Dla doświadczonego Austriaka czwarta runda Wimbledonu to spory sukces. W dwunastym starcie w tym turnieju udało mu się to dopiero drugi raz. W ćwierćfinale nie grał jeszcze nigdy.
- Czwarta runda dużo dla mnie znaczy, to jest chwila absolutnego szczęścia, bo niedużo osób we mnie wierzyło - komentuje swój awans Melzer. W III rundzie wyeliminował Ukraińca Serhieja Stachowskiego, pogromcę Rogera Federera. - Czerpię radość z gry, czuję się dobrze, jestem skoncentrowany, a gdzieś pomiędzy tym wszystkim grałem dziś bardzo, bardzo dobrze - komplementował sam siebie Austriak.
Na drodze do ćwierćfinału stoi Melzerowi Janowicz, ale austriackie media po cichu liczą na półfinał. - Tyle się mówi o niespodziankach, że nie sposób tego ignorować, ale zanim nie wygram kolejnego meczu, nie chcę myśleć o ćwierćfinale. Oczywiście wiem, że jeśli pokonam Janowicza, to najwyżej rozstawiony [na drodze do półfinału] będzie Benoit Paire (wypowiedź zanim Paire przegrał z Kubotem - red.), ale zobaczymy - studzi emocje dziennikarzy 32-latek z Wiednia.
- Jest groźnym przeciwnikiem, potrafi dominować swoim forhendem i bekhendem. Tak jak Isner i Karlović potrafi zaserwować z prędkością ponad 200 km na godzinę. On będzie faworytem, ale zobaczymy, czy zdołam go pokonać - powiedział o Janowiczu.
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone