Wimbledon 2015. Eugenie Bouchard - jaka piękna katastrofa

Rok temu mówili o niej "złota dziewczyna", zagrała w półfinale Australian Open, Rolanda Garrosa i finale Wimbledonu. Dzięki urodzie trafiła na okładki, a jej menedżer mówił: - Zarobi więcej niż Maria Szarapowa. Ale tak spektakularnego upadku w tenisie dawno nie było. Bouchard przegrała 12 z ostatnich 14 meczów. Z Wimbledonu też odpadła w I rundzie. Niektórzy mówią, że doścignęła ją "klątwa uścisku dłoni". Inni, że po prostu nie poradziła sobie ze sławą

Jedno trzeba Bouchard oddać - porażki znosi z godnością. Przychodzi na konferencje prasowe, odpowiada na pytania. Umie nawet zawsze znaleźć jakieś w miarę logiczne wytłumaczenie, dlaczego znów przegrała. Ostatnio opowiada, że naciągnęła sobie mięśnie brzucha. - Lekarz mówił, żebym się wycofała, ale ja za wszelką cenę chciałam zagrać w Wimbledonie. Spróbowałam, nie wyszło - stwierdziła po porażce w kiepskim stylu 6:7 (3-7), 4:6 w I rundzie ze 117. na liście WTA Chinką Ying-Ying Duan.

Przegrany mecz w Londynie był jej 12. porażką w ostatnich 14 meczach. Aż siedem razy w tym roku Bouchard odpadała w I lub II rundzie, jedyny w miarę przyzwoity występ zaliczyła w styczniu w Australii, gdzie sięgnęła IV rundy.

Przegrana w I rundzie Wimbledonu oznacza, że Kanadyjka straci mnóstwo punktów za zeszłoroczny finał i spadnie w najnowszym notowaniu rankingu WTA z 12. na 25. miejsce. A jeśli formy szybko nie odnajdzie, kolejne wstrząsy będą także bolesne - po stracie punktów za letnie i jesienne występy w USA i Azji może wylecieć z pierwszej pięćdziesiątki.

A jeszcze nie tak dawno, bo jesienią zeszłego roku, wydawało się, że Bouchard będzie nową Marią Szarapową, czyli sportową i marketingową królową tenisa. Jej ówczesny menedżer Sam Duvall przewidywał, że Kanadyjka ze swą urodą i wynikami może zagrozić Rosjance na czele listy najlepiej zarabiających kobiet sportu - Szarapowa przewodzi w niej od wielu lat. W zeszłym roku zarobiła ok. 25 mln dol., z czego 20 mln dol. to wpływy z kontraktów reklamowych.

Po sławę bez sentymentów

Bouchard też podpisała pierwsze duże umowy, jej zarobki wystrzeliły do 3 mln dol., a międzynarodowe agencje marketingu sportowego biły się, by móc ją reprezentować - w październiku 2014 r. amerykański gigant IMG ogłosił dumnie, że wygrał bój z dotychczas reprezentującą tenisistkę równie wielką firmą Lagardere Unlimited.

Bouchard nie schodziła z pierwszych stron gazet, na Twittera wrzucała zdjęcia z kolejnych sesji z "Elle", "Cosmopolitan" i kolorowymi magazynami z Kanady. W sportowych mediach też było o niej głośno - np. o tym, jak podebrała trenera Viktorii Azarence. Bouchard rozstała się ze swoim wieloletnim coachem Nickiem Saviano i wyrwała Białorusince Francuza Sama Symuka, który doprowadził Azarenkę do dwóch triumfów w Australian Open.

Ale nowy sezon, nie licząc Melbourne, okazał się pasmem nieszczęść. Bouchard, w poprzednim sezonie tryskająca na korcie energią, nacierająca na rywalki z ogromną zaciekłością, znacznie wyhamowała. Zamiast ostrych jak brzytwa piłek coraz więcej było błędów i spotkań zagranych na znacznie niższym poziomie. Niedawno Bouchard zaczęła przebąkiwać, że być może konieczna będzie zmiana trenera, skoro "przestałam robić postępy". Winni są wszyscy, tylko nie ona.

Fatum powodem kryzysu?

Złośliwi mówią, że Kanadyjkę doścignęła klątwa "uścisku dłoni". Bouchard dwukrotnie wywoływała bowiem duże poruszenie podczas meczów Pucharu Federacji, gdy odmawiała podania rywalkom dłoni przed meczami, podczas oficjalnych prezentacji. Po raz pierwszy nie chciała podać ręki Słowaczce Kristinie Kucovej, a w tym sezonie doszło do kuriozalnej sytuacji, gdy pozowała do zdjęcia z Rumunką Alexandrą Dulgheru. Błyskały flesze, obie tenisistki stały na tle tablicy z losowaniem par meczowych i w pewnym momencie Dulgheru wyciągnęła do Bouchard dłoń. A Kanadyjka gestem ręki pokazała, że nie chce jej uścisnąć, i powiedziała: - Nie, dzięki, wolę nie.

Swoje kuriozalne zachowanie tłumaczyła później tak: - Po prostu nie miałam ochoty życzyć rywalce szczęścia przed meczem ze mną. Uważam, że to bez sensu.

Nos bardzo wysoko zadarła zresztą nie pierwszy raz. Kiedyś, zapytana na konferencji, z kim w WTA Tour się przyjaźni, odparła: - Z nikim, przyjaźń w tenisie nie ma sensu. Jesteśmy tu, żeby ze sobą rywalizować, a nie przyjaźnić się.

Dulgheru wzięła wtedy srogi rewanż na korcie, bo Bouchard pokonała, a Rumunia triumfowała w całym spotkaniu. Na koniec meczu miała zresztą miejsce zabawna scena, bo gdy Dulgheru podbiegła do ławki, na której siedzieli trenerzy oraz koleżanki z ekipy i chciała przybić z nimi piątkę, wszyscy wyciągnęli dłonie, a potem szybko ja schowali, przedrzeźniając gest Bouchard. Dulgheru wybuchnęła śmiechem.

Eugenie nie było do śmiechu i wciąż nie jest. Poważne kanadyjskie i amerykańskie gazety, pisząc o jej problemach, diagnozują, że jako 21-letnia dziewczyna po prostu nie poradziła sobie z tak nagłą sławą, sukcesem i napływem gotówki. Na to nałożył się trudny charakter Kanadyjki, bardzo pewnej siebie i bezkompromisowej. Póki co nie wiadomo, jak się ta historia skończy, ale o "złotej dziewczynie" z Montrealu można na jakiś czas zapomnieć.

Partner - materiał Liebeskind RAMONA -Torba na zakupy... D.GNAK Tshirt basic black Espadryle damskie BPC BonPrix...

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.