Wimbledon. Trener Radwańskiej: Kerber to dziś waga ciężka tenisa

Andżelika Kerber już grała w półfinale turnieju Wielkiego Szlema, a Agnieszka jeszcze nie. Patrząc z tej perspektywy, to ona ma większe doświadczenie. Z drugiej strony, patrząc na wszystkie osiągnięcia, faworytką jest Agnieszka. Obie zagrały w tym sezonie najwięcej meczów, są zmęczone. To wszystko się gdzieś równoważy, szanse oceniam 50 na 50 - mówi Sport.pl. Tomasz Wiktorowski, trener Agnieszki Radwańskiej.

Jakub Ciastoń: Jak gra Kerber, jak można ją pokonać?

Tomasz Wiktorowski : - Na pewno Andżelika w perspektywie całego sezonu i tego turnieju gra świetny tenis, zwłaszcza na trawie. Uderza bardzo płasko, świetnie operuje szybką piłką, ale jednocześnie przewiduje, co wydarzy się na korcie, ma wyobraźnię. Rusza się dużo szybciej niż w zeszłym roku w tym punkcie sezonu, widać, że pod względem przygotowania fizycznego poszła do przodu. Ma też dużo więcej doświadczenia i pewności siebie. Andżelika już grała w półfinale turnieju Wielkiego Szlema w zeszłym roku w US Open, a Agnieszka jeszcze nie. Patrząc z tej perspektywy, ona ma większe doświadczenie. Z drugiej strony, patrząc na wszystkie osiągnięcia w całej karierze i ranking, Agnieszka jest faworytką. To wszystko się więc gdzieś równoważy, oceniam szanse 50 na 50.

Kerber to tenisistka leworęczna, Agnieszka w przeszłości miała problemy z takimi rywalkami.

- To dodatkowe utrudnienie, leworęcznych tenisistek jest po prostu mniej. Agnieszka w tym turnieju nie grała jeszcze z taką rywalką. Ścięte serwisy z lewej ręki teoretycznie są groźniejsze, ale tak naprawdę mądre operowanie kątami przez praworęczną tenisistkę też może być bardzo niewygodne dla tej drugiej. Trzeba być czujnym, ale bez przesady, to nie będzie element, który może przeważyć w całym meczu.

Czy tym półfinałem team Radwańskich coś komuś udowadnia? Wielu było narzekających przez lata, że Agnieszka jest za drobna, za słaba, serwuje za lekko, by sięgać półfinałów Szlema.

- Niech te osoby, które tak uważały, sobie na to dziś odpowiedzą. My nie patrzymy na to jednak w ten sposób, nie analizujemy, nie udowadniamy nikomu niczego. Taki wątek w naszych rozmowach się nie pojawił. Cieszymy się z półfinału, bo to zawsze dobry wynik, a że to Wielki Szlem, radość jest tym większa, i tyle.

Agnieszka grała w tym roku świetne turnieje, ale czy tutaj jednak nie pomogło jej szczęście z ułożeniem drabinki? Nie da się nie zauważyć, że wpadała na rywalki notowane nisko, a bój o ćwierćfinał stoczyła z 19. rakietą świata, nie było żadnej przedstawicielki tenisowej wagi ciężkiej.

- Drabinka nie pomaga, to jest kawałek papieru, więc pomóc to może w krytycznej sytuacji, ale na pewno nie na korcie tenisowym. Agnieszka jest numerem trzy na świecie, zapracowała na to, i dzięki temu w pierwszych rundach unika najwyżej notowanych rywalek. Poza tym, co to znaczy, że ktoś jest z wagi ciężkiej? Clijsters niby jest, ale zagrała w Wimbledonie tyle meczów, co przez cały sezon i dostała straszne baty od Kerber. Clijsters to już tylko nazwisko. Venus Williams dostała ciężki łomot od Wiesniny, z którą portem wygrała Agnieszka. Życie toczy się dalej, dokonania z przeszłości nie mają znaczenia. Dziś waga ciężka tenisa to jest Kerber. Ale też Szarapowa, czy Radwańska. Spójrzcie na ranking, pierwsze trzy miejsca zajmują Szarapowa, Azarenka i Radwańska. I jeśli zobaczycie potem na tegoroczne turnieje, to okaże się, że te trzy dziewczyny są tam absolutnie zasłużenie - wygrały najwięcej turniejów, grały najlepiej. Jakaś stabilizacja się jednak wytworzyła. Zmieniły się nazwiska.

Agnieszka zagrała w tym roku 56 meczów tylko w singlu, ma prawo być bardzo zmęczona.

- Agnieszka zagrała już w tym roku tyle meczów, ile w całym poprzednim sezonie, a punktów ma więcej niż w poprzednim sezonie. Gdy w zeszłym roku kwalifikowała się do Mastersa w Stambule, to w rankingu WTA Race miała mniej punktów niż obecnie. Rok tak naprawdę zrobiła więc w pół roku. Odpoczynek po Wimbledonie będzie kluczowy. Zmęczenie materiału jest ewidentnie. Dlatego też przed półfinałem singla nie było sensu ryzykować gry w deblu, Agnieszka i Ula się z niego wycofały. Wciąż zastanawiamy się, co z turniejem w Palermo, który jest po Wimbledonie. Miał być przetarciem przed igrzyskami, ale może też lepiej będzie odpocząć? W półfinale zagrają na pewno dwie najbardziej pracowite dziewczyny, bo Agnieszka i Kerber zagrały najwięcej meczów. Kerber ma więcej zwycięstw w WTA, ale licząc z Pucharem Federacji, Agnieszka wygrała ich jeszcze więcej.

