Wimbledon. Sabine "Boom Boom" Lisicki już lubi grać na trawie

Mocne nogi, potężny serwis i forhend - to największe atuty Sabine Lisicki. Rozstawiona z 23. numerem Niemka polskiego pochodzenia będzie rywalką Agnieszki Radwańskiej w półfinale Wimbledonu. Spotkanie w czwartek, relacja Zczuba i na żywo w Sport.pl i aplikacji Sport.pl LIVE!

Ojciec Lisicki, Ryszard, pisał na AWF we Wrocławiu pracę doktorską o tenisie, ale związki córki z ojczyzną przodków są dość luźne. Sabine kilka lat temu przeniosła się z Berlina do Bradenton na Florydzie, by trenować w akademii Nicka Bolletteriego. Rzadko mówi po polsku.

24-latka w karierze wygrała trzy turnieje z cyklu WTA, w Australian Open i US Open dochodziła do czwartej rundy, w Roland Garros nie była w stanie przeskoczyć trzeciej. Z turniejów wielkoszlemowych najlepiej radzi sobie w Wimbledonie, choć grać na trawie nie znosiła. - Jestem uczulona na trawę i muszę brać leki, ale nauczyłam się, jak sobie z tym radzić. Przegrałam tutaj pięć swoich pierwszych meczów, ale wszystko odmieniło się w 2009 roku, gdy dotarłam do ćwierćfinału - mówiła Lisicki, która już dwukrotnie grała w ćwierćfinale, a przed dwoma laty dopiero w półfinale zatrzymała ją Maria Szarapowa.

W tym roku sprawiła sporą sensację w czwartej rundzie, eliminując murowaną faworytkę i pięciokrotną triumfatorkę turnieju Serenę Williams. W swoim ćwierćfinale pokonała w zaledwie godzinę i pięć minut Estonkę Kaię Kanepi 6:3, 6:3. Teraz zmierzy się z Agnieszką Radwańską.

- Wiedziałam już przed turniejem, że tutaj wszystko jest możliwe. Jestem świetnie przygotowana. Czuję się o wiele lepszą tenisistką niż dwa lata temu, jestem w dobrej kondycji i nie czuję presji. Skupiam się tylko na najbliższym meczu - mówiła Lisicki po spotkaniu z Kanepi.

Radwańską w półfinale czeka trudny mecz, bo Lisicki ma czym atakować Polkę - mocne nogi, potężny serwis i forhend. Piłkę z zagrywki potrafi posłać z prędkością dochodzącą do 210 km/h, a po oburęcznym bekhendzie piłka leci nawet 170 km/h. Agresywna gra i piekielnie mocna zagrywka dały jej przydomek "Boom Boom".

- Lisicki jest dużą, silną, mocno uderzającą tenisistką, która przypomina mi boksera zadającego ciosy w wielu kierunkach. Problemem jest tylko to, że nie zawsze jej ciosy dochodzą do celu. Jest bardzo pracowita, silnie serwuje i ma wspaniałą wytrzymałość mentalną w meczach o wielką stawkę - mówi o niej Bolletteri.

Radwańska grała z Lisicki dotąd dwukrotnie. Pierwszy raz zmierzyły się w 2011 roku w ćwierćfinale turnieju w Stanford i górą była Lisicki, która zwyciężyła 7:6 (4), 2:6, 6:2. Radwańska zrewanżowała się jej w 2012 roku w Dubaju, gdzie w ćwierćfinale wygrała w dwóch setach 6:2, 6:1.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.