Tenis na trawie. Radwańska, Janowicz... Wimbledon ich obudzi?

- Agnieszka Radwańska jest w mentalnym kryzysie, czuje wypalenie, ale wierzę, że zmobilizuje się na najważniejszy dla niej turniej w roku. Tak samo jak Jerzy Janowicz - mówi Wojciech Fibak, zwycięzca 15 singlowych turniejów ATP. Relacje z Wimbledonu na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live. A już w środę ok. 14 mecz Radwańskiej z Pliskovą na turnieju w Eastbourne.

Jakub Ciastoń: W poniedziałek zaczyna się Wimbledon. Co odróżnia tenis na trawie od tenisa na innych nawierzchniach?

Wojciech Fibak: Trawa amortyzuje kozioł piłki, sprawia, że odbija się ona niżej niż na mączce czy betonie. Niższy kozioł oznacza, że jest mniej czasu na reakcję, na dobiegnięcie. Trawa, choć z daleka wygląda jak równiutki zielony dywan, jest też nawierzchnią nierówną, niestabilną. Trzeba umieć się po niej poruszać, nie każdy to potrafi.

Kiedyś na trawie dominowali gracze ofensywni, dziś już tak nie jest.

- Niski kozioł sprawiał, że piłka przyśpieszała i prawie się ślizgała. Zyskiwali ci, którzy biegli do siatki i zagrywali wolejami, atakowali, skracali wymiany. Dekadami w Wimbledonie po pierwszym i drugim serwisie zawsze następował atak. Tak grał Rod Laver i inni wielcy Australijczycy, a także John McEnroe, Ilie Nastase czy Arthur Ashe. Nawet Björn Borg, gdy przyjeżdżał do Londynu po triumfie na mączce w Paryżu, też atakował. Nie miał innego wyjścia, bo rywal robił dokładnie to samo. Stojąc z tyłu kortu, nie wygrałby meczu. Borgowi w przestawieniu się z mączki na trawę pomagało wychowanie w szwedzkich halach, gdzie grał na drewnianym parkiecie. Na nim piłka ślizgała się niczym na trawie.

Ivan Lendl nigdy nie wygrał Wimbledonu, choć też próbował biegać do siatki, ale ten styl nigdy mu nie leżał, nie miał najlepszego woleja. Miał też duży problem z poruszaniem się po trawie. Ślizgał się na niej i przewracał.

Z czasem jednak zmienił się styl gry, zmieniła się też trawa...

- Dziś, grając z tyłu kortu, Lendl już by sobie na trawie poradził. Pierwszymi zawodnikami, którzy wygrywali Wimbledon, grając z głębi kortu, byli Jimmy Connors, a potem Andre Agassi i Lleyton Hewitt. Pokazali, że poruszając się lekko, szybko, z ich ogromnym refleksem, można na trawie wygrywać, także uderzając spod końcowej linii, czyli tak jak na twardej nawierzchni. A potem z pomocą przyszła zmiana samej trawy, chyba w 2001 r. zasiano nową mieszankę, która spowodowała, że kozioł stał się wyższy. W siłę rosła grupa uderzająca z głębi kortu, choć pamiętam, że na przełomie epok Roger Federer pokonał jeszcze Pete'a Samprasa, atakując niemal nieustannie. Dziś Federer stoi z tyłu - tak grają wszyscy, styl serve and volley praktycznie wyginął, choć trawa wciąż zachowała swoją specyfikę.

Jakich graczy premiuje?

- Trzeba umieć kontrolować nierówne odbicia piłki, mieć pewną kocią zwinność, jaką ma np. Agnieszka Radwańska, która doskonale porusza się po trawie. Z wyjątkiem Rafaela Nadala, który nadrabiał szybkością, walecznością i doskonałą techniką, na trawie nie mają tak dużego znaczenia uderzenia topspinowe. Piłki z rotacją awansującą gasną, nie mają takiej siły rażenia jak na innych nawierzchniach, dlatego gorzej radzą sobie Hiszpanie i Latynosi. Trudniej jest też tym, którzy - jak kiedyś Yannick Noah, a teraz np. Stanislas Wawrinka - potrzebują dużo czasu, by zmieniać ułożenie dłoni na rakiecie. Wawrinka po wygraniu Rolanda Garrosa jest na fali, ale jego tenis pełen zamaszystych ruchów to nie jest idealny styl na trawę. Szwajcar ma za mało czasu, by uderzyć tak, jak chce. Lepiej radzą sobie ci, którzy umieją grać płasko, jak Federer.

Agnieszka Radwańska przeżywa kryzys. Wydawało się, że na trawie może z niego wyjść, ale w półfinale w Nottingham dostała lanie od Moniki Niculescu.

