Wimbledon. Janowicz: Spadek w rankingu? Nie ma dla mnie znaczenia

Jerzy Janowicz wymęczył pięciosetowe zwycięstwo 4:6, 6:3, 6:3, 3:6, 6:3 z Somdevem Devvarmanem z Indii w I rundzie Wimbledonu, ale forma Polaka daleka była od szczytowej. Zeszłoroczny półfinalista nie miał po meczu wielkiej ochoty na rozmowy o swoim tenisie. Większość pytań na konferencji prasowej zbywał półsłówkami. - Nie wiem, co będzie, nie chcę za dużo myśleć o tym, co dzieje się na korcie, trzeba się wyluzować - powiedział. Jego rywalem w II rundzie będzie Lleyton Hewitt, mistrz Wimbledonu z 2002 r.

Nie boisz się spadku w rankingu, bronisz w tym roku wielu punktów za półfinał? - pytał jeden z zagranicznych dziennikarzy na konferencji z Janowiczem, który w pięciu setach pokonał 125. w rankingu ATP Hindusa. - Nie, ranking nie ma dla mnie znaczenia - wzruszył ramionami Polak, który w Londynie broni ponad 700 pkt za poprzedni sezon.

Korespondent "New York Timesa" zapytał o ciężki rok, jaki minął, odkąd 12 miesięcy temu Janowicz walczył w półfinale Wimbledonu z Andym Murrayem. Co było najtrudniejsze? - Spadł mi ranking w grze "Battlefield", miałem kiedyś wyższy "kill/death ratio" - odparł Polak (Amerykanin na początku nie zrozumiał, o czym Janowicz mówi, myślał, że słowo "battlefield", czyli po angielsku "pole bitwy", to jakaś tenisowa przenośnia, dopiero po chwili Janowicz doprecyzował, że chodzi o grę komputerową).

Większość pytań o swoją formę i przeciętny mecz z Devvarmanem, w którym popełnił aż 19 podwójnych błędów serwisowych, zbywał półsłówkami. - Jestem trochę rozczarowany, na treningach grałem dobrze, czułem się dobrze. W meczu oczekiwałem od siebie więcej, ale ważne, że umiałem wyciągnąć zwycięstwo - to najgłębsza analiza gry, jaką udało się wyłowić z jego wypowiedzi na konferencji prasowej.

Skąd aż 19 podwójnych błędów serwisowych? - Nie wiem... zobaczymy, co będzie w kolejnym meczu. Nie chcę za dużo myśleć o tym, co dzieje się na korcie, trzeba się wyluzować - odparł Janowicz, a gdy pytanie powtórzyło się kilka minut później, dodał: - Nie chce mi się tego rozpatrywać, wiadomo, że tych błędów jest za dużo, ale teraz już nic z tym nie zrobię. Zabrzmiało to jakby kamuflował jakąś tajemnicę, np. że dokucza mu uraz, o którym nie chce mówić.

W II rundzie rozstawiony z nr. 15 Janowicz zmierzy się z Lleytonem Hewittem (ATP 48), mistrzem Wimbledonu sprzed 12 lat i US Open z 2001 r. Australijski 33-letni weteran, król kontrataku, słynący na korcie z niezwykłej waleczności, we wtorek dał lekcję solidności Michałowi Przysiężnemu, zwyciężając 6:2, 6:7 (14-16), 6:1, 6:4.

- To świetny gracz, wygrał Wimbledon, jest doświadczony, bardzo solidny, ma doskonały bekhend, nie myli się często, jest dokładny, ma nieprzyjemny serwis - mówił z respektem o Australijczyku Janowicz i był to jeden z niewielu momentów na konferencji prasowej, gdy stał się bardziej rozmowny w sprawach tenisowych. - Muszę zagrać mój najlepszy tenis, żeby go pokonać - powiedział na koniec Janowicz. I sprawiał wrażenie, że dobrze wie, co mówi.

Czołowe tenisistki w efektownych kreacjach na imprezie przed Wimbledonem [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.