- To dla mnie bardzo cenne zwycięstwo. Lleyton Hewitt to niebezpieczny gracz, niezależnie od tego ile ma lat. Australijczyk jest groźny zwłaszcza na trawie. Musiałem być bardzo skoncentrowany. W trzecim secie zaryzykowałem przy drugim serwisie, zabrakło trochę szczęścia, ważne że potem udało się wyciągnąć zwycięstwo - opowiadał Janowicz w piątek wieczorem.
Janowicz mógł i powinien wygrać ten mecz w trzech setach. Przy stanie 6-4 w tie-breaku miał meczbole, ale mimo własnego serwisu do dyspozycji, nie umiał ich wykorzystać. Dał się rozpędzić Australijczykowi, dogonił go dopiero w piątym secie.
- Zaryzykowałem przy drugim serwisie, spudłowałem może o 4 cm, a potem on zagrał bekhend w linię. Zabrakło mi trochę szczęścia, ale ważne jest to, że potrafiłem wyciągnąć ten mecz w pięciu setach - powiedział Janowicz na konferencji prasowej.
Tak, jak można było się spodziewać, w starciu dwóch graczy niezwykle temperamentnych, oglądaliśmy mnóstwo groźnych min i zaciśniętych bojowo pięści. Co kilka gemów słuchaliśmy też z obu stron okrzyków "C'mon!". - Lleyton słynie z tego, że jest bardzo wybuchowy, wiedziałem, że muszę odpowiedzieć tym samym, że też muszę być agresywny na korcie i ciągle się pobudzać. Do tego jego team strasznie mnie drażnił, ciągle krzyczał jakieś denerwujące rzeczy, jak brałem ręcznik. W końcu mój trener się zdenerwował i robił dokładnie to samo. Ta sytuacja trochę była nie w porządku. Dodatkowo mnie nakręcali. W piątym secie zacząłem agresywniej returnować, wchodziłem bardziej w kort i to było kluczem do zwycięstwa - podkreślił Janowicz.
Australijski dziennikarz pytał go, czy powiedział coś o Hewittcie na okoliczność, gdyby ogłosił niebawem zakończenie kariery. - Są takie informacje? Nie wydaje mi się, żeby kończył. Spokojnie dwa lata może jeszcze grać - odparł Polak.
W pierwszej rundzie Janowicz pokonał 29-letniego Somdeva Devvarmana, teraz - 33-letniego Hewitta, kolejny rywal też młodzieniaszkiem nie jest - to 32-letni Tommy Robredo. Czy taki zestaw starszych graczy, to łatwiejsza ścieżka niż przed rokiem, gdy młodych przeciwników było więcej? - Nie, nie wydaje mi się - wzruszył ramionami Janowicz.
Robredo w 2006 r. był piątym zawodnikiem listy ATP, wygrał 12 turniejów, wystąpił w wielu wielkoszlemowych ćwierćfinałach, ale w Londynie na 12 prób nigdy nie przebrnął III rundy. - Też myślałem, że to typowy gracz na czerwoną mączkę, dopóki nie poszedłem zobaczyć jego meczu na trawie. Zagrał bardzo dobrze, Jurka czeka ciężki mecz - mówił Kim Tiilikainen, trener Janowicza.
Rozstawiony z nr. 23 Robredo to stara hiszpańska szkoła, oparta na regularności i kontrataku. Uderza stylowym jednoręcznym bekhendem, w poprzednich rundach w Londynie pokonał Francuza Adriana Mannarino (tego samego, którego rok temu Łukasz Kubot pokonał w IV rundzie) i Słowaka Lukasa Lacko. Po nieco słabszych latach 2011-12 Hiszpan przeżywa trzecią młodość - w poprzednim sezonie sięgnął ćwierćfinałów Rolanda Garrosa (wygrywając trzy pięciosetówki z rzędu) i US Open (pokonując m.in. Rogera Federera).
- Widziałem parę jego gemów na trawie, grał bardzo dobry tenis. Przed chwilą zakończyłem jednak mecz z Lleytonem, jeszcze nie zastanawiałem się nad tym meczem. Wiadomo, że moja forma nie może spaść nawet o 15 procent - powiedział Janowicz w piątek wieczorem.
Spotkanie z Robredo zaplanowano w sobotę jako trzeci mecz na korcie numer 12. Mecz może rozpocząć się ok. godz. 16.30 polskiego czasu. Wcześniej, o 12.30, Łukasz Kubot na korcie numer 2 zmierzy się z Kanadyjczykiem Milosem Raonicem.