Dlaczego w tenisie Agnieszki dokonał się taki jakościowy skok?

- Słyszę to pytanie ciągle, nie umiem odpowiedzieć jednym zdaniem. To splot czynników. Agnieszka rozwija się fizycznie, dorośleje też mentalnie, nabrała większej pewności siebie. Dochodziła do ćwierćfinałów, półfinałów dużych turniejów, no to przyszedł czas na zwycięstwa. W Szlemie zatrzymywała się na ćwierćfinałach, no to przyszedł czas na półfinał. Agnieszka nie stoi w miejscu, tenisowo cały czas się rozwija.

Ale Kerber też kiedyś nie była tu, gdzie teraz, podobnie wygląda, podobnie gra, niewiele wokół niej się zmieniło. Jedyna rzecz to psychika, nastawienie mentalne, pewności gry. To jest czynnik niemierzalny. Ranking pokazuje wycinek 52 tygodni i to jest najlepsze odzwierciedlenie, czy coś się zmienia. Kerber była w drugiej setce, a dziś jest numerem osiem. Agnieszka w połowie zeszłego roku była 15., a dziś jest numerem trzy. W półfinale zagrają dwie dziewczyny, które zrobiły być może największy postęp w kobiecym tenisie w ostatnim czasie.

W Londynie nie ma Roberta Radwańskiego, ojca i głównego trenera Agnieszki, który pracują z nią na co dzień w Krakowie. Jesteście w kontakcie?

- Oczywiście, cały czas telefonujemy, rozmawiamy, mamy kontakt. Robert na pewno by przyleciał, ale obiektywnie nie może, tak czasami w życiu bywa.

Za niecałe trzy tygodnie na tej samej trawie Agnieszka zagra w turnieju olimpijskim. To będzie jeszcze ważniejszy występ?

- Myślę, że dla wielu kibiców tak, bo Wimbledon to jest jednak coś, co rusza przede wszystkim fanów tenisa. Ci od piłki nożnej i innych sportów, powiedzą, że " zaraz jest przecież US Open". Igrzyska są raz na cztery lata i podchodzimy do nich poważnie, tym bardziej, że odbędą się w sprzyjających dla Agnieszki warunkach, czyli na trawie. Cieszymy się, że PKOl i Polski Związek Tenisowy wynajął dla tenisistów dom w okolicach kortów, który widać nawet z budynku klubowego. Będziemy mieli naprawdę blisko, to spore ułatwienie. Mieszkając w wiosce olimpijskiej, moim zdaniem trzeba byłoby wstawać o 5 rano, żeby się wyrobić z dojazdem i treningiem.

Jest pomysł, żeby Agnieszka, jako najbardziej rozpoznawalny polski sportowiec, niosła flagę narodową na ceremonii otwarcia igrzysk. To dobry pomysł?

- Niedobry, bo turniej tenisowy zaczyna się dzień po ceremonii otwarcia, więc automatycznie tenisiści nie powinni uczestniczyć w otwarciu igrzysk. To jest, mimo wszystko, bardzo obciążająca fizycznie, czasochłonna ceremonia. Agnieszka mówiła, że przyjęłaby rolę chorążego, bo oczywiście byłby to dla niej zaszczyt, ale nie wydaje mi się, żeby były na to realne szanse. Dla Agnieszki w Londynie najważniejszy będzie turniej i walka o medal, bo tak sprzyjającej sytuacji rankingowej jeszcze nie było.

Wracając jeszcze do ćwierćfinału z Kirilenko, jak to w końcu było z tym przeniesieniem meczu na kort centralny pod dach?

- Ewidentnie złamano regulamin, bo mecz powinien być dokończony na tym korcie, na którym się zaczął, czyli na " jedynce", ale organizatorzy są przerażeni, bo w drugim tygodniu nigdy jeszcze nie było tu takich opadów. Dlatego naginają przepisy, a czasami wręcz je łamią, choć pewnie gdzieś drobnym druczkiem jest napisane, że decydujący głos ma supervisor turnieju, więc formalnie jest OK. Agnieszka miała sygnał, że będą chcieli dokończyć ćwierćfinały we wtorek. I zrobili wszystko, żeby tak się stało.

W meczu z Kirilenko siatka była po naszej stronie. Agnieszce kilka razy pomogło szczęście - piłka turlała się po siatce i spadała po przeciwnej stronie.

- Tutaj są inne siatki! Naprawdę. W US Open są tak naciągnięte, że odbijają się jak od ściany, ale tutaj są zawieszone na drewnianym słupku, wyciąganym za każdym razem, gdy pada deszcz. Drewno zawsze jakoś pracuje, więc naciąg siatki nie jest taki sam. Uderzając w siatkę wysoko, można liczyć na szczęście. Szczęściu trzeba tylko umieć pomóc, czyli dobrze celować. A szczęście, jak wiadomo, sprzyja lepszym.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA