Wimbledon. Zmarnowana szansa Radwańskiej

- W trzecim secie półfinału prowadziła 3:0. Nie rozumiem, czemu przegrała... Może za bardzo się cofnęła - mówi Sport.pl Goran Ivanisević, były mistrz Wimbledonu

Radwańskiej nie ma już w Londynie, w piątek wczesnym lotem wróciła do Polski. - Po co zostawać... Wystarczy tego tenisa na jakiś czas. Mecz Jurka Janowicza obejrzę w telewizji - mówiła po porażce z Niemką Sabine Lisicki (WTA 24) 4:6, 6:2, 7:9.

Polka była przybita, rękę rywalce podała lodowato, prawie na nią nie spojrzała, co wywołało spore kontrowersje. Reakcję Radwańskiej usprawiedliwiali niemieccy dziennikarze. - Lisicki tak samo zimno podała dłoń Angelique Kerber rok temu po przegranym ćwierćfinale. To są młode dziewczyny, buzują emocje, Agnieszka miała prawo być zła - mówili Niemcy.

Radwańskiej wymknęła się prawdopodobnie największa szansa na wygranie turnieju wielkoszlemowego. Gdyby pokonała Niemkę, o tytuł w sobotę walczyłaby z Marion Bartoli. Francuzka z Radwańską jeszcze nie wygrała, a mierzyły się już siedmiokrotnie.

- Na pewno była większa szansa, bo rok temu w finale grałam z Sereną. Amerykanki do Lisicki czy Bartoli nie ma co porównywać. Jak Serena gra na najwyższym poziomie, nikt nie ma z nią szans. Teraz szanse były. W końcówce zrobiłam kilka błędów, jej trochę pomogło szczęście - wzdychała Radwańska.

Decydujące znaczenie dla porażki miało jej zdaniem przemęczenie. - Nogi czasem nie niosły. Czułam poprzednie mecze. Gdybyśmy spotkały się za dwa dni, półfinał wyglądałby inaczej - mówiła 24-letnia zeszłoroczna finalistka. Na jej udach od kilku dni straszyły potężne plastry.

Od III rundy rozgrywała same trzysetowe mecze. Na ćwierćfinał z Chinką Na Li Polce starczyło jeszcze paliwa, ale w trzecim secie z Lisicką jechała już na rezerwie. - Wytrzymałość będzie kluczowa, bo Agnieszka jest bardzo szczupła i delikatna. Żeby wygrać zacięty mecz w półfinale Szlema, trzeba mieć siłę biegać do upadłego - mówiła Sport.pl przed czwartkowym starciem Jana Novotna, czeska mistrzyni Wimbledonu z 1998 r.

- Agnieszka gra mądrze, sprytnie, wszystko widzi, ma wielkie wyczucie, ale jednak trudno jest wygrać mecz z tak silną fizycznie rywalką jak Lisicki. Grając mocno, nawet jeśli czasem popełniasz błędy, napracujesz się mniej, niż grając jak Agnieszka. W trzecim secie nie do każdej piłki da się dobiec - mówiła Tracy Austin, była mistrzyni US Open, komentatorka BBC.

"Grając z Radwańską, walczysz z duchem, nigdy nie wiesz, w której części kortu się objawi. Ale Lisicki udowodniła, że jest mistrzynią wychodzenia z trudnych sytuacji" - napisał "The Times". Na Niemkę stawiała m.in. Martina Navratilova, która już kilka lat temu powiedziała, że Polka będzie miała problemy, by kiedykolwiek wygrać Szlema, bo brakuje jej siły ognia. - Zawsze znajdzie się choćby jedna rywalka, która zdmuchnie ją z kortu - mówiła dziewięciokrotna mistrzyni Wimbledonu.

- Po porażce Sereny myślałem, że Agnieszka wykorzysta szansę i zwycięży w Wimbledonie. Wydawała się faworytką, bo miała największe doświadczenie - powiedział w piątek Ivanisević, triumfator Wimbledonu z 2001 r. - Podoba mi się jej gra, ma wielki talent, uderza nietypowo. Prowadziła 3:0 w trzecim secie, nie rozumiem, czemu tego nie wykorzystała. Lisicki to typowa Niemka, ma mocny serwis, potężny forhend. Prowadząc 3:0 w trzecim secie, trzeba grać odważniej, nie można się cofnąć. Może Agnieszka cofnęła się za bardzo - powiedział Ivanisević.

Tomasz Wiktorowski, trener Agnieszki Radwańskiej:

Gdybym miał wskazać tylko jeden czynnik, dla którego Agnieszka przegrała, byłby to serwis Niemki. Przy tym systemie rozgrywania trzeciego seta, gdy nie ma tie-breaków, tylko trzeba grać do przewagi dwóch gemów, mocniej i pewniej serwująca dziewczyna zawsze będzie miała przewagę. Przy mocnym serwisie łatwiej pilnuje się własnych gemów serwisowych. Sabina zagrała dobrze cały mecz, przetrzymała słabszy moment. Nie szukam usprawiedliwień, ale gdyby trzeci set kończył tie-break, Agnieszka miałaby większą szansę, bo Sabine byłaby pod większą presją przy serwisie.

Jasne, zmęczenie też miało znaczenie, i że gdyby z Keys i Pironkową Agnieszka wygrała w dwóch setach, byłoby łatwiej. Ale to wiadomo od dawna, że ze swoją budową ciała musi wygrywać mecze bieganiem. Jeśli biega za dużo, jest problem. Trawa daje się we znaki, jest bardzo męczącą nawierzchnią. Te dziewczyny, które jak Lisicki umieją szybciej kończyć wymiany, zawsze będą miały na trawie łatwiej. Agnieszka wygrywa mecze nogami. Jeśli nogi są zmęczone, jest trudniej.

Z Bartoli ma bilans 7-0, ale wyobraźmy sobie, co by było, gdyby nie mogła go wybiegać. To byłby dopiero dramat - głowa chce grać, a nogi nie. Finał z Bartoli nie musiałby być spacerkiem. Francuzka gra w Londynie dobrze, jest typem, który jak się nakręci, nie odpuści.

Z Ivaniseviciem się zgadzam. Oczywiście, że przy 3:0 Agnieszka powinna bardziej przycisnąć. Mówiłem o tym już kilka razy, że Agnieszka ma problem z kończeniem setów i meczów, gdy wyraźnie prowadzi. Agnieszka przy 3:0 powinna bardziej zaryzykować returnami. Jak ktoś przegrywa 0:3, to puszczają emocje, gra na luzie, łatwiej jest wrócić. Dlatego w tenisie czasami łatwiej jest wygrać seta z 1:5 niż z 3:0. Agnieszka gra świetnie, gdy jest 2:3 i czuje presję. Ale gdy wyraźnie prowadzi, brakuje jej trochę agresji. Agnieszka umie grać w takiej sytuacji, ale czasem o tym zapomina. To jest wniosek na przyszłość.

not. w Londynie qbi

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.