Wimbledon. Marion Bartoli - geniusz, któremu nie w głowie igrzyska

Zwyciężczyni Wimbledonu Marion Bartoli nie wystąpiła na zeszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Londynie z powodu konfliktu z francuską federacją. Tenisistka, która jeszcze nigdy nie wygrała z Agnieszką Radwańską, chwali się (nieudokumentowanym) ilorazem inteligencji o wartości 175.

Dwa lata temu podczas Wimbledonu Marion Bartoli przerwała mecz z Flavią Pennettą i zażądała, żeby jej ojciec opuścił kort. Jak twierdzi, dzięki temu udało jej się odwrócić losy spotkania. Francuzka tłumaczyła potem, że musiała jakoś wyładować swoją frustrację.

Walter Bartoli od zawsze był trenerem zawodniczki, rodzina Bartolich zawsze trzymała się razem. Zapalony szachista porzucił praktykę lekarską i prowadził córkę po szczeblach drabinki WTA. To on, po obejrzeniu finału Rolanda Garrosa z 1992 r. (Seles pokonała Graff po pięknym meczu) wpadł na pomysł nauczenia swojej córki techniki Moniki Seles. Bartoli zaczęła wtedy robić szybkie postępy.

Po incydencie na trybunach nasiliły się jednak plotki, jakoby ich szczęście było jedynie na pokaz, a w rzeczywistości ojciec tenisistki był jednym z tych surowych, władczych rodziców, którzy rządzą karierą i życiem dziecka twardą ręką. Popularny tenisowy problem znowu stał się aktualny, Boris Becker mówił, że przepisy powinny zabraniać trenowania spokrewnionych osób, ale w obozie Bartolich wszystko szybko wróciło do normy.

Rok później okazało się, że przez konflikt z federacją Bartoli nie wystąpi na igrzyskach w Londynie. Przepisy Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF) wymagają, aby przystępująca do igrzysk zawodniczka miała zaliczone co najmniej dwa występy w Fed Cup (żeński Puchar Davisa) w ostatnich czterech latach. Bartoli została odsunięta od drużyny, ponieważ nie zgadzała się na nieobecność przy niej jej ojca. Bartoli chciała, aby - wzorem przypadków Marii Szarapowej, Petry Kvitovej czy Julii Georges - jej trener mógł być z nią podczas Fed Cup. Federacja nie chciała się na to zgodzić, zawodniczka odmawiała więc gry.

Bartoli liczyła na dziką kartę od ITF, ale światowa federacja stanęła po stronie swojego lokalnego oddziału, francuskiej federacji. Najlepsza Francuzka mogła odwoływać się do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu, ale stwierdziła, że nie ma czasu na łażenie po sądach.

Na początku 2013 r. Bartoli ogłosiła, że za porozumieniem stron rozwiązała kontrakt ze swoim ojcem trenerem. Szkolenie przejęła była nr 2 rankingu, Czeszka Jana Novotna. W sumie przez dwa miesiące Bartoli miała troje trenerów. Potem wróciła pod skrzydła ojca.

Mądrzejsza od Einsteina...

Tenisowi dziennikarze zachwycali się Bartoli na Twitterze, gdy awansowała do finału Wimbledonu. Po pomeczowym wywiadzie pisali, że choć znają wielu tenisistów i z wieloma mieli okazję rozmawiać, to mało kto jest interesujący tak bardzo, jak Bartoli.

Mogą mieć rację, bo Francuzka utrzymuje, że wykonany w dzieciństwie test na inteligencję wykazał, że jej IQ wynosi 175. To 35 punktów powyżej poziomu geniuszu. Nie są to potwierdzone informacje, Bartoli testu ostatnio nie powtarzała, ale wszyscy wierzą jej na słowo.

Jeśli to prawda, to triumfatorka Wimbledonu jest inteligentniejsza od Platona (170), Beethovena (165), Alberta Einstein, Billa Gatesa i Stephena Hawkinga (160). Takim samym ilorazem inteligencji legitymował się Immanuel Kant. Lepsi od niej są jednak szachowi arcymistrzowie Garri Kasparow (190) czy Bobby Fisher.

...ale nie ma sposobu na Radwańską

Przed Wimbledonem (w którym grała tylko z niżej rozstawionymi zawodniczkami) Francuzka miała na koncie siedem tytułów singlowych i trzy deblowe w cyklu WTA. Ostatnio triumfowała dwa lata temu w Eastbourne. 11 razy przegrywała w finałach różnych turniejów. Obecnie jest na piętnastym miejscu w rankingu - najwyżej była na siódmym.

Mimo tych wyników 28-latce jeszcze nigdy nie udało się pokonać Agnieszki Radwańskiej. Niezależnie od nawierzchni. Polka wygrywała z Bartoli siedem razy. Tylko w ich pierwszym meczu - sześć lat temu w Stuttgarcie - potrzebowała do tego aż trzech setów. Pozostałe pojedynki wygrywała gładko. Właśnie dlatego Radwańska po przegranym półfinale powiedziała:

- Jeśli już przegrać, to chyba lepiej z Lisicki w półfinale niż z Bartoli w finale ze względu na statystykę meczów między nami. Gdybym przegrała z Bartoli, to chyba połamałabym wszystkie rakiety.

Geniusz Bartoli pewnie znalazłaby jakieś pokojowe rozwiązanie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA