Tenis. Olejniczak: Radwańska nie da plamy, cel na Wimbledon to półfinał

- Na treningach w Warszawie Agnieszka była w bardzo dobrej dyspozycji. W Eastbourne zaliczyła wypadek przy pracy, ale na Wimbledonie zrobi swoje - przekonuje Dawid Olejniczak, sparingpartner Jerzego Janowicza, a ostatnio również Agnieszki Radwańskiej. - W największych turniejach ona rzadko daje plamę. Teraz też znajdzie miejsce na spokojny trening i pokaże swą prawdziwą wartość - dodaje komentator Eurosportu, a w przeszłości reprezentant Polski w Pucharze Davisa i uczestnik wimbledońskiego turnieju z 2008 roku.

Łukasz Jachimiak: Bardzo zmartwiła pana porażka Agnieszki Radwańskiej z Jamie Hampton w pierwszej rundzie turnieju w Eastbourne?

Dawid Olejniczak: Może po takiej porażce ciężko być optymistą, ale ja nim jestem. Tenis to nie boks, tu na kolejny pojedynek nie trzeba czekać pół roku. Za chwilę będzie kolejny turniej i to ten najważniejszy. Dla Agnieszki sprawdzianem będzie Wimbledon. W Eastbourne zaliczyła wypadek przy pracy. Zdarzył się, trudno, trzeba o nim zapomnieć.

Trudno zapomnieć, bo tych wypadków nasza najlepsza tenisistka ma ostatnio sporo. W Madrycie i w Rzymie przegrała swoje pierwsze mecze z dużo niżej notowanymi Laurą Robson i Simoną Halep, teraz, jako turniejowa "jedynka", okazała się gorsza od kwalifikantki.

- Lepiej pamiętać, że przed rokiem w Eastbourne Agnieszka też odpadła już w pierwszej rundzie, a później, grając świetnie, dotarła do finału Wimbledonu. W ubiegłym tygodniu miałem przyjemność dwa razy grać z nią treningowo w Warszawie i muszę powiedzieć, że była w naprawdę bardzo dobrej dyspozycji. Ona zawsze na te największe turnieje potrafi się zebrać, bardzo rzadko daje w nich plamę. Myślę, że teraz też zrobi swoje.

Treningi na warszawskiej, sztucznej trawie, wystarczą? Wiem, że w Eastbourne Radwańska powtórzyła swój wynik sprzed roku, że wtedy mimo braku ogrania na kortach trawiastych na Wimbledonie poradziła sobie świetnie, ale testowanie tego scenariusza po raz kolejny jest jednak niebezpieczne.

- Z kortu ziemnego na trawiasty na pewno ciężko przejść, zwłaszcza że trawa w Warszawie z tą angielską ma niewiele wspólnego. Ale Agnieszka na Wyspy wyjechała w czwartek, do meczu z Hampton miała więc cztery dni na spokojny trening. To wcale nie jest mało. Myślę, że do nowej nawierzchni już się w sporym stopniu przyzwyczaiła. A że przegrała? Cóż, nie ma co rozpaczać, to naprawdę było tylko przetarcie przed tym, na co wszyscy czekają. Nawet gdyby Agnieszka w Eastbourne wygrała, to w rankingu WTA niewiele by jej to dało. O punkty i przede wszystkim o chwałę będzie walczyła za chwilę. Jestem przekonany, że na Wimbledonie zobaczymy prawdziwą wartość Agnieszki. Oby tylko była zdrowa, bo z jej zdrowiem ostatnio różnie bywa.

Joanna Sakowicz-Kostecka twierdzi, że forma Radwańskiej pozostawia do życzenia tak wiele, że trudno będzie ją znacznie poprawić na Wimbledonie, gdzie podobno nawet najlepsi dziennie mogą trenować tylko przez pół godziny i to zaledwie na połowie kortu.