- Rumunka zagrała mecz życia. Nie ona jedna. Rywalki poczuły słabość Agnieszki i niezwykle się mobilizują. Camila Giorgi, Heather Watson, Annika Beck - ile już było tych meczów życia w sezonie? Ewidentnie Agnieszkę gnębi kryzys. To rodzaj zmęczenia, znużenia, że już tyle lat walczy, że już tyle osiągnęła. Jest trochę wypalona. Wiadomo, że dalej chce wygrywać, ale gdy przychodzi trudny moment w trzecim secie, coś ją ciągnie w dół. Kiedyś zaciskała zęby i walczyła, a od pół roku widzimy, że odpuszcza, obojętnieje, przegrywa seta 1:6, czy 0:6. Ale to nie jest kryzys fizyczny czy tenisowy, to jest wyłącznie kryzys mentalny. Zobaczymy, czy się zmotywuje na Wimbledon, na swój turniej. Zawsze byłem optymistą, mam nadzieję, że Wimbledon obudzi Agnieszkę. Ona do gry na trawie jest stworzona. Dużo będzie zależało od losowania. Z takim nastawieniem, jakie dziś ma, idealnie byłoby, gdyby pierwsze rundy były łatwe, żeby zdążyła nabrać pewności. Oby uniknęła na drodze leworęcznych rywalek, jak Petra Kvitova i Lucie Safarova, czy takich specjalistek od gry na trawie jak Petra Cetkovska, z którą kiedyś przegrała w II rundzie.

Janowicz w końcu na trawie zagrał przed Wimbledonem przyzwoicie, ćwierćfinał w Halle robi wrażenie.

- Jest w formie, złapał właściwy rytm, regularność, wreszcie idzie w górę. Ale ciągle nie ma wytrzymałości meczowej, która nie jest tym samym co wytrzymałość treningowa. W ćwierćfinale z Kei Nishikorim, gdy przegrał pierwszego seta, to właściwie było wiadomo, że przegra mecz. Jurek już tak ma, że nawet jak zdobędzie drugiego seta, to w trzecim nie da rady, bo "siądzie" i nie będzie grał z taką precyzją, nie będzie tak świeży i dokładny.

Dlatego tak często przegrywa z graczami typu Kevina Andersona, czyli regularnymi do bólu robotami?

- Rywale wiedzą, że jak mecz z Janowiczem się przedłuża, to szanse rosną. Proszę spojrzeć na wyniki z ostatnich miesięcy. Jak wygrywa, to szybko, a jak idzie na trzy sety, to zazwyczaj górą jest rywal. Dlatego w Wimbledonie jest duży znak zapytania. Z jednej strony trawa służy Janowiczowi, bo wymiany są krótsze, serwis mu pomaga, a on świetnie się rusza i umie uderzać płasko. Ale z drugiej strony Szlem to pięć setów, długie mecze są zagrożeniem. Tak jak w przypadku Agnieszki dużo zależy od losowania. Janowicz nie będzie rozstawiony, może mieć pecha i trafić na Federera w I rundzie, ale może mieć łatwiej, przejść kilka rund i nabrać pewności. Ostatnio naprawdę mi zaimponował, świetnie się poruszał w ataku i obronie, pokazał dużo wyczucia przy skrótach i returnach, ograniczył liczbę podwójnych błędów serwisowych. Wimbledon to dla niego szansa, by powrócić, trochę namieszać i awansować gdzieś bliżej czołowej 20-30 w rankingu.

Magda Linette zadebiutuje w Wimbledonie, właśnie awansowała na najwyższe w karierze 97. miejsce. Na co ją stać?

- To przykład zawodniczki, w której grze nie ma może wielkich fajerwerków w stylu Radwańskiej czy Federera, ale jest ogromna pracowitość i solidność. Widać, że bardzo ciężko pracuje, i to zaczyna przynosić efekty. Wzorem dla niej może być Karolina Woźniacka, która też wygrywa dzięki świetnemu przygotowaniu fizycznemu, regularności, poświęceniu. Trzymam kciuki za Magdę, bo to bardzo sympatyczna i pozytywnie nastawiona do świata dziewczyna.

Pana faworyci w Londynie to...

- U kobiet oczywiście Serena Williams, a na drugim miejscu Kvitova ze swoją niezwykłą lewą ręką, o ile wydobrzeje po infekcji wirusowej. U mężczyzn - Federer, bo mimo 34 lat gra wyśmienicie, a przed rokiem Novak Djoković ograł go w finale z największym trudem. Numer dwa to Djoković, a trzy - Murray.

Zobacz wideo

Sportowcy-ojcowie. Co robią ze swoimi dziećmi? [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.