Murray wystąpił w finałach czterech ostatnich turniejów wielkoszlemowych, w których wystartował. Dwa z nich wygrał - zeszłoroczne US Open i w niedzielę Wimbledon. Przyznaje, że woli wygrywać kolejne szlemy, niż walczyć o prowadzenie w rankingu ATP, w którym na razie jest drugi. Prowadzi z dużą przewagą Serb Novak Djoković, którego pokonał w trzech setach w niedzielę.
- Prawdopodobnie, by to osiągnąć, muszę bardziej rzetelnie podchodzić do innych turniejów - stwierdził tenisista, który nie wystąpił w tegorocznym Roland Garros z powodu kontuzji pleców. - Ale wolałbym nigdy nie zostać numerem 1 na świecie, jeśli miałbym w zamian wygrać kilka turniejów wielkoszlemowych. Nie stracę apetytu na zwycięstwa. Doskonale wiem, jak się przegrywa w finale Wimbledonu, i znam też smak zwycięstwa. Wygrywanie jest dużo przyjemniejsze - twierdzi.
Po niedzielnym finale Szkot zdążył się godzinę zdrzemnąć, potem wypełniał obowiązki wobec mediów. Był m.in. fotografowany na tle posągu Freda Perry'ego, ostatniego Brytyjczyka, który przed nim (w 1936 r.) wygrał turniej w Wimbledonie. Wszystkie poniedziałkowe gazety drukują zdjęcie Murraya, niektóre domagają się uhonorowania go tytułem szlacheckim.
- Nie jestem przekonany... To znaczy to na pewno przyjemna rzecz otrzymać taki tytuł lub choćby dostać taką propozycję. Wszyscy bardzo długo czekali na wygraną Brytyjczyka w Wimbledonie, stąd pewnie takie sugestie. Ale nie jestem pewien, czy w ten sposób zasłużyłem na tytuł szlachecki - mówi szkocki tenisista.
Obronę tytułu w tegorocznym US Open rozpocznie pod koniec sierpnia. W tym roku trzy dotychczas rozegrane turnieje wielkoszlemowe wygrało trzech tenisistów. W Paryżu triumfował Hiszpan Rafael Nadal, a na początku roku w Australian Open najlepszy był Djoković.
Jerzy Janowicz ? z najlepszym serwisem, Agnieszka Radwańska z najlepszym odbiorem