decydujących momentach dużo błędów, a jednocześnie nie grały tak mocno, by zepchnąć Polkę do totalnej defensywy. Rok temu po trzech gładko wygranych trzysetówkach Agnieszki z rywalkami podobnej klasy cieszyliśmy się, że jest w formie. A potem przyszedł zimny prysznic, gdy z pierwszą naprawdę solidną przeciwniczką - Jekateriną Makarową - przegrała 3:6, 0:6. Mając w pamięci poprzedni rok, teraz cieszyć się też jeszcze nie ma z czego. Dopiero mecz IV rundy da odpowiedź, w jakiej formie w Londynie jest Agnieszka. Oto najbrzydsze sportowe puchary. Nie chcielibyście takiego zdobyć [ZDJĘCIA]

Zobacz wideo
Copyright © Agora SA