- Oczywiście, że zorganizować trening na kortach trawiastych nie jest tak łatwo jak na twardych czy ziemnych. Na tych można grać cały czas i nic złego im się nie stanie. Trawę utrzymać ciężko. Na Wimbledonie jest zresztą tak, że korty treningowe są zupełnie inne od meczowych, ciężko przyzwyczaić się do tych zmian, do różnej twardości podłoża. A najgorzej jest tuż przed turniejem i na jego początku. Wtedy naprawdę nie ma jak potrenować, bo chętnych jest mnóstwo, w kolejce ustawiają się singliści, singlistki, debliści i deblistki. W pierwszych dniach jest spory problem, ale czwarta zawodniczka na świecie jest inaczej traktowana niż np. setna. Agnieszka, Serena Williams, Maria Szarapowa i Wiktoria Azarenka na pewno będą miały najwięcej spokoju, jeśli chodzi o prawa do treningu. Zresztą w Anglii kortów trawiastych jest dużo, w końcu to tam powstał tenis. Agnieszka i jej sztab zawsze mają opracowanych kilka wariantów, u nich wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, więc teraz mogą nawet ani nie zostawać w Eastbourne, ani nie jechać do Londynu, tylko wybrać sobie inne miejsce na spokojne zajęcia. Spokojne, bo od meczu z Hampton do pierwszego spotkania na Wimbledonie Agnieszka będzie miała pięć dni albo nawet sześć, jeśli turniej rozpocznie we wtorek. Ten czas na pewno zostanie wykorzystany w pełni, by była przygotowana na miarę oczekiwań swoich i naszych.

Jakie to oczekiwania, co jest celem po finale z ubiegłego roku?

- Sukcesem byłoby dojście do półfinału. Obronić wynik z poprzedniej edycji, a więc dotrzeć do finału, będzie ciężko. Ale i to nie jest niemożliwe. Poza Sereną Williams, która jest chyba poza zasięgiem wszystkich, Agnieszka na trawie może wygrać z każdą zawodniczką. A i z Williams może nawiązać walkę.

Nawiązała rok temu, w finale, ale od tamtego czasu Amerykanka stała się chyba jeszcze lepsza, a Polka jednak gra słabiej.

- Różnie można na to patrzeć. To prawda, że Agnieszka niedawno szybko żegnała się z turniejami w Madrycie i Rzymie, za to chwilę po tych porażkach pierwszy raz w życiu doszła do ćwierćfinału Rolanda Garrosa. Na Wimbledonie też sobie poradzi. Będzie rozstawiona z numerem czwartym i według mnie ten swój ranking potwierdzi, dochodząc do półfinału. A tam już może się zdarzyć wszystko. Jeżeli znalazłaby się w półfinale, to na luzie mogłaby sobie poradzić z każdą z pozostałych zawodniczek typowanych do tej fazy. Oczywiście z tych wielkich najlepiej byłoby się zmierzyć z Szarapową, gorzej z Azarenką, a najgorzej z Williams, ale na trawie, gdzie kozioł piłki jest bardzo niski, Polka umie z nią walczyć. Agnieszka jest świetna w odgrywaniu piłek już prawie leżących na ziemi, Williams czasem ma z tym problem. Tylko w teorii ta nawierzchnia faworyzuje zawodników o potencjale ofensywnym. Faktycznie ci z mocniejszych uderzeniem wcale nie są tu najlepsi, bo z każdym rokiem trawa jest coraz wolniejsza. Moim zdaniem na Wimbledonie o swój ostatni triumf w Wielkim Szlemie może jeszcze pokusić się Roger Federer. Gdzie indziej Szwajcar już nie wygra.

Wróćmy do Radwańskiej. W swojej karierze wygrała 12 turniejów, a tylko jeden na trawie, w Eastbourne w 2008 roku. Czy to nie za mało, by twierdzić, że trawa to jej nawierzchnia?

- Może tych triumfów powinno być więcej, ale trzeba pamiętać, że sezon gry na kortach trawiastych jest najkrótszy, trwa maksymalnie cztery tygodnie. Po Wimbledonie wszystko się kończy. A ile Agnieszka potrafi na trawie, widzieliśmy przed rokiem właśnie w tym najważniejszym turnieju. Przecież przed finałem z Williams wszyscy ją skreślali, a ona świetnie walczyła, podniosła się po pierwszym secie, wygrała drugiego, a w trzecim był moment, że mogła odskoczyć i iść po zwycięstwo. Oby w najbliższych dniach to wszystko jej się przypomniało. Ostatnio odniosła na Wimbledonie ogromny sukces, teraz życzę jej podobnego, choć to prawda, że łatwiej jest coś wygrać niż później to powtórzyć.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.