Wimbledon 2014. Dancević o kwalifikacjach: Zawodnicy myją się w śmietnikach

Kanadyjski tenisista Frank Dancević wylał na Facebooku swój żal pod adresem organizacji kwalifikacji podczas wielkoszlemowego Wimbledonu. W pełnym emocji wpisie żali się na brak wanny do kąpieli w lodzie, kolejki do masażystów i lekceważenie przez kierowców.

Dancević we wrześniu skończy 30 lat. Obecnie zajmuje 106. miejsce w rankingu ATP, w swojej 11-letniej zawodowej karierze nigdy nie był wyżej niż na 65. Zawodnik, jakich wielu, wystąpił w siedemnastu turniejach wielkoszlemowych, ale w żadnym nie wyszedł poza drugą rundę, doszedł do dwóch finałów ATP (oba przegrał).

W tym roku żeby awansować do turnieju głównego musiał wziąć udział w kwalifikacjach, nie po raz pierwszy. Pokonał Rumunów Victora Crivoi i Mariusa Copila, ale w decydującym meczu przegrał z Jimmym Wangiem z Tajwanu. Jeszcze przed ostatnim meczem na oficjalnym koncie tenisisty na Facebooku pojawił się długi wpis, w którym zawodnik narzeka na wszystko, co go spotkało w Roehampton, gdzie jak co roku są rozgrywane kwalifikacje.

"Muszę powiedzieć, że jestem wyjątkowo rozczarowany usługami dla zawodników oferowanymi przez Wimbledon. To jest największy turniej na świecie i można by pomyśleć, że tenisiści są tam przyjmowani z otwartymi rękami. No to posłuchajcie, co wczoraj mi się przydarzyło" - zaczyna się wpis.

Dancević opisuje w nim, jak potraktowano do po meczu, który zakończył się około 20.30 miejscowego czasu. "O 20.45 skończyłem brać prysznic i zauważyłem, że restauracja dla zawodników jest zamykana o 21.00. (...) Do wyboru już tylko zostało tajskie curry i makaron z sosem mięsnym. To nie jest coś, co się marzy po meczu, ale zjadłem talerz makaronu" - pisze.

Mocniej Dancevicia zdenerwował brak wanny do kąpieli w lodzie. "Fizjoterapeuta mówi mi: 'Sorry Frank, nie ma tu czegoś takiego. Zawodnicy wchodzą do śmietnika i nalewają tam sobie wody i lodu'. Haha, że co? W dodatku obsługa już poszła do domu i skończył się lód" - pisze Kanadyjczyk.

Kolejny punkt, na który narzeka, to kolejki do masażystów, bo na 128 zawodników którzy przystąpili do pierwszej rundy, było ich dwóch. "To jakieś żarty? Ludzie, to jest Wimbledon" - pieklił się Dancević.

Gdy Kanadyjczyk doczekał się na masaż, usłyszał, że samochód dowożący tenisistów na korty nie zamierza na niego czekać. "Zarządca kierowców powiedział, że samoloty też nie czekają na swoich pasażerów. Dodał jeszcze, że jesteśmy bogaci i stać nas na taksówkę. No nie wierzę" - pisze Dancević, który w dodatku nie mógł odebrać swoich bagaży, zostawionych w szatni, bo zamknięto je, zanim skończył masaż.

Ostatecznie Dancević odzyskał torbę i taksówką o 23 opuścił korty. Jest też drugi happy end. Choć Dancević przegrał swój mecz III rundy eliminacji, został wylosowany jako "lucky looser" na miejsce jednego z czterech zawodników, którzy się wycofali. Zagra więc w Wimbledonie po raz szósty w karierze, w I rundzie wylosował Chorwata Ivo Karlovicia. Nawet jak przegra, zarobi 27 500 funtów, bo tyle po podwyżkach dostają zawodnicy za odpadnięcie w I rundzie.

Cały wpis Dancevicia można przeczytać na jego Facebooku . W tekście korzystałem z tłumaczenia ze strony tenislove.pl , gdzie można przeczytać cały wpis po polsku.

Mecze pierwszej rundy Wimbledonu rozpoczną się w poniedziałek. Polskę będzie reprezentować aż siedmioro singlistów: Agnieszka Radwańska, Urszula Radwańska, Katarzyna Piter, Paula Kania, Jerzy Janowicz, Michał Przysiężny i Łukasz Kubot.

Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.