Wimbledon 2015. Djoković pod ostrzałem - czy Becker dawał mu znaki?

- Skończmy już z tym. Naprawdę nie macie ciekawszych tematów? - mówił do dziennikarzy rozdrażniony Novak Djoković na ostatniej konferencji prasowej w Londynie, gdy wciąż pytali o nielegalny coaching, czyli rzekome znaki, które w trakcie meczów daje mu z trybun jego trener Boris Becker. Znów pojawiają się głosy, że w męskim tenisie, tak jak w kobiecych turniejach WTA, coaching powinien być dopuszczony, co uatrakcyjniłoby mecze.

Komentarze, zdjęcia i wideo z Wimbledonu śledź na FB Jakuba Ciastonia

Nie byłoby tej afery, gdyby nie lekkomyślność Beckera, który pewnie nawet nie zastanawiał się nad konsekwencjami, gdy w swojej najnowszej książce "Wimbledon: My Life and Career at the All England Club" podyktował współautorowi zdanie o tym, że "z Novakiem ma podczas meczów cały system znaków, żeby komunikować się i przekazywać sobie uwagi w trakcie meczów". To zresztą niejedyna kontrowersja w książce, równie duży szum wywołało np. zdanie o tym, że Roger Federer nigdy nie pokazuje swojej prawdziwej natury, a gdyby kibice ją poznali, wcale nie lubiliby go tak bardzo.

Ale w Wielkiej Brytanii, gdzie media przez najbliższe dni pchać będą wszystkimi siłami do finału Andy'ego Murraya, który z Djokoviciem może spotkać się dopiero w meczu o tytuł, największą burzę wywołał właśnie ów system tajnych znaków.

"Times", "Guardian" i "Daily Telegraph" w poniedziałek i wtorek roztrząsały aferę na wszystkie możliwe sposoby. "Czy Djoković oszukiwał?" - brzmiały najbardziej odważne nagłówki. Serb na konferencjach prasowych tłumaczył, że Becker przesadził, że nie chodzi o tajny kod, ale wymienianie spojrzeń, zwykłe zagrzewanie do walki. - Czasem patrzę mu w oczy, żeby dodać sobie pewności, zmotywować się, a on zaciska pięść, dopingując mnie tak, jak robią to kibice, to wszystko - mówił serbski lider rankingu ATP, który przed rokiem w Londynie, już z Beckerem u boku, pokonał w finale Federera.

Komunikacja między zawodnikiem a trenerem w męskim tenisie jest całkowicie zakazana, mówi o tym wyraźnie sekcja VIII regulaminu ATP.

Ale przepisy od lat są naciągane.

Nick Bollettieri, amerykański guru trenerów tenisowych, opowiadał, że już w latach 80. w Paryżu opracował system znaków, żeby z trybun kontaktować się z zawodniczką Lisą Bonder. - Jeśli łapię się za okulary, ona gra w określony sposób, jeśli za nos, w inny itd. Mieliśmy też okrzyki ze słowami kluczami - opowiadał Bollettieri. Bollettieri twierdzi, że mniejsze i większe tajne znaki dawał zawsze także Andre Agassiemu, Monice Seles czy Tommy'emu Haasowi. Amerykanin jest największym zwolennikiem legalizacji coachingu. - To fikcja, że trenerzy nie dają sygnałów. Stawka jest za duża, żeby nie chwytać się wszystkich dróg do zwycięstwa - uważa Bollettieri.

Dziś w tenisie coaching jest dozwolony tylko w części kobiecych turniejów WTA - od 2009 r. trener może zejść na kort w przerwach i podpowiadać. W męskich imprezach ATP (nie licząc epizodu w 1998 r.) oraz w turniejach Wielkiego Szlema coaching jest zakazany.

Mimo to trenerzy od dawna mieszali. W 1985 r. ten sam Boris Becker zwichnął kostkę w IV rundzie Wimbledonu z Timem Mayotte. Chciał poddać mecz, już szedł w stronę siatki, ale jego trener i menedżer Ion Tiriac wtargnął na kort i zaczął go przekonywać, że ma wziąć przerwę medyczną, opatrzyć nogę i spróbować przetrwać. 17-letni Becker posłuchał, przetrwał, a potem zwyciężył w turnieju. Jak potoczyłaby się jego kariera, gdyby Tiriac zgodnie z przepisami siedział cicho?

W 2006 r. ojciec Marii Szarapowej Jurij dawał córce tajemne znaki w finale US Open z Justine Henin. Pokazywał m.in. banana, napój i cztery wyprostowane palce. Po zwycięstwie Rosjanki dziennikarze dociekali znaczenia symboli. - Naprawdę chcecie sprowadzić moje życie do banana? - denerwowała się Szarapowa. "Może mówił" zjedz banana i wypij cztery łyki odżywki ", a może" graj więcej na forhend "? Nigdy się nie dowiemy" - skwitował "USA Today".

O nielegalny coaching oskarżany bywa też Toni Nadal, wujek i trener Rafaela Nadala, zwycięzcy 13 turniejów wielkoszlemowych. O tym, że wujaszek sufluje Hiszpanowi, mówił już w 2006 r. w Rzymie Roger Federer ("Kiedy idziesz na kort, to jakbyś wchodził na klasówkę. Nie ma ściągania"). Nadal, choć zapłacił kiedyś za coaching 1,3 tys. funtów kary w Wimbledonie, oskarżenia odrzucał, twierdził, że wujek tylko emocjonalnie dopinguje, ale ostatnio Toni wyznał w wywiadzie: - Zawsze mówię do Rafy w trakcie meczów. Taki już jestem i raczej się nie zmienię.

Djoković też po zwycięstwie w I rundzie z Niemcem Phillipem Kohlschreiberem miał już dość dyskusji na ten temat: - Jeśli łamię jakieś przepisy, sędzia może mnie ukarać. Do tej pory jakoś tego nie zrobił. Nie za bardzo wiem, czemu ma służyć ta rozmowa, chcecie mnie nazwać oszustem? Czy innym zawodnikom zadajecie te same pytania?

Podczas meczu Djokovicia z Kohlschreiberem siedzący na trybunie Becker był fotografowany i filmowany chyba częściej niż przez cały poprzedni rok. "Jego twarz nie drgnęła właściwie ani razu" - podsumowała BBC.

Władze ATP i szefowie Wielkich Szlemów przyznali, że rozmowy nad ewentualnym zalegalizowaniem coachingu są czasem prowadzone, ale żadna, nawet bardzo odległa data możliwego wprowadzenia nowych zasad nie padła.

Zobacz wideo

Tenisistki przed Wimbledonem. Czy Urszula Radwańska przebiła Anę Ivanović? [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Czy uważasz, że Novak Djoković oszukiwał?